[more]

Pracownicy oświaty, nauczyciele, oraz działacze samorządu Gminy Dopiewo postanowili tegoroczne Święto Edukacji Narodowej uczcić wyjątkowym koncertem zapraszając do pięknego przestronnego gmachu Gimnazjum w Skórzewie Classic Jazz Quartet oraz Jarka Śmietanę.
Poznański Classic Jazz Quartet powstał w 2000 roku z inicjatywy flecistki: Lidii Sieczkowskiej, która do współpracy w tworzeniu projektu pozyskała pianistę: Piotra Kałużnego oraz kontrabasistę: Zbigniewa Wrombla. Wkrótce kwartet uzupełnił grający na perkusji Krzysztof Przybyłowicz. Od tej pory muzycy współpracują w niezmienionym składzie wykonując repertuar oparty częściowo na muzyce klasycznej Bacha, Chopina czy Debussy'ego zbudowany w formie jazzowych transkrypcji oraz traktujący niejednokrotnie klasykę zaledwie jako punkt wyjścia. Classic Jazz Quartet ma na swym koncie kilka płyt. Muzycy tworzący zespół to cztery wybitne osobowości współczesnego środowiska muzycznego mające za sobą współpracę z takimi postaciami jazzu jak: Michał Urbaniak, Zbigniew Namysłowski, Andrzej Jagodziński czy Jarek Śmietana.
To właśnie z Śmietaną kwartet wystąpił 14 października na pięknie oświetlonej scenie w przestrzennym hallu Gimnazjum w podpoznańskim Skórzewie dla ok 250 osób.
Koncert zaplanowano na godz. 18:00, lecz oficjalna część uroczystości rozpoczęła się godzinę wcześniej. Dwiema transkrypcjami klasyki pochodzącymi z repertuaru Classic Jazz Quartet rozpoczął się koncert będący niezwykłym przeglądem tego co w Muzyce najpiękniejsze, począwszy od standardów polskiej piosenki jak: ''Ostatnia niedziela'' czy ''Cała jesteś w skowronkach'', poprzez przepiękny ''Albatross'' z repertuaru Fleetwood Mac i ''My Love And Inspiration'' -Śmietany, a na klasyce Hendrixa zakończywszy (''Red House Blues'' i zagrany na bis ''Little Wing'').

Tradycją stało się iż w przypadku koncertów Jarka Śmietany, mam przyjemność być świadkiem prób przed występem -tak było i tym razem. Zarówno Jarek jak i Classic Jazz Quartet to Muzycy z tzw.''najwyższej półki'', dla których wspólne dopracowanie wykonania któregokolwiek utworu nie jest swoistym wyzwaniem, lecz po prostu okazją do wzajemnych spostrzeżeń i wymiany pomysłów dotyczących sfery interpretacyjnej. Tak było i tym razem, gdy ustalano repertuar tego szczególnego koncertu dla tak specyficznej i mogącej okazać się niezwykle wymagającą publiczności. Ustalono repertuar, dopracowano pewne szczegóły aranżacyjne i za kilkadziesiąt minut rozpocząć miał się te wyjątkowy okolicznosciowy koncert.

Z początku dość chłodna publiczność dała się już po kilkunastu minutach porwać Muzyce i tej niezwykłej magii jaką potrafi stworzyć Śmietana w czasie występu. Gorące owacje towarzyszyły poszczególnym utworom a już same zapowiedzi niektórych tytułów wywoływały gromkie brawa. Dzięki flecie L.Sieczkowskiej brzmienie zespołu oscylowało wokół klasyki a niejednokrotnie podkreślało sentymentalny charakter takich kompozycji jak choćby przepiękna ''My Love And Inspiration''. Wirtuozeria Zbyszka Wrombla niejednokrotnie zaskakiwała podczas niejednego utworu, kiedy to kontrabas wysuwał się na plan pierwszy, skupiając uwagę słuchaczy. Doskonale zabrzmiał Piotr Kałużny wzbogacający brzmienie instrumentami klawiszowymi a pełen nieokiełznanej energii Krzysztof Przybyłowicz, jakiego również miałem okazje pierwszy raz słyszeć z Jarkiem Śmietaną na jednej scenie dowiódł wraz z Z.Wromblem po raz kolejny jak ważna jest perfekcyjnie sprawna i wyposażona w ogromną fantazję interpretacyjną sekcja rytmiczna. Nie tylko w muzyce jazzowej, lecz także w repertuarze opartym na tzw.muzyce rozrywkowej czy rocku, niezwykle ważnymi okazują się partie basu w idealnej harmonii współpracujące z perkusją. Wrombel-Przybyłowicz to sekcja doskonała i jak okazało się w Skórzewie również idealnie wspierająca brzmienie Jarka Śmietany.

Cieszę się iż pomimo że koncert był imprezą zamkniętą, niebiletowaną, miałem okazję byc jego świadkiem. Dzięki temu dane mi było usłyszeć tak niepowtarzalny efekt, będący konstelacją opartą na fuzji poznańskiego Classic Jazz Quartet i wirtuozerskiego geniuszu Jarka Śmietany.

PRIVATE COLLECTION
BRAD TERRY feat.JAREK SMIETANA: Brad Terry Plays Gershwin /CD Medialogic/
Rhapsody In Blue (Intro); Our Love Is Here To Stay; Soon; The Man In Love; But Not For Me; It Ain't Necessarily So; I Got Rhythm; They Can't Take Got Away From Me; Someone To Watch Over Me; Love Walked In Summertime
Wspaniała fuzja dwóch wielkich postaci współczesnego jazzu w repertuarze złożonym z najwybitniejszych dokonań George'a Gershwina!
Klarnecista Brad Terry lekcje gry pobierał u samego Benny Goodmana, nic dziwnego iż po śmierci Goodmana w 1986 stał się niejako kontynuatorem jego dzieła. Hołdując tradycji Terry potrafił jednocześnie bardzo intensywnie odcisnąć własne piętno interpretując klasyków... takich choćby jak Gershwin, czego przykładem jest omawiana płyta. Oprócz gry na klarnecie, Brad Terry doskonale gwiżdże co sytuuje go w tej niekonwencjonalnej dziedzinie w pozycji niedoścignionego lidera. Artysta z gwizdu potrafił uczynić pełnoprawny środek wyrazu będący niejako równoprawnym instrumentem. Na niniejszej płycie doskonale brzmią wygwizdywane przez Terry'ego zawiłe struktury melodyczne będące improwizowanymi solówkami w takich utworach jak: ''Soon'', ''Love Walked In'' czy ''They Can't Take Got Away From Me''.
Jarek Śmietana towarzyszący Terry'emu na płycie niezwykle często przejmuje stery lidera okraszając piękne kompozycje Gershwina wspaniałymi solówkami. Jedna z nich ozdabia temat: ''The Man In Love'' czyniąc tą blisko 9-minutową interpretację znanego wszystkim motywu jednym z najpiękniejszych wykonań ostatnich lat na świecie.
Doskonałą sekcję rytmiczną tego akustycznego projektu tworzą: Andrzej Cudzich (kontrabas) i Andrzej Dąbrowski (perkusja). Skład kwartetu wyborny! Nic dziwnego, iż płytę zaliczyć można do kanonu jazzu w kategorii akustycznych kwartetów klasycznego jazzu.
Perkusja Dąbrowskiego brzmi rewelacyjnie w takich tematach jak choćby: ''But Not For Me'' czy stonowany: ''It Ain't Necessarily So'', gdzie wraz z kontrabasem Cudzicha tworzy niejako klimat całego nagrania. W drugim z wymienionych mamy też zagrane w nieosiągalny dla większości gitarzystów swiata sposób ''śmietankowe solo''. Klarnet Terry'ego i gitara Śmietany uzupełniają się doskonale w tych znanych ''od zawsze'' gershwinowskich tematach.
Skoczny i zawadiacki temat: ''I Got Rhythm'' to jedna z najczęściej wykonywanych kompozycji Gershwina a zarazem dzięki wspaniałej progresji akordów nadający się doskonale do tańca. Chciałoby się rzec iż podczas słuchania interpretacji tego utworu przez ten doskonały kwartet: ''uszy nie nadążają'' z wychwyceniem w niesłychanym tempie wykonywanych struktur melodycznych przez Śmietanę. Na domiar mamy tu wspaniale synkopujący kontrabas i zaskakujące króciutkie sola perkusyjne podczas zmian rytmicznych.
Prawdziwe wytchnienie po skocznych szaleństwach następuje podczas: ''They Can't Take Got Away From Me'', wykonanego w sposób może zbyt podręcznikowy i niczym nie zaskakujący (poza wyłamującym się wszelkim klasyfikacjom gwizdowi klarnecisty), jednakże ukazujący w pełnej krasie wirtuozerię zarówno Terry'ego jak i Śmietany tym razem ściśle zawartą w ramach określonej struktury kompozycji.
Niezwykłym nawiązaniem do klasycznych rozwiązań partii klarnetu spod znaku B.Goodmana jest zastosowanie melodyki w ''Someone To Watch Over Me''. Tu klarnet Terry'ego najbardziej chyba kojarzy się z dokonaniami jego nauczyciela.
W ''Love Walked In'' największą ozdobą jest ponownie gwizdane solo, przy wtórze szczoteczek perkusji i ''wędrujących'' akordów kontrabasu.
Czy można wyobrazić sobie piękniejsze zakończenie gershwinowskiej płyty nagranej przez tak znamienity kwartet niż ''Summertime''? Choć temat ten można znaleźć na różnych płytach Jarka Śmietany jakie ukazały się na przestrzeni wielu lat, za każdym razem mamy do czynienia z jedyną w swoim rodzaju oryginalną i niepowtarzalną interpretacją. Tak jest i na tej płycie; tu każdy z instrumentów gra w sposób przypisany indywidualnie temperamentowi każdego z doskonałych instrumentalistów ukazując niezwykłą harmonię i symbiozę kwartetu.
Doskonała, klasyczna płyta.
KLAUS LENZ BIG BAND: Hi-De-Ho. Tour -Highlights 2010 /2CD's 2010 Sechzehnzehn/
CD1: Afternoon In Berlin; Moderation; A Little Tune For Eric; Peace; Moderation; I Love The Life I Live; Georgia; Moderation; Serenade Mysterioso; Moderation; Higher; Moderation; Blues fur L.; Night In Tunesia
CD2: The Preacher; Reverend Lee; Rosetta; Moderation; God Bless the Child; Moderation; The Old New Way; Spinning Wheel; Stormy Monday Blues; La Fiesta; Moderation; Hi-De-Ho
Klausa Lenza Jarek Śmietana poznał podczas koncertów jego zespołu w Krakowie jeszcze na początku lat 70-tych, kiedy to Lenz koncertował w Polsce wykonując repertuar w dużej części oparty na repertuarze Blood Sweat And Tears. Wówczas to, podczas jam sessions doszło do współpracy, która jak miało się okazać przetrwała do dnia dzisiejszego. Pierwsze profesjonalne tournee Śmietany odbyło się właśnie z zespołem Lenza na terenie ówczesnego NRD. Pierwszym zapisem fonograficznym Jarka Śmietany, a więc pierwszą okazją do usłyszenia Genialnego Gitarzysty na prawdziwej płycie był natomiast longplay dokumentujący festiwal ''Jazz Jamboree '74 Vol.1''.
Wydawnictwo ''Hi-De-Ho'' zawiera zapis koncertu Big Bandu Klausa Lenza jaki odbył się w Berlinie 31 marca 2010, uzupełniony o jedno nagranie z koncertu w Wurzen pięć dni wcześniej, oraz dwa fragmenty z występu orkiestry w Dreźnie 26 marca.
Koncert rozpoczyna się delikatnymi partiami trąbki przywodzącymi na myśl stylistykę interpretacyjną Chucka Mangione. Gdy pojawiają się partie wibrafonu i delikatne dźwięki gitary Jarka Śmietany, kompozycja Lenza: ''Afternoon In Berlin'' rozwija się ukazując pełnię brzmienia wspaniałego big bandu. Niesłychany kunszt band leadera i trębacza dostrzegalny jest już od pierwszych minut koncertu. Na uwagę zasługują też wspaniałe partie gitary basowej Petera Inagawy oraz doskonałe, rozimprowizowane solo saksofonu altowego Ernsta -Ludwiga Petrowsky'ego ozdabiające to 10-minutowe intro koncertu.
Podczas całego zawartego na dwupłytowym wydawnictwie koncertu, mamy okazję usłyszeć też żywo i entuzjasycznie reagującą publiczność, która nagradza każdą solówkę gromkimi brawami, sprawiając iż podczas słuchania nagrań można odnieść wrażenie bezpośredniego uczestnictwa w wielkim koncercie. Materiał na płytach został doskonale zmontowany i nie pozbawiony zapowiedzi oraz często żartobliwych komentarzy Klausa Lenza. Podczas drugiej jego kompozycji w zestawie: ''A Little Tune For Eric'' mamy okazję usłyszeć piękną solówkę Jarka Śmietany przechodzącą w swobodną impresję gitarową kończącą utwór.
''Peace'' z kolei to kompozycja Horace Silvera, po którą sięgneli muzycy podczas berlińskiego koncertu.
Klaus Lenz współpracuje z wieloma wokalistami. Jednym z nich jest Hansi Klemm, który pojawia się w utworze Willie Dixona: ''I Love The Life I Live'' ozdobionym organami Hammonda i doskonałą jak zwykle gitarą Śmietany. Niezwykle żywiołowo wykonany standard przywodzi na myśl niektóre ostatnie dokonania Jarka Śmietany rozszerzające ramy powszechnie stosowane wobec muzyki nazywanej jazzem. Obdarzony głębokim ''czarnym'' głosem Klemm wykonuje w dalszej części koncertu nieśmiertelną: ''Georgię'' a w tle towarzyszy nam rewelacyjna sekcja dęta z delikatnymi, subtelnymi dźwiękami gitary i pasażami fortepianowymi. Potęga brzmienia doskonałego big bandu robi doprawdy ogromne wrażenie!
Gitara Śmietany jest bardzo znaczącym elementem brzmienia uzyskanego przez zespół Lenza; wspaniałe partie gitary słyszymy m.in. w: ''Serenade Mysterioso''.
Kolejnym ''głosem'' zaproszonym do udziału w koncercie jest współpracująca z Lenzem niemal od początku jego muzycznej kariery wokalistka Uschi Bruning, z którą Klaus Lenz pojawił się w Polsce po raz pierwszy już w 1974 roku na ''Jazz Jamboree''. Z wielką ekspresją Bruning wykonuje standard: ''Higher'', oraz: ''Blues fur L.'' wzbogacony partią saksofonu tenorowego Konrada Kornera. To niesłychane, iż pośród muzyków byłego NRD istnieje tak wielu doskonałych wirtuozów jazzowych, o których najzwyczajniej w świecie wielu miłośników jazzu zapatrzonych w jazz (nazwijmy go): światowy, oraz zafascynowanych zjawiskiem (oczywiście doskonałego) jazzu w Polsce po prostu nie słyszało. Kolejnymi takimi postaciami wschodnio -niemieckiego jazzu są choćby: wspomniany saksofonista Ernst -Ludwig Petrowsky i trębacz Jens Winter, których partie ozdabiają kolejny nieśmiertelny temat wykonany w Berlinie: ''Night In Tunesia'' -Dizzy Gillespiego zakończony fantastyczną wręcz solówką perkusji (Conny Bauer).
Myślę iż po przemianach politycznych w Europie i otwarciu granic (zarówno w sensie dosłownym jak i stricte muzycznym) polscy miłośnicy Muzyki (w tym również jazzu) niesłusznie odrzucili niejako z kręgu swych zainteresowań muzykę z tzw. dawnego bloku socjalistycznego. Druga sprawa, iż łatwiej dziś usłyszeć (zarówno w radio jak i podczas koncertów) w Polsce wykonawców z tzw. Zachodu niż muzyków z dawnego NRD, Czechosłowacji czy Węgier. To samo dotyczy płyt, a omawiany w tym miejscu album jest żywym tego przykładem, gdyż nie trafił i zapewne już nie trafi na polskie półki sklepów muzycznych. Przed laty nagrania płytowe z NRD czy Czechosłowacji były niemalże jedynymi dostępnymi na naszym rynku fonograficznym pozycjami zza granicy. Dziś natomiast (co stanowi swoiste kuriozum); są trudniej dostępne niż światowe produkcje.
Minęła godzina, skończyła się pierwsza płyta albumu, a ja odnoszę wrażenie iż skończyła się pierwsza strona płyty winylowej i podchodzę do gramofonu by przełożyć ją na drugą stronę. Spoglądam na tytuły utworów z drugiej płyty (strony) czekających na odtworzenie, a tam mnóstwo perełek: jest ''God Bless the Child'', jest ''Spinning Wheel'', ''La Fiesta'' Corei... Nie. Nie idę zaparzyć herbaty -włączam od razu :) .
Na początek drugiej godziny z Big Bandem Klausa Lenza -tradycyjnie wykonany: ''The Preacher'' Horace Silvera z wspaniałymi solówkami trąbki i saksofonu. Na scenę powraca U.Bruning by odśpiewać z bluesową ekspresją: ''Reverend Lee'', po niej pojawia się ponownie H.Klemm by z niebywałym swingiem zaśpiewać na tle dęciaków i cudownie ''śmietankowo plumkającej'' gitary ''Rosettę''.
Pora na jeden z największych standardów wszechczasów: ''God Bless the Child'' -Billie Holiday w zaskakującej interpretacji. W części środkowej bowiem mamy do czynienia z niezwykle dynamicznym rytmem zespołu, a utwór okraszony jest żywiołowymi solówkami trąbek i saksofonu oraz partiami Hammondów.
Przed swoją autorską kompozycją: ''The Old New Way'' Lenz opowiada o Jarku Śmietanie, który w tym właśnie utworze błyszczy jazz rockową ekspresją. Jest to utwór zdecydowanie mogący być firmowanym jako: Jarek Śmietana & Klaus Lenz Big Band, gdyż głównymi instrumentami w tym nagraniu są właśnie ''śmietankowa'' gitara i ''lenzowa'' trąbka, a zespół pełni tu rolę czysto akompaniującą. Doskonały duet dwóch muzycznych przyjaciół, którzy wspólnie zagrali podczas swej 40-letniej (!) współpracy setki koncertów, a zarazem ''łakomy kąsek'' dla zaprzysiężonych fanów Śmietany, do których się zdecydowanie zaliczam.
''Spinning Wheel'' to utwór z repertuaru Blood Sweat & Tears ogrywany przez zespół Lenza przez wszystkie dziesięciolecia kariery. Nie mógł zabrzmieć doskonalej w tym wykonaniu! H.Klemm osiągnął wyżyny maestrii wokalnej odśpiewując tekst w pełen charyzmy i ekspresji sposób a rozimprowizowana końcówka utworu pozwoliła całemu zespołowi wyzwolić swe dźwiękowe fantazje.
''Stormy Monday Blues'' to już nagranie z klubu ''Chili'' w Wurzen. Maniera wokalno -interpretacyjna śpiewającej w tym utworze Bruning oraz stylistyka całości utworu nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Pojawiły się tu jednak solówki zapowiedzianych przez wokalistkę: Petrowsky'ego i Śmietany, które wybroniły ten utwór.
Słuchając całego albumu mamy wrażenie niezwykłej spójności i pod koniec programu, gdyby nie informacja że dwa ostatnie utwory zarejestrowane zostały już podczas show w Dreźnie, możnaby najzwyczajniej tego nie dostrzec.
''La Fiesta'' Chicka Corei to temat, z którym zmierzyło się już wielu jazzmanów, niezwykle rzadko jednak wychodząc z tego wyzwania zwycięsko. Doskonali instrumentaliści: Hugo Read (saksofon) i Wolfgang Fiedler (organy) oraz cały band pod dyrekcją Lenza sprawili, iż to jedna z najlepszych znanych mi interpretacji tego tematu. Przez ponad 10 minut Klaus Lenz ukazał wszelkie atrybuty tej oryginalnej i rozbudowanej kompozycji. Każdy dźwięk robi tu wrażenie dokładnie przemyślanego i dokładnie opracowanego, choć niniejsza interpretacja nie schlebia bynajmniej atrybutom oryginału. Partie klawiszy niejednokrotnie wybiegają poza ramy tego co Corea ułożył pisząc swój najsłynniejszy chyba utwór, a tak ukochana przez Lenza sekcja dęta wygrywa chwilami również nuty, których nie zapisał pierwotnie kompozytor.
Lenz przedstawia na koniec wszystkich uczestników dwugodzinnego show zapisanego na tych dwóch doskonałych płytach (m.in. ''Jarek Smietana aus Polen'' :) ), po czym zespół wykonuje tytułowy temat wydawnictwa, kompozycję Carol King: ''Hi-De-Ho'' odśpiewaną w wielkim finale przez duet Hansi Klemm & Uschi Bruning i ozdobioną solówką Śmietany. Wspaniały finał i doskonałe zakończenie albumu!
Szkoda, iż te wspaniałe płyty nie zostały rozpowszechnione w naszym kraju. Może warto czasem sięgnąć po muzykę tworzoną i nagrywaną tak przecież niedaleko?
Kilka dni po doskonałym koncercie Jarka Śmietany z grupą Classic Jazz Quartet, wpadła mi w ręce płyta Hanny Banaszak z tekstami Jonasza Kofty, która powstała przy znaczącym wkładzie Piotra Kałużnego -pianisty zespołu.
HANNA BANASZAK: Kofta /CD Fonografika/
Radość o poranku; Wyspa (fragment); Samba życia; Kiedy księżyc jest w nowiu; Samba na jedną nutę; Stoisz w kolejce po moje serce; Źródło; Popołudnie; Samba przed rozstaniem; Wołanie Eurydyki; Trzeba marzyć; Samba trawy; Samba w południe; Rozmyślania na dworcu (fragment); Po karnawale; Pamiętajcie o ogrodach
W dwudziestą rocznicę śmierci Jonasza Kofty Hanna Banaszak postanowiła złożyć hołd poecie i autorowi piosenek, które częściowo zostały napisane właśnie dla niej. Do nich należą: ''Samba przed rozstaniem'', ''Wołanie Eurydyki'', ''Samba w południe'', ''Samba trawy'', ''Samba na jedną nutę'', ''Po karnawale'' i ''Kiedy księżyc jest w nowiu'' -wszystkie nagrane w nowych współczesnych wersjach. Oprócz nich Hanna Banaszak postanowiła dołączyć do programu płyty dwie piosenki napisane dla niej przed laty a nigdy przedtem nie nagrane: ''Stoisz w kolejce po moje serce'' oraz ''Samba życia''. Płytę uzupełniły nagrane przez Banaszak najsłynniejsze z piosenek Jonasza Kofty spopularyzowane wcześniej przez innych artystów jak: ''Radość o poranku'' i nieśmiertelna: ''Pamiętajcie o ogrodach''. W program płyty wpleciono trzy recytacje fragmentów wierszy.
Doskonale słucha się tej płyty, która zachowując charakterystyczny dla Kofty klimat wyprodukowana została w bardzo nowoczesnej konwencji z zastosowaniem najrozmaitszych efektów i groove'wów. Nieprawdopodobnym wydaje się fakt, iż jedna z najpiękniejszych piosenek z płyty została nagrana dopiero teraz. Myślę o ''Stoisz w kolejce po moje serce'', do której muzykę napisał Piotr Kałużny. Jego rola w stworzeniu tej wspaniałej płyty jest nieoceniona bowiem poza napisaniem tej wspaniałej melodii, ozdobił większość nagrań doskonałymi partiami fortepianu oraz co wynika z podziękowań Piosenkarki umieszczonych na okładce: miał istotny wpływ na całokształt projektu.
Niewątpliwą ozdobą płyty poza partiami Kałużnego jest też trąbka jednego z czołowych polskich trębaczy: Jerzego Małka, który doskonale brzmi w takich choćby utworach jak: ''Samba życia'' czy ''Samba przed rozstaniem'' (wspaniałe długie solo w drugiej części).
Na szczególną uwagę zasługuje melorecytowane: ''Popołudnie'', które wprowadza nas w wyjątkowy nastrój nostalgii i zadumy. Głównym atrybutem poza pięknym tekstem jest interpretacja Hanny Banaszak, która swą kobiecością po prostu ...chwyta za serce. Do tego cudne partie fortepianu, skrzypce i gitara klasyczna -wszystko!
Płyty doskonale słucha się jako całości i choć wydawałoby się, iż te przeróżne samby kojarzyć powinny się z ciepłym klimatem, to w połączeniu z tekstami Kofty, wspaniale słucha się ich w długie jesienne wieczory.
Trudno byłoby sobie wyobrazić płytę złożoną z najważniejszych śpiewanych tekstów Kofty bez: ''Pamiętajcie o ogrodach'' z muzyką Jana Pietrzaka. ''Ogrody'' w bardzo nowoczesnej bluesowej interpretacji kończą ten nastrojowy album.
''Kofta'' Hanny Banaszak to kolejna piękna płyta, z której utwory miast lśnić na antenie radiowej latami, po krótkiej kampanii w Polskim Radio niestety przepadła na polskim rynku. Polski rynek płytowy od zarania dziejów nie rządził się normalnymi prawami; w czasach PRL-u przeceniano wiele longplayów zalegających półki księgarń, a dziś niektóre z nich osiągają na giełdach i aukcjach internetowych zawrotne ceny (jak choćby płyty Novi Singers, czy kroniki ''Jazz Jamboree'', które spotkać można z charakterystyczną fioletową pieczęcią na okładce). Być może czas na pewne płyty wydawane obecnie, również dopiero nastąpi.
fot. oraz skany okładek: R.R.