[more]
Podczas mojego pobytu w Chrzypsku Wielkim związanym z kolejnym tego lata występem grupy PERFECT (25.07.2010), miałem przyjemność uczestniczyć w koncercie zespołu 7 SEKUND, który supportował główną gwiazdę wieczoru. Grupa złożona z piątki młodych ludzi specjalizuje się w coverach, a więc własnych wersjach znanych utworów. Nie jest to bynajmniej odgrywanie i próba kopiowania oryginału, lecz częstokroć próba własnej interpretacji standardów, nie naruszająca jednakże podstawowych kanonów kompozycji. Szczególną moją uwagę zwróciła ,,7 sekundowa'' wersja ,,Another Brick In The Wall'', gdzie gitarzysta Jarosław Chmielewski (notabene: muzyk mający na swym koncie współpracę m.in. z grupą LOMBARD, HANNĄ BANASZAK i ALEX BAND) ,,wyciął'' własne solo nie zaczerpnąwszy z PINK FLOYD chyba ani jednej nuty. Myślę że tego typu covery mają większy sens niż choćby to co zrobili BRACIA z utworami QUEEN starająć się za wszelką cenę skopiować każdy szczegół z oryginalnej interpretacji.
Niesłychaną dynamiką i temperamentem charakteryzuje się Gwiazda zespołu, dysponująca wielkim głosem Marta Filipkowska. W repertuarze zespołu znajdują się zarówno utwory stricte rockowe jak choćby ,,Cocaine'' (z reperuaru ERICA CLAPTONA), ale też utwory w rodzaju ,,Jesteś lekiem na całe zło'' (KRYSTYNA PROŃKO). 7 SEKUND supportowało występ PERFECTU, a za zgodą Gwiazdy wieczoru nad pięknym Jeziorem Chrzypskim wykonali również na zakończenie ,,Nie płacz Ewka''. Byłby to doprawdy znakomity łącznik, gdyby podczas wykonywania tego utworu muzycy PERFECTU wyszli na scenę i dołączyli do 7 SEKUND. Tak się jednak nie stało -stała się jednak inna niesamowita rzecz: publiczność, która oczekiwała na występ zespołu PERFECT wyraźnie domagała się bisu od grupy 7 SEKUND.
7 SEKUND to zespół koncertujący często na tzw ,,zamkniętych imprezach''. Jeśli jednak zdarzy się okazja usłyszenia zespołu podczas ,,normalnego'' koncertu chętnie z niej skorzystam.
Nad poznańskim Jeziorem Malta w letnie weekendy odbywały się koncerty. Specjalna pływająca po wodzie jeziora scena gościła co jakiś czas wyjątkowo ciekawych wykonawców. 31 lipca 2010 odbył się w tym miejscu koncert tria DAGADANA. DAGADANA (nazwa pochodzi od imion dwóch dziewczyn tworzących wraz z kontrabasistą Mateuszem Pospieszalskim trio) to etniczna mieszanka muzyczna, którą śmiało umieścić można w tzw. nurcie World Music. Dagmara Gregorowicz to niezwykle łatwo zjednująca sobie publiczność osoba obdażona cudownym głosem, wożąca ze sobą na koncerty... zabawki. Te właśnie zabawki okazują się być znakomitymi dodatkowymi instrumentami, a ich zastosowanie w utworach DAGADANY nie ma bynajmniej posmaku kiczu lecz tworzy wspaniały nastrój. Grająca na instrumentach elektronicznych Ukrainka Dana Vynnytska potrafi chwilami zabrać nas przy pomocy elektroniki w dalekie podróże wyobraźni, a M.Pospieszalski (z Tych Pospieszalskich) przydaje muzyce DAGADANY żywe brzmienie zarówno szarpiąc struny gitary basowej jak i kontrabasu, na którym gra też smyczkiem. Wspaniały wręcz kontakt z publicznością zapraszaną do wspólnego muzykowania na scenie oraz przede wszystkim pozostające na długo w mych uszach utwory jak choćby ,,Bosa na rosie'' i ,,A kiedy śpisz (Tango)'' pozostaną wspaniałymi wspomnieniami z tegorocznych maltańskich koncertów na pływającej scenie.
Pamiętnego 27 sierpnia w Gnieźnie przed BUDKĄ SUFLERA wystąpiła młoda, obiecująca (mająca wszakże na swoim koncie już dwie płyty) grupa KUMKA OLIK. Zespół promieniuje wręcz radością grania i wróżę grupie wiele dobrego w przyszłości. Już dziś słuchając takich utworów zespołu jak choćby ,,Podobno nie ma już Francji'' odnoszę wrażenie, iż obcuję z bardzo dojrzałymi i niezwykle utalentowanymi muzykami. Również kontakt zespołu z publicznością uznałbym za wyśmienity. Brawo!
W Gnieźnie zespół suportował BUDKĘ SUFLERA, tydzień później zaś KUMKA OLIK wystąpili w Poznaniu przed STRACHY NA LACHY i MYSLOVITZ.
Kolejne wydarzenie, w jakim miałem przyjemność uczestniczyć to obchody Polskiego Dnia Bluesa w Śremie. Rocznica urodzin Króla Bluesa B.B.KINGA jest pretekstem do corocznych imprez bluesowych pod patronatem Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego w całym kraju. 15 września po raz kolejny w tym roku przybyłem do Śremu. Tam bowiem już od wczesnych godzin popołudniowych na specjalnie zaaranżowanej scenie mieszczącej się na miejskim deptaku odbywał się jam pod hasłem ,,Uliczny spontan'', podczas którego młodzi muzycy mogli zademonstrować przybyłej na Deptak Kościuszki publiczności swoje sposoby interpretacji znanych motywów bluesowych i rockowych oraz po prostu poimprowizować we wspaniałej ulicznej atmosferze, z jaką kojarzony jest przecież od zawsze blues. Wieczorem w restauracji ,,Don Giovanni'' miała miejsce wystawa koncertowych plakatów bluesowych z kolekcji piastującego od 1987 r.stanowisko prezesa Poznańskiego Stowarzyszenia Bluesowego -Krzysztofa Ranusa, z którym miałem okazję porozmawiać o planowanych w Poznaniu koncertach. Przed restauracją na scenie aż do późnych godzin wieczornych byliśmy świadkami trzech wspaniałych koncertów, trzech różnych zespołów ukazujacych trzy różne oblicza muzyki bluesowej.
Jako pierwszy na scenie pojawił się ROBERT KORDYLEWSKI FINGERSTYLE TRIO -trzyosobowy zespół mistrza gitary bluesowej prezentujący akustyczną (a więc tę najbardziej ,,pierwotną'') formę bluesa. Znane standardy jak choćby ,,Corrine Corrina'' MUDDY WATERSA zabrzmiały grane na harmonijce, ,,szczotkowej'' perkusji i tej małej, niepozornej gitarze doprawdy znakomicie. Szczerze mówiąc ta pierwsza część tego bluesowego festiwalu w Śremie nad brzegiem Warty zrobiła na mnie największe wrażenie.
Po krótkiej przerwie, podczas której miałem przyjemność znaleźć się na scenie obok Zdzisława Paterczyka (Polskie Stowarzyszenie Bluesowe) i odebrać nagrodę płytową, na scenę wkroczyła liczna gromada Panów z zespołu BLUE WAVE BAND. Brzmienie oraz image zespołu przywoływały jednoznaczne skojarzenia z BLUES BROTHERS. Blues zabarwiony rytmami boogie, oraz brzmienie wzbogacone instrumentami dętymi porwało publiczność. Tym bardziej, iż w repertuarze zespołu znalazły się takie rzeczy jak ,,Caldonia'' czy ,,Gimme Some Lovin'''. Tu już nie było miejsca na akustyczny blues: bogato zaaranżowane, soczyste i pełne przepychu aranżacyjnego brzmienie grupy ukazało zgoła inne oblicze bluesa. Obok klasycznych utworów, BLUE WAVE BAND zaprezentowali kilka swoich własnych, autorskich kompozycji, utrzymanych w tej samej estetyce brzmieniowej i w niczym bynajmniej nie ustępujących klasyce.
Ostatnim wykonawcą tego ,,mini festiwalu'' był śremski zespół KAPSTEL. Po bardzo długiej (za długiej!) przerwie, ze sceny popłynęła muzyka zdecydowanie zabarwiona rockowym brzmieniem bardzo jednak osadzona w estetyce typowego bluesa.
Tak oto w tych kilku odsłonach podczas dobrych kilku godzin w środku tygodnia (środa) w wielkopolskim 30.tysięcznym Śremie mogliśmy po raz kolejny przekonać się o magii muzyki bluesowej, jej sile i mocy przekazu. Następnego dnia podobna impreza miała miejsce również w Poznaniu, jednak jeśli chodzi o tego typu wydarzenia, zdecydowanie wolę specyfikę mniejszych miast, dlatego w tym roku Polski Dzień Bluesa postanowiłem obchodzić właśnie w Śremie.
Opisane powyżej przygody muzyczne były dla mnie miłymi niespodziankami tegorocznego sezonu koncertowego ,,open air'', który nieuchronnie dobiega końca. Jesienią i zimą mam nadzieję uczestniczyć w wielu wydarzeniach muzycznych odbywających się w salach klubowych i koncertowych, które mają nieco inną specyfikę niźli koncerty na świeżym powietrzu, a najbliższa uczta muzyczna... po raz kolejny w tym roku w Gnieźnie!
Zdjęcia z koncertów:
7 SEKUND: http://www.longplaylive7sekund.jpg.pl/
DAGADANA: http://www.longplaylivedagadana.jpg.pl/
KUMKA OLIK: http://www.longplaylivekumkaolik.jpg.pl/
POLSKI DZIEŃ BLUESA -zdjęcia poniżej: