│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

12 stycznia 2012

Herbie Hancock (1)

Herbie Hancock -pianista i kompozytor, którego kariera trwa od... ponad 60 lat. Pianista zadebiutował bowiem w wieku 11 lat wraz z Chicago Symphony Orchestra grając utwory Mozarta. Kto wie czy jego późniejsza kariera nie potoczyłaby się w kierunku muzyki klasycznej, gdyby muzyk nie przeprowadził się 10 lat później do Nowego Jorku gdzie poznał ludzi związanych z legendarną dziś wytwórnią Blue Note i muzyków takich jak Donald Byrd, Dexter Gordon i Freddie Hubbard. To właśnie pierwszy z wymienionych jazzmanów usłyszawszy grę 20-letniego wówczas pianisty dostrzegł tkwiące w nim atrybuty muzyka improwizującego i zaprosił go do swego zespołu.

[more]

Rok później Hancock pod swoim nazwiskiem zadebiutował albumem: ''Takin' Off'', na którym dał się poznać jako świetny kompozytor, a temat pochodzący z płyty: ''Watermelon Man'' stał się jego pierwszym przebojem. Krótko potem wstąpiwszy w skład kwintetu samego Milesa Davisa, Hancock stał się jednym z najbardziej pożądanych muzyków sesyjnych. Tworząc wraz z Ronem Carterem i Tony Williamsem słynną sekcję Davisa, muzyk nagrywał też płyty z własnymi projektami angażując do współpracy m.in. wspomnianych D.Byrda i F.Hubbarda, a także m.in.: Granta Greena i Rona Cartera. Efektem sesji z lat 60-tych dla Blue Note były tak ''pomnikowe'' dziś albumy jak: ''My Point Of View'' (1963), ''Empyrean Isles'' (1964, kolejny wielki przebój: ''Cantaloupe Island'') czy: ''Maiden Voyage'' (1965). 

PRIVATE COLLECTION

 

 Herbie HANCOCK: My Point Of View /CD 1999/2011(1963) Blue Note/
Blind Man, Blind Man; A Tribute To Someone; King Cobra; The Pleasure Is Mine; And What If I Don't; Blind Man, Blind Man (Alternate Take)

"My Point Of View'' to druga płyta firmowana nazwiskiem Herbie Hancock jaka ukazała się rok po debiutanckiej: ''Takin' Off'' (1962). Okres kiedy płyta została nagrana przypada niemal w przeddzień rozpoczęcia kilkuletniej współpracy pianisty z kwintetem Milesa Davisa, w składzie którego znaleźć miał się też perkusista Anthony Williams zaproszony przez Hancocka na sesję wraz z basistą: Chuckiem Israelsem. Doskonały i zarazem niepowtarzalny skład septetu tworzyli też: (uważany za odkrywcę lidera) Donald Byrd, puzonista: Grachan Moncur III i saksofonista: Hank Mobley -w sekcji dętej, oraz gitarzysta Grant Green. Biorąc pod uwagę, iż pierwszy album Hancock nagrał w kwintecie -było to dość duże wyzwanie dla młodego 23-letniego wówczas lidera -pianisty. Sprawdził się jednak doskonale zarówno jako kompozytor, aranżer, instrumentalista i lider tak dużego składu. Fuzja potencjału poszczególnych instrumentalistów okazała się niezwykle trafiona. Utożsamiany z nurtem hard bopu: Byrd, będący pod silnym wpływem bluesa: Green, pełen ognia sposób gry młodego Williamsa poparty partiami Israelsa, puzon Moncura i tenor Mobleya, a nad wszystkim panujący fortepian Hancocka -okazały się receptą na doskonałą sesję. Jedyną i niepowtarzalną. I choć nie ma na tym krążku tak rozpoznawalnych tematów Hancocka z tego okresu jak: ''Watermelon Man'' czy: ''Cantaloupe Island'' -to wszystkie pięć kompozycji znajdujących się w programie płyty cechuje niezwykłe bogactwo brzmieniowe i aranżacyjne robiące wrażenie, iż doprawdy nie dałoby się ''wycisnąć'' z tego składu więcej. To również zestaw utworów bezwzględnie bardziej zróżnicowanych stylistycznie niż na debiutanckim albumie sprzed roku.
Płytę otwiera (mogący wywoływać skojarzenia pod względem stylistyki z: ''Watermelon Man'' z poprzedniego albumu): ''Blind Man, Blind Man'' napisany przez Hancocka pod wpływem wspomnień z Chicago związanych z postacią niewidomego gitarzysty grającego na ulicach. Doskonale brzmi sekcja dęta a bluesowe zagrywki Greena nadają utworowi szczególnej  specyfiki. Udział w sesji gitarzysty wydaje się być strzałem w dziesiątkę; niejednokrotnie bowiem charakter nagrań bardzo wiele zyskuje dzięki niemu na potencjale brzmienia. Podkład rozbrzmiewa w umiarkowanym rytmie a na czele pojawiają się w tym utworze na zmianę: akordowe partie fortepianu, saksofon Mobleya i gitara.  
Liryczny klimat charakteryzuje: ''A Tribute To Someone''; tu dominuje tak doskonale rozpoznawalne brzmienie Byrda, z którym formę dialogu podejmuje z początku nieśmiało Mobley, by w połowie nagrania uraczyć nas jedną z najlepszych swoich solówek na całej płycie. Doskonale synkopuje perkusja, a partie basu przyprawiają wręcz o dreszcze gdy na ich tle dochodzi wreszcie do głosu Hancock. Na koniec wraca Byrd kończąc dźwiękami trąbki tą przepiękną niemal 9-minutową kompozycję.
Chorusowe partie dęte są domeną: ''King Cobra'' spajając całość utworu. Pomiędzy nimi pojawiają się swobodne i rozimprowizowane solowe partie trąbki, saksofonu i wreszcie tak mało słyszalnego do tej pory na płycie puzonu G.Moncura III. Jest też robiące wrażenie czystej improwizacji solo Hancocka i doskonała solówka perkusji. To najbardziej oddalone od specyfiki hard bopu, z jaką kojarzono wówczas pianistę, nagranie na tej płycie.
''The Pleasure Is Mine'' to piękna choć prosta ballada, dzięki partiom dętym mogąca przywoływać chwilami skojarzenia z aranżacjami typowymi dla big bandów. W bardzo tradycyjny i melancholijny sposób nawiązująca do klasycznego orkiestrowego brzmienia jazzu lat 50-tych.
Podstawowy program albumu kończy bluesowy: ''And What If I Don't'' ozdobiony partiami Byrda i Mobleya, z bardzo jednak ''mało wylewnym'' solem Granta Greena - a wydawać by się mogło, iż w tej estetyce właśnie gitarzysta powinien zabłyszczeć w najjaśniejszym świetle.
Edycje płyty z lat 1999 i 2011 uzupełnione są alternatywną, próbną wersją: ''Blind Man, Blind Man'' umieszczoną wraz z krótkim dialogiem ze studia. Zdecydowanie inaczej brzmią tu w odniesieniu do ostatecznej wersji solówki: Mobleya, a szczególnie: Greena. Ciekawostka.
Skład:
Herbie Hancock – fortepian
Donald Byrd – trąbka
Grachan Moncur III – puzon
Hank Mobley – saksofon tenorowy
Grant Green – gitara
Chuck Israels – kontrabas
Tony Williams – perkusja

 Herbie HANCOCK: Empyrean Isles /CD 1999/2011(1964) Blue Note/
One Finger Snap; Oliloqui Valley; Cantaloupe Island; The Egg; One Finger Snap (Alternate Take); Oliloqui Valley (Alternate Take)

''Empyrean Isles'' to czwarty album Hancocka, wydany po dość specyficznej płycie: ''Inventions & Dimensions'' (1963). To jeden z najsłynniejszych albumów jazzowych lat 60-tych (to tutaj właśnie znalazły się słynne: ''One Finger Snap'' i przede wszystkim: ''Cantaloupe Island''), a przez wielu płyta ta uważana jest za esencję stylu wczesnego Hancocka.
Zwana ''Niebieskim Albumem'' płyta: ''Empyrean Isles'' nagrana została w wyśmienitym składzie i doskonałym dla Hancocka okresie (od roku bowiem grał w kwintecie Milesa Davisa). W składzie kwartetu znaleźli się: doskonały Freddie Hubbard (trąbka) i sekcja rytmiczna: Ron Carter i Tony Williams (obaj również grający w tym czasie w zespole Davisa).
Zestawienie trzech muzyków z zespołu Davisa spowodowało w czasie gdy ukazał się album, spekulacje dotyczące brzmienia jakiemu mogli wszyscy trzej ulec w ''davisowskiej szkole'' i opinie niektórych krytyków, iż płyta brzmi jak album Davisa, tylko że ...bez Davisa. Wobec takich opinii, bardzo niewdzięczna rola przypadła w nagraniu płyty Freddie Hubbardowi (notabene grającemu tu nie na trąbce, lecz kornecie). Ponadto, dopuszczano się porównań z septetowym: ''My Point Of View'' wydanym rok wcześniej, gdzie sekcję dętą stanowiło aż trzech muzyków (Byrd, Moncur III, Mobley). Upływ czasu zweryfikował jednak wiele opinii i dziś po latach płyta ta uważana jest za jedną z najlepszych sesji dla Blue Note w latach 60-tych, zysując mocną i stałą pozycję w różnego rodzaju zestawieniach kanonu muzyki jazzowej.
Zastąpienie trąbki kornetem pozwoliło uzyskać na płycie cieplejszy jakby dźwięk, a brak w składzie saksofonu pozwolił bardziej odsłonić możliwości interpretacyjne Hancocka i Hubbarda a także zatrzeć niejako granicę między strukturą kompozycji a improwizacją. Tym razem Hancock -kompozytor pozostawił sobie, Hubbardowi i sekcji rytmicznej zdecydowanie więcej miejsca na swego rodzaju elastyczność i swobodę interpretacji. Słuchając tej płyty pod względem kompozycyjnym odnieść można wrażenie, iż niejednokrotnie Hancock pozostawił między nutami dużo pustej przestrzeni jaką wypełnić miała fantazja Hubbarda. Dzięki temu słuchając: ''Empyrean Isles'' odnieść możemy wrażenie uczestnictwa w zbiorowym tworzeniu i budowaniu muzyki. Freddie Hubbard w roku 1964 miał już za sobą doświadczenia improwizacyjne zebrane podczas wspólnych sesji choćby z Johnem Coltranem, Ornette Colemanem czy Ericem Dolphy. Carter i Williams z kolei stanowili wówczas najbardziej pożądaną sekcję rytmiczną, gwarantującą pełne zaangażowanie i udział w nagraniach dalece wybiegający poza schematy. Sam Hancock natomiast na tej właśnie płycie mógł tak naprawdę po raz pierwszy zaspokoić swoje żądze w tworzeniu eterycznych i mieniących się złożoną melodyką partiach.
''One Finger Snap'' od pierwszych dźwięków po prostu porywa! To nagranie należy zdecydowanie do Hubbarda ''malującego'' improwizowane partie na tle szalejącej w tle perkusji i ''galopady'' tworzonej przez kontrabas Cartera. W środkowej części Hancock ''zrywa się'' z pozycji akompaniatora serwując solówkę pełną zawiłych i zagranych w szybkim tempie partii, by na koniec ponownie ''wstąpić w szereg'' ustępując miejsca kornetowi Hubbarda. Ten z kolei niemal spontanicznie przestaje grać robiąc miejsce szalejącemu za perkusją Williamsowi. Mistrzostwo świata!
W umiarkowanym tempie utrzymana jest: ''Oliloqui Valley'', gdzie w lekkim, pełnym przestrzeni klimacie Hancock tworzy pełne melodyki pasaże dźwiękowe. Tej właśnie przestrzeni mogło brakować pianiście podczas nagrań w siedmioosobowym składzie sesji: ''My Point Of View'', mogącej robić w konfrontacji z tą płytą wrażenie: zatłoczonej. W ''Oliloqui Valley'' jest miejsce zarówno na długie, ''wylewne'' sola Hubbarda jak i pełną fantazji solową impresję kontrabasu Cartera. Muzyka snuje się jakby poza ramami czasu, wyzwolona spod jakiejkolwiek presji struktury kompozycji.
''Cantaloupe Island''... No cóż, słuchając tego tematu można podziwiać zdolność Hancocka do tworzenia... przebojów, czego dowody mieliśmy przez wiele późniejszych lat. To niewątpliwie jeden z najsłynniejszych tematów muzyki jazzowej i jak miało okazać się po latach... również ''okołojazzowej'' i ponadczasowej -bez dwóch zdań. Są jednak na tej płycie także bardziej ''zaangażowane'' strukturalnie utwory, wobec których: ''Cantaloupe Island'' stanowi zaledwie melodyjny i rytmiczny przerywnik na tym albumie. Myślę też, że nie bez powodu utwór ten rozpoczyna drugą stronę oryginalnego longplaya będąc dzięki temu łatwo dostępnym na czarnej płycie do singlowego odtworzenia.
Najdłuższym i zarazem najbardziej rozbudowanym fragmentem płyty jest kończący podstawowy program płyty: ''The Egg''. Najwyraźniej zmierzający ku free jazzowi w swej strukturze utwór w tym zestawie, ozdobiony jest improwizowanymi partiami kornetu oraz długą partią grającego smyczkiem Cartera. W połowie nagrania pojawiają się klawisze lidera budujące krótkie urywane motywy melodyczne i tworzące akordową progresję. To prawdziwa 14-minutowa improwizacja oparta na fantazji i wyobraźni muzycznej czterech spośród najbardziej nią obdarzonych muzyków na świecie. Mamy do czynienia po prostu ze składem: idealnym.
Do edycji CD albumu dodano alternatywne wersje: ''One Finger Snap'' i ''Oliloqui Valley''. O ile pierwsze z nagrań pomylić można niemal z wersją ostateczną, drugie rozbudowane jest w tej wersji do blisko 11 minut.
Skład:
Herbie Hancock - fortepian
Freddie Hubbard - kornet
Ron Carter - kontrabas
Tony Williams - perkusja

 Herbie HANCOCK: Maiden Voyage /CD 1999/2011(1965) Blue Note/
Maiden Voyage; The Eye Of The Hurricane; Little One; Survival Of The Fittest; Dolphin Dance

 
Płyta nagrana została w okresie ewolucji post bopu w środowisku muzyków związanych z wytwórnią Blue Note. Kwintet jaki powołał dla potrzeb tej sesji Hancock to skład znany nam już z poprzedniego albumu pianisty: ''Empyrean Isles'' sprzed roku. Brzmienie jednak wzbogacono o saksofon tenorowy ciągle jeszcze w tym okresie niedocenianego Georga Colemana, który nadał tej sesji niezwykłego liryzmu. Będący natomiast w tym okresie u szczytu swych muzycznych osiągnieć Freddie Hubbard wrócił na ''Maiden Voyage'' do trąbki (którą na poprzedniej sesji zastąpił kornetem) co wydaje się doskonałym posunięciem.
Podobnie jak w przypadku: ''Empyrean Isles'', mamy tu do czynienia z muzykami związanymi w tym czasie z kwintetem Milesa Davisa, lecz tym razem wszelkie analogie jakie pojawiły się podczas komentarzy do poprzedniego albumu, nie miały w tak dużym stopniu miejsca zarówno ze strony krytyków jak i miłośników jazzu. ''Maiden Voyage'' bowiem to płyta o nieco innym charakterze, będąca czymś w rodzaju jazzowego concept albumu złożonego z pięciu kompozycji opisujących klimat oceanu w różnych jego odcieniach i o różnych obliczach.
Utwór tytułowy, otwierający album nadaje niejako ton całej płycie: subtelny i kontemplacyjny temat z niezwykle nowatorskim w owych czasach potraktowaniem struktury utworu, polegającym na odejściu od tradycyjnego schematu: głównego tematu otoczonego solówkami poszczególnych instrumentalistów. Zresztą w każdym z pięciu nagrań na tej płycie mamy do czynienia ze zjawiskiem funkcjonowania solowych partii jako integralnych części nierozerwalnie wiążących się z główną linią melodyczną. Od początku poraża wręcz ogromny wkład Colemana w brzmienie kwintetu, który wydaje się być niejednokrotnie większy niż Hubbarda. Wydawać by się mogło, iż to właśnie trąbka zdominuje tą sesję, a saksofon będzie tu zaledwie ''przygrywającym'' głównym partiom Hubbarda. Tymczasem George Coleman wielokrotnie błyszczy na: ''Maiden Voyage'' nieprzywidywalnymi, prowokacyjnymi solówkami na równi z Freddie Hubbardem, a partie chorusowe obu instrumentalistów tworzą potężne brzmienie.
Tym co zdecydowanie odróżnia ten album od poprzednika (''Empyrean Isles'') jest wiodąca rola fortepianu, a więc jednoznacznie słyszalna dominacja Herbie Hancocka w składzie.
Doskonale i niezwykle ''drapeżnie'' gra zawiłe strukturalnie partie Hubbard w drugim utworze (''The Eye Of The Hurricane''), ustępując jednak już po chwili miejsca tenorowi Colemana -grającemu bardziej klasycznie zarówno pod względem tekstur brzmieniowych jak i harmonii. Dominuje tu jednak Hancock, rozległą i przestronną solówką wypełniającą drugą część utworu.
Ostatnim utworem na stronie pierwszej (w wersji winylowej) albumu jest ballada: ''Little One'', rozpoczynająca się nastrojowo brzmiącym dwugłosem saksofonu i trąbki, po którym następują wyśmienite partie solowe zarówno Colemana jak i Hubbarda, oparte na klasycznych wzorcach. Grający w podkładzie w typowo akordowy sposób Hancock, po czterech minutach rozpoczyna jedną z najwspanialszych swych solówek na całej płycie, malując w pasażowym stylu harmonie melodyczne odwołujące się do głównego tematu płyty: oceanu. W tym fragmencie mamy do czynienia ze spokojną z lekka falującą taflą wody, którą rysuje nam wyobraźnia. Leniwa partia kontrabasu Cartera zwiastuje powrót chorusowych partii dętych, oraz spokojne impresje Hancocka kończące te niosące wytchnienie niemal 9 minut płyty.
Druga część (druga strona) płyty przynosi dwie kompozycje Hancocka, bardziej rozbudowane i rozimprowizowane wyobraźnią poszczególnych instrumentalistów. Jest tu mniej klasycznie rozumianej melodyki, natomiast zdecydowanie więcej oszałamiających solówek. Najpierw rozgrany Hubbard, po nim solo Tony'ego Williamsa i wreszcie Coleman, który tym razem gra zdecydowanie bardziej fantazyjnie zrywając z tradycyjnymi konwencjami jakie jego grę zdominowały w pierwszej części albumu. W połowie utworu mamy okazję wysłuchać pełnej fantazji partii Hancocka nawiązującej do free, którą doskonale ozdabiają wyzwolone partie Williamsa.
Powrotem do tradycyjnego niemal be bopowego brzmienia jest ''Taniec delfina'' (''Dolphin Dance'') -kojący i przywracający harmonię całej płycie pięknymi partiami Hubbarda, Colemana, a przede wszystkim Hancocka.
To nie jest tak ''przebojowa'' płyta jak: ''Takin' Off'' czy ''Empyrean Isles'', za to zdecydowanie bardziej urozmaicona i niewątpliwie bogatsza brzmieniowo, a także wyzwolona z pewnych sztywnych konwencji be bopu, które w połowie lat 60-tych najzwyczajniej w świecie wielu jazzmanom zaczęły ciążyć.
Skład:
Herbie Hancock - fortepian
Freddie Hubbard - trąbka
George Coleman - saksofon tenorowy
Ron Carter - kontrabas
Anthony Williams - perkusja

C.D.N.

skany okładek: R.R.