[more]

premiera książki: 03.04.2012
_____________________________________________________
PRIVATE COLLECTION
WHITNEY HOUSTON /LP 1985, Arista/
str.1: You Give Good Love; Thinking About You; Someone For Me; Saving All My Love For You; Nobody Loves Me Like You Do;
str.2: How Will I Know; All At Once; Take Good Care Of My Heart; Greatest Love Of All; Hold Me
Debiutancka płyta ''Whitney Houston'' wyprodukowana została przez cztery niezwykłe osobowości świata muzyki: Kashifa, Michaela Massera, Naradę Michaela Waldena i Jermaine Jacksona. Z ostatnim z nich ponadto Whitney śpiewa w duecie w dwóch utworach: ''Nobody Loves Me Like You Do'' i ''Take Good Care Of My Heart'' (z popularnej telewizyjnej opery mydlanej: ''As the World Turns''). Jeszcze jednym duetem na płycie jest piosenka: ''Hold Me'' nagrana wraz z Teddy Pendergrassem a wcześniej wydana na płycie Pendergrassa: ''Love Language''. Wśród muzyków towarzyszącej Houston znajdziemy natomiast tak znamienitych instrumentalistów jak choćby: Nathan East, Tom Scott czy znany z koncertów w Polsce w 2012 roku: Ernie Watts. Płyta ukazała się w sprzedaży dokładnie 14 lutego (1985), w obchodzony hucznie w Ameryce Dzień św.Walentego a w 1986 roku była nominowana do trzech nagród Grammy, w tym do ''Album of the Year''.
W biiografii Patricka Shannona: ''Whitney Houston. Zawsze będziemy Cię kochać'' o debiutanckiej płycie czytamy m.in.:
''Album stał się międzynarodowym hitem, sprzedając się w nakładzie 13 milionów egzemplarzy w samych Stanach Zjednoczonych i zyskując status najczęściej kupowanej płyty debiutanckiej solowej artystki w historii muzyki. Do dziś sprzedano około 25 milionów kopii na całym świecie.''
BONEY M.: Ultimate Boney M. Long Versions & Rarities Volume 1: 1976-1980 /CD 2008 (1976-1980) Sony BMG/
Help! Help!; Rivers Of Babylon; Mary's Boy Child / Oh My Lord; Dancing In The Streets; Ribbons Of Blue; Gotta Go Home; Bahama Mama; No More Chain Gang; I See Boat On The River; My Friend Jack; Children Of Paradise; Gadda-Da-Vida
Wraz z nadejściem lat 80-tych popularność grupy Boney M. znacznie zmalała. Nie było to bynajmniej spowodowane zejściem poniżej pewnego poziomu w zakresie inteligentnej muzyki dyskotekowej opartej na oryginalnym brzmieniu czy doborze mniej ciekawego repertuaru zaadaptowanego na potrzeby muzyki tanecznej drugiej połowy lat 70. W pierwszej połowie lat 80. to rynek zmienił swe oczekiwania a konwencja wypracowana w studiach nagraniowych producenta i ,,ojca grupy BONEY M.' ' -Franka Fariana najzwyczajniej ''masom'' się ,,przejadła''.
Za ,,klasyczne'' płyty BONEY M. uważam cztery pierwsze albumy: ,,Take The Heat Off Me'' (1976), ,,Love For Sale'' (1977), ,,Nightflight To Venus'' (1978) i ,,Oceans Of Fantasy'' (1979). Wszystkie wymienione krążki cieszyły się niewyobrażalną wręcz popularnością stając się płytami najczęściej goszczącymi w dyskotekach przełomu lat 70-tych i 80-tych.
Omawiana w tym miejscu płyta jest zbiorem nagrań właśnie z tego ''złotego okresu'' działalności Boney M. Ponieważ oprócz katalogowych płyt ukazywały się też najróżniejszego rodzaju single i maxisingle, wielu nagrań próżno szukać na ''regularnych'' płytach. Świetnym posunięciem więc okazało się wydanie wraz z pełną dyskografią zespołu w zremasterowanej edycji, także płyt będących zbiorem unikatowych wersji znanych utworów a nawet nagrań nigdy wcześniej nie publikowanych na CD.
Album ''Long Versions & Rarites Volume 1'' otwiera ultra-rzadkie nagranie: ''Help! Help!'' z roku 1976 a więc z okresu pierwszego albumu zespołu, które jednak nie znalazło się w programie debiutanckiej płyty. Ciekawe funkujące brzmienie i doskonała orkiestracja, a w trakcie słuchania dostrzec można też cytat z beatlesowskiego: ''Hey Jude''. To prawdziwa perełka po latach, lecz zarazem niestety jedyne nagranie z roku 1976 w tym zbiorze. Szkoda, iż nie odszukano utworu: ''Gloria'' pochodzącego również z tego roku -być może wydane zostanie w kolejnym ''woluminie''?
Na płycie znajdziemy także jedne z największych przebojów Boney M. jak: ''Rivers Of Babylon'', ''Gotta Go Home'' czy: ''Bahama Mama''. Znamy je doskonale z najróżniejszych wersji i remixów z lat późniejszych. Tu jednak mamy do czynienia z autentycznymi tzw. ''long versions'' z epoki, a więc ''spreparowanymi'' równolegle z wersjami podstawowymi w okresie powstawania nagrań. Nie ma to nic wspólnego z ukazującymi się w późniejszych latach przeróbkami, często naruszającymi autentyczny klimat nagrań, działając z mojego punktu widzenia; wręcz na ich szkodę (w przypadku: ''Rivers Of Babylon'' mamy do czynienia z siedmio i pół minutową wersją, jaka ukazała się tylko na amerykańskim rynku w 1978 r.)
Frank Farian (''Ojciec Boney M.'') od zawsze na płytach grupy umieszczał covery wielu klasycznych utworów czerpane z nierzadko dość odległych muzyce dyskotekowej źródeł (,,Heart Of Gold'' -Neil Young, ,,Have You Ever See The Rain'' -Creedence Clearwater Revival i wiele innych), przybliżając tym samym w bardziej przystępny sposób ,,bujającym'' się bezmyślnie w dyskotekach, Wielkich Klasyków -chwała mu za to! Na płycie znalazła się wspaniale wyprodukowana wersja utworu ,,Gadda-Da-Vida'' z repertuaru Iron Butterfly w pełnej 9-minutowej wersji!
Pamiętam okres największej chwały zespołu i z wielką przyjemnością wywołałem po raz kolejny ,,ducha przeszłosci'' obcując przez godzinę z zespołem, w którego koncercie w oryginalnym składzie miałem przyjemność uczestniczyć... hmmm... w 1979 roku, a dzięki umieszczeniu na krążku kilku unikatowych wersji starych nagrań -po prostu usłyszałem je po raz pierwszy!
Dla kolekcjonera nagrań ''z epoki'' za jakiego się uważam -pozycja wręcz obowiązkowa.
MADONNA: Hard Candy /CD 2008 Warner/
Candy Shop; 4 Minutes; Get It 2 Me; Heartbeat; Miles Away; She's Not Me; Incredible; Beat Goes On; Dance 2Night; Spanish Lesson; Devil Wouldn't Recognize You; Voices
Jako miłośnik muzyki z najróżniejszych półek niejednokrotnie sięgam po płyty wykonawców ze świata muzyki popularnej. Tym bardziej jeśli są to ''ikony'' współczesnej muzyki pop, jak Madonna, której płyt z lat 80-tych słuchałem z wielką przyjemnością. Do dziś chętnie wracam do: ''The First Album'' (1983), ''Like A Virgin'' (1985) czy bestsellerowego albumu: ''True Blue'' (1986), który do dziś uważam za jeden z najlepszych albumów pop wszechczasów. Mniej przekonywały mnie produkcje firmowane przez Madonnę z lat 90-tych, a późniejsze jej albumy jak: ''Music'' (2000) czy: ''American Life'' (2003) wręcz rozczarowywały. Jednak w roku 2005 ukazała się płyta, która urzekła mnie pod względem brzmienia i estetyki aranżacji: ''Confessions Of A Dance Floor''. To zupełnie inna produkcja niż płyty z lat 80-tych, a jednak coś w tych brzmieniach potrafiłem odnaleźć dla siebie. Płyta okazała się ogromnym sukcesem kasowym i przywróciła blask Artystce a pochodzące z albumu utwory szturmowały listy przebojów i grane były ochoczo w dyskotekach. Szczerze mówiąc pierwszy raz od dłuższego czasu odniosłem wrażenie, iż moje ''pop gusta'' pokrywają się z upodobaniami mas. Świadczyć by to mogło o moim podupadającym poczuciu estetyki, bądź o podnoszącym się poziomie masowej pop kultury. Niestety ogromna popularność albumu: ''Confessions Of A Dance Floor'' połączona z moim ukłonem w stronę tej płyty okazała się przypadkowym incydentem, bowiem następna płyta Madonny jaka zyskała wielkie uznanie w mediach i trafiła idealnie w gusta wspomnianych ''mas'', dla mnie jest najzwyklejszym bublem nie mającym nic wspólnego z poprzednim wyśmienicie wyprodukowanym i zrealizowanym albumem.
Utwory wypełniające płytę: ''Hard Candy'' pozbawione są jakiejkolwiek oryginalności zarówno pod względem melodyki jak i aranżacji. Uciążliwy elektroniczny rytm, natrętne stosowanie efektów ''zacinania'' się głosu Madonny (''Incredible'', ''Devil Wouldn't Recognize You''), do bólu wręcz powtarzane niewyszukane refreny (''4 Minutes''). Częstokroć z niepokojem spoglądałem w stronę odtwarzacza CD by sprawdzić czy na pewno pewne efekty dźwiękowe są zamierzone czy może sprzęt począł szwankować (''She's Not Me'' czy strasznie przesterowany: ''Voices'' -zadziwiający zabieg!).
Nie potrafię zrozumieć dlaczego mega gwiazda jaką jest dziś Madonna dopuszcza się prób eksperymentowania z muzykami, którzy miast wzbogacić brzmienie płyty, najzwyczajniej zaniżają poziom (chwilami do wręcz krytycznego, jak Kanye West w: ''Beat Goes On''). Podczas większości nagrań towarzyszą nam w tle męskie stękania i uciążliwe dźwięki kojarzące się z ćwierkaniem ptaków -to efekt dominacji na tej płycie Justina Timberlake i Timbalanda. Płyta została zdominowana przez brzmienia spod znaku hip-hop i R&B, tak jakby Artystka starała się za wszelką cenę dotrzeć do odbiorców jakich w czasach płyty: ''True Blue'' nie było jeszcze w planach ich rodziców. Rozumiem chęć podążania za aktualnymi trendami i modą; niezwykle trudną sztuką jest połączenie własnej od lat wypracowanej marki z oczekiwaniami młodego słuchacza. Niestety sztuka ta nie udała się na płycie: ''Hard Candy'', gdyż mamy w tym przypadku do czynienia z produkcją na żałosnym poziomie, niczym nie różniącą się od tysięcy podobnych płyt nagrywanych przez trzeciorzędne dwudziestoletnie gwiazdeczki. Takiej płyty wręcz nie wypadało nagrywać
Jak się mają moje wrażenia z obcowania z tą płytą wobec faktów?
''Hard Candy'' w momencie ukazania się od razu zadebiutował na pierwszym miejscu w rankingach sprzedaży w 27 krajach (w zestawieniu Bilboardu, album zadebiutował ze sprzedażą wielkości 280 tyś.egz.). W Japonii natomiast jest to pierwsza od 18 lat płyta Madonny, która dotarła na szczyt zestawień.
Umieszczam płytę na półce pośród kilkunastu innych albumów Madonny wyłącznie jako uzupełnienie kolekcji i mam nadzieję, iż jako pierwszą i ostatnią tego rodzaju ''ciekawostkę'' w jej dyskografii.
skany okładek: R.R.






