│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

03 lutego 2012

Herbie Hancock (2)

Muzyka tworzona przez Herbiego Hancocka ewoluuje przez całe lata, jednocześnie ulegając panującym trendom ale też zachowując zawsze najwyższy znak jakości.
Po nagraniu albumu ''Speak Like A Child'' (1968) Hancock opuścił kwintet Davisa kierując swe muzyczne poszukiwania w stronę nowego wówczas nurtu: fusion i jako jeden z pierwszych pianistów wprowadził do muzyki jazzowej instrumenty elektroniczne. Za najbardziej odkrywczy i przełomowy album z tego okresu uważa się bestsellerową płytę: ''Head Hunters'' (1973).

[more]

Jest to druga część tekstu dotyczącego przegladu płyt H.Hancocka. Pierwsza część tekstu znajduje się TUTAJ

W latach 80-tych Muzyk potrafił zaszczepić w swej twórczości nawet elementy muzyki house i techno, a wydany w tym okresie longplay: ''Future Shock'' (1983) znalazł się na liście najlepiej sprzedających się płyt lat 80-tych zarówno w kategorii jazzu jak i płyt z muzyką pop (pochodzące z niej nagranie: ''Rockit'' to jeden z największych światowych przebojów dziesięciolecia). Z ilością najróżniejszych ukazujących się po dzień dzisiejszy wersji tego elektronicznie spreparowanego kilkuminutowego jingla konkurować może chyba jedynie ,,Blue Monday'' -grupy New Order
W roku 1986 Hancock otrzymał Oscara za muzykę do filmu: ''Round Midnight'', jest laureatem ok 200 nagród Grammy. To jeden z największych pianistów modern jazzu zawsze wymieniany jednym tchem obok: Chicka Corea, Keitha Jarretta i McCoy Tynera.
Ostatnim jego słynnym projektem jest jak dotąd album: ''Imagine Project'' (2010) złożony z nagrań dokonanych w różnych zakątkach świata i prezentujący poprzez pryzmat muzyki etnicznej jego adaptacje utworów z repertuaru m.in. Johna Lennona, Boba Dylana, Petera Gabriela czy Boba Marleya. W projekcie tym wzięli udział m.in.: Jeff Beck, Marcus Miller, Wayne Shorter, a także gwiazdy młodszego pokolenia jak P!nk i Seal.

PRIVATE COLLECTION

  

 

Herbie HANCOCK: Speak Like A Child /CD 2004/2011(1968) Blue Note/
Riot; Speak Like A Child; First Trip; Toys; Goodbye To Childhood; The Sorcerer; Riot (First Alternate Take); Riot (Second Alternate Take); Goodbye To Childhood (Alternate Take)

Umieszczona w okładce mogącej kojarzyć się ze składankami romantycznych przebojów pop płyta: ''Speak Like A Child'' to pierwszy album Hancocka ujawniający w tak dużym stopniu fascynacje, które w kolejnych latach miały okazać się dominującymi w jego twórczości i znaleźć swe ujście na albumie: ''Head Hunters'' pięć lat później.
Warto chwilę zatrzymać się przy wspomnianej, dość nietypowej dla Blue Note lat 60-tych okładce. Autorem zdjęcia ją zdobiącego jest ''etatowy'' bluenotowski fotograf i grafik: Francis Wolff, mający na swym koncie całe mnóstwo doskonałych okładek kultowych albumów: Johna Coltrane'a , Cannonballa Adderleya, Arta Blakeya, Gordona Dextera i wielu innych. Fotografia, na której widzimy całujących się Herbiego Hancocka i Gigi Meixner zrobiła tak duże wrażenie na Hancocku, iż stała się inspiracją do skomponowania utworu: ''Speak Like A Child'' a następnie zatytułowania tak całego albumu. To pianista urzeczony zdjęciem, wybrał je jako okładkę nie istniejącego jeszcze albumu. W tym wypadku zastanowić może przysłowiowe pytanie: ''co było pierwsze: jajko czy kura?''. Tak czy inaczej; jedna z najmniej charakterystycznych okładek Blue Note lat 60-tych, powstała jeszcze przed nagraniem albumu. Albumu również nietypowego w stosunku do wcześniejszych płyt Herbie Hancocka i zarazem ostatniego pod ''niebieską banderą''.
Na płycie słyszymy po raz pierwszy w dyskografii Hancocka kompozycje, które nie były premierowo nagrane; ''Riot'' otwierająca całość znana już była z sesji z grupą Milesa Davisa i wcześniej umieszczona na płycie: ''Nefertiti'', podobnie: ''Sorcerer'' będąca tytułowym utworem z płyty kwintetu Davisa z 1967 roku. ''First Trip'' jest z kolei kompozycją kontabasisty składu: Rona Cartera i znalazła się też w innej wersji na jego albumie: ''Tetragon'' (na płycie Hancocka jest to jeden z dwóch tematów zagranych w trio).
W efekcie tego można odnieść wrażenie że otrzymaliśmy płytę, z myślą o której lider przygotował zaledwie trzy utwory, uzupełniając ją trzema ''bonusami''. Kolejne novum to pionierska sekcja dęta, w której nie słyszymy ani trąbki, ani saksofonu -jest natomiast flugelhorn (doskonały Thad Jones) i puzon (Peter Phillips) a z nimi flet altowy Jerry'ego Dodgiona. Z poprzedniego składu Hancocka podczas sesji dokonanych 6 i 9 marca 1968 roku pozostał jedynie Ron Carter, gdyż za perkusją zasiadł Mickey Roker. Wszystko to wydawać by się mogło idealną receptą na katastrofę, a jednak album: ''Speak Like A Child'' nie robi wrażenia jakiegoś kryzysu twórczego Hancocka w tym okresie i doskonale broni się po latach. Może właśnie dzięki tym innowacjom zastosowanym pioniersko przez pianistę, po latach wyraźniej dostrzec można ''korzenie'' mającego dopiero zostać dostrzeżonym stylu fusion i elementów funky jakie zdominowały jazz pierwszej połowy kolejnego dziesięciolecia.
Sekcja: Carter - Roker zapewniła pianiście bardziej elastyczne rytmicznie tło niż miało to miejsce na wcześniejszych albumach, a oryginalne i pionierskie w tamtych czasach instrumentarium dęte zbudowało pełne wigoru i entuzjazmu fundamenty dla zawiłych strukturalnie partii fortepianu Hancocka, który jeszcze bardziej niż w przypadku: ''Maiden Voyage'' zdominował nagrania. Jego improwizacje na tej płycie są bardziej rozbudowane, niemal epickie, robiące wrażenie nigdy wcześniej aż tak nie wyzwolonych z jakichkolwiek ograniczeń.
Po bardzo rytmicznym (choć zagranym mniej agresywnie niż przez kwintet Davisa na ''Nefertiti''): ''Riot'', pięknie i subtelnie płynie do nas z głośników kompozycja tytułowa zdominowana przez ''malowane'' delikatnie i romantycznie niemal pasaże fortepianowe lidera. Brzmienie jest bardzo stonowane a dęte tworzą doskonały podkład, tym bardziej subtelny iż z bardzo dostrzegalnym brzmieniem fletu w chorusowych partiach. Aranżacja tego tematu przywodzi skojarzenia z estetyką niemalże big bandową.
Zupełnie inaczej brzmi zagrany przez Hancocka tylko z sekcją rytmiczną: ''First Trip''. Utwór zagrany w trio jest kompozycją Cartera, którego ''kroczące'' partie kontrabasu przykuwają uwagę. To najbardziej osadzony w stylistyce wcześniejszych sesji Hancocka utwór, a zarazem swego rodzaju ''odtrutka'' dla wszystkich, którym poprzednie nagranie mogło wydawać się zbyt przesłodzone.
''Toys'' to skonstruowany w doskonały sposób utwór ukazujący doskonały popis wirtuozerii pianisty i sekcji rytmicznej. To w zasadzie również prawie trio, bowiem chorusowe partie sekcji dętej pojawiają się zaledwie w formie klamry we wstępie i zakończeniu.
W ''Goodbye To Childhood'' Jones i Phillips również zaledwie otwierają i zamykają całą konstrukcję kompozycji, zdominowanej przez fortepian i niezwykłe zaskakujące partie kontrabasu Cartera. Zasłuchując się w brzmienie tria wypełniające większość utworu, wręcz ''nie na miejscu'' wydają się finałowe pełne lamętu partie dęte niejako burzące kameralny klimat tworzony w ciągu dobrych kilku minut robiąc wrażenie na siłę ''doklejonych'' do nagrania, a nawet zarejestrowanych podczas innej sesji.
W przypadku kończącego podstawowy program albumu: ''The Sorcerer'' świetnie grają zarówno Carter jak i Roker, a partie Hancocka w tym utworze są rozimprowizowane i pełne przestrzeni.
''Speak Like A Child'' jest specyficzną płytą; pełną różnorodności klimatów i instrumentacji, przez co mogącą robić wrażenie niemal ''składanki''. Tym bardziej jeśli chcielibyśmy ją skonfrontować z konceptem poprzedniej płyty: ''Maiden Voyage''. To płyta dla Hancocka przejściowa: jeszcze nie do końca wytyczył ''nowy kurs'' swym poczynaniom, i nie do końca też odciął się od dotychczasowej estetyki.
Do edycji CD dołączono dwa inne ''podejścia'' do ''Riot'', oraz alternatywną, skróconą (za to ozdobioną zupełnie inną partią fortepianu) wersję: ''Goodbye To Childhood''.
Skład:
Herbie Hancock - fortepian
Ron Carter - kontrabas
Mickey Roker - perkusja
Jerry Dodgion - flet altowy
Thad Jones - fluegelhorn
Peter Phillips - puzon basowy

Herbie HANCOCK: Head Hunters /CD 2010(1973) Columbia/
Chameleon; Watermelon Man; Sly; Vein Melter

Pierwsza połowa lat 70-tych dla wielu jazzmanów odnoszących niebywałe sukcesy w poprzednim dziesięcioleciu okazała się wyjątkowo niełaskawa. Dominujące brzmienie be bopu wydawać się mogło już zbyt archaiczne a ci, którzy skierowali swe działania artystyczne w stronę free i awangardy przez długi czas pozostać mieli poza głównym nurtem. Muzyka jazzowa ewoluowała, a w przypadku Herbiego Hancocka trudno stwierdzić, iż w porę to dostrzegł -gdyż był on na początku lat 70-tych współtwórcą a zarazem pionierem nurtu fusion, funky i ''elektrycznego jazzu''. Zakończywszy współpracę z przechodzącą wówczas okres stagnacji wytwórnią Blue Note, oraz odchodząc (choć niektórzy twierdzą iż został wyrzucony) z zespołu Milesa Davisa, Hancock dalece odszedł od wcześniej obranego kursu, wytyczając z niemałym trudem nowe szlaki. Sukces przyszedł w roku 1973 po nagraniu przełomowego albumu ''Head Hunters'', dzięki któremu pianiście przybyło wielu nowych zwolenników. Niestety wielu miłośników jazzu nie potrafiło zaakceptować tej metamorfozy uważanego za jedną z najważniejszych ikon muzyki improwizowanej lat 60-tych Hancocka. Nawet Joachim Ernst Berendt, pisząc o nim czuł się zobowiązany dodać, że pomimo to: ''świat jazzu nadal uważa go za swojego”, a zwrot jego stylistycznych horyzontów należy traktować jako powrót do korzeni, czyli rythm and bluesa jakim fascynował się potajemnie młody Herbie grający oficjalnie od dziecka muzykę klasyczną aby zaspokoić oczekiwania wychowawców. Jakkolwiek nie potraktować tej przemiany, trudno odmówić Hancockowi zdolności znalezienia się ''w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu'', jednocześnie z zachowaniem właściwego mu najwyższego z możliwych poziomu. Wybiegając dalej w przyszłość; w latach 80-tych jego muzyka przeszła kolejną ewolucję, wywołując kolejną rewolucję (album: ''Future Shock''). Wówczas również zarzucano mu komercję i zabieganie o poklask szerokiej publiki. Jednak dzięki takim działaniom artystycznym w postaci Hancocka dostrzec można muzyka, który w ten sposób potrafił zwrócić uwagę i zainteresować jazzem nawet bywalców dyskotek w latach 80-tych (''Rockit'') ''przemycając'' jazzowe nutki pośród błyskających świateł i lustrzanych kul.
Płytą ''Head Hunters'' natomiast w pierwszej połowie lat 70-tych ukazał młodszemu pokoleniu, iż jazz nie musi kojarzyć się z be bopem i estetyką znaną z lat 60-tych, ale może być także fuzją z elektroniką, funky i rockiem. Jaką popularność zdobył po wydaniu tej płyty Herbie Hancock niech świadczy choćby fakt iż odbywający tournee po Stanach Zjednoczonych Miles Davis ze swoim ówczesnym składem niejednokrotnie występował w pierwszej części jako suport pianisty!
''Head Hunters'' wypełniają zaledwie 4 utwory; najdłuższym z nich jest blisko 16-minutowy temat: ''Chameleon'', który okazać miał się jednym z najpopularniejszych nagrań Hancocka, a także jednym z najczęściej odtwarzanych utworów połowy lat 70-tych w ...dyskotekach. ''Chameleon'' z czasem doczekał się też najróżniejszych przeróbek, mixów, remixów i innych paskudztw, bardziej lub mniej przypominających pierwotną albumową wersję. To prosta, prymitywna wręcz melodia której głównym atutem jest odkrywcze wówczas wykorzystanie dobrodziejstw instrumenów elektronicznych, oraz funkowy klimat. Ozdobą nagrania są improwizowane impresje w połowie utworu grane jednak oczywiście na elektronicznym piano. Niestety grającego solo na tym instrumencie Hancocka trudno byłoby chwilami odróżnić od drugiego z wielkich pianistów jazzu, jacy w tym czasie sięgneli po elektroniczne zabawki -Chicka Corei, gdyby nie sposób aranżacji i stylistyka utworów. Tak jakby elektronika zabiła indywidualność w sposobie artykulacji i zarazem sposobie improwizacji obu jazzmanów.
''Watermelon Man'' to powrót do początków kariery Hancocka i jego pierwszej płyty: ''Takin' Of'' (1962), gdzie znalazła się pierwotna wersja tej kompozycji. W ten sposób Hancock podkreślił niejako wymiar ewolucji jaką przeszła muzyka jazzowa w ciągu ostatnich 10 lat do miejsca w jakim znalazł się w latach 70-tych.
W ''Sly'' do głosu dochodzą wreszcie pozostali instrumentaliści, jak: doskonały Bennie Maupin na saksofonie, perkusista Harvey Mason, czy grający na gitarze basowej Paul Jackson. Wspaniale sprawdzają się w tym nagraniu też najróżniejsze perkusjonalia Billa Summersa. ''Sly'' to jednak przede wszystkim Maupin wygrywający porywające improwizowane solo w pierwszej części i rozlegle improwizujący Herbie Hancock chwilami przypominający do złudzenia partie Corei z ''Return To Forever''.
Ostatnim na płycie jest senny temat: ''Vein Melter'' z delikatną partią klarnetu basowego Maupina, ''marszowym'' rytmem perkusji, powtarzanym riffem basu i ...zabawami w tworzenie elektronicznych efektów lidera. Niestety; nudny jak flaki z olejem i zdecydowanie za długi.
To niewątpliwie ważna płyta. Niestety postrzegając ten album przez jazzowy pryzmat wcześniejszych dokonań Hancocka z perspektywy lat jakie upłynęly od czasu jej ukazania się -trudno sklasyfikować ją na równi z takimi albumami jak: ''Empyrean Isles'' czy: ''Maiden Voyage'', za które świat jazzu pokochał Herbiego Hancocka.
Skład:
Herbie Hancock - fortepian elektryczny, klawinet, syntezatory
Bennie Maupin - saksofony, klarnet basowy, flet
Paul Jackson - gitara basowa, marimbula
Harvey Mason - perkusja
Bill Summers - konga, tamburyn, instr.perkusyjne

 Herbie HANCOCK: Future Shock /LP 1983 CBS/

str.1: Rockit; Future Shock; TFS
str.2: Beat Earth; Autodrive; Rough

Hancock już od lat 60-tych przeciera nowe szlaki w muzyce jazzowej, ale nie stroni też od obszarów wydawałoby się dalekich od jazzu. W latach 80. stał się prekursorem nowego sposobu produkcji nagrań muzyki popularnej tworząc płytę ,,Future Shock'', z której aż po dzień dzisiejszy czerpią garściami rzesze muzyków powielając schematy i kopiując sample z choćby najsłynniejszego utworu z omawianego tu krążka: ''Rock It''.
Tym czym w latach 70-tych dla Hancocka była płyta: ''Head Hunters'' (1973), tym w latach 80-tych: ''Future Shock'' -a więc ogromnym sukcesem komercyjnym. Czy również artystycznym?
Wielu miłośników jazzu odwróciło się od pianisty twierdząc iż tym razem zdecydowanie przesadził ze swoimi fascynacjami nowoczesnym brzmieniem elektronicznym. O ile w przypadku: ''Head Hunters'' -otrzymaliśmy oprócz elektroniki, również trochę fajnych rytmów funky i fusion, to płyta: ''Future Shock'' wypada w tej konfrontacji po latach kiepsko.
Sześć utworów wypełniających krążek to muzyka stricte użytkowa, doskonale sprawdzająca się zarówno na parkietach dyskotek do dziś, jak i w rozwijającej się w latach 80-tych stacji MTV w formie videoclipów. Co zostało z tego po latach do najzwyklejszego wysłuchania z uwagą?
''Rockit'' otwierający płytę mimo archaicznego po latach brzmienia (a może właśnie dzięki temu) brzmi zdecydowanie lepiej niż późniejsze przeróbki tego utworu udoskonalane z upływem kolejnych lat.
Tytułowy: ''Future Shock'' to popis wokalny Dwighta Jacksona Jr. utrzymany w funkowo -dyskotekowym rytmie, urozmaicony efektami elektronicznymi i całkiem niezłą solówką gitarową Pete Coseya. Niestety w tej estetyce muzycznej lepiej wypadał ...wczesny Michael Jackson.
''TFS'' brzmi niemal jak produkcje nurtu muzyki house, świecącej triumfy właśnie w latach 80-tych... cóż: wieje nudą i monotonią, choć pewnie w zamierzeniu miało być transowo.
Sample i przetworzone elektronicznie głosy w otwierającym drugą stronę longplaya: ''Earth Beat'' przywołują skojarzenia z płytą Jeana -Michela Jarre: ''Zoolook'' (1984), która ukazała się rok później. Poza tym ...niewiele się tu dzieje.
Tytuł: ''Autodrive'' już sam w sobie wyjaśnia charakter kolejnego utworu; monotonne sample i wręcz natrętna linia melodyczna. Ciekawe są tu jednak partie gitary basowej Billa Laswella i perełka na płycie: solo Hancocka na Prawdziwym Fortepianie! Króciutkie, ale zawsze! Ach jak chciałoby się posłuchać takiego grania na całej płycie...
W kończącym całość: ''Rough'' sytuację ratuje Laswell na basie fajnymi partiami, gdyż Hancock poza odkrywaniem kolejnych brzmień elektronicznych instrumentów, niewiele wniósł do nagrania, a gdybym nie dojrzał na ''liście płac'' tego nagrania, legendarnego Sly Dunbara -nie dosłuchałbym się doprawdy jego udziału (gra też w utworze tytułowym).
Nie jest to płyta zła -jej jednak największą wadą jest to iż nagrał ją ktoś taki jak Herbie Hancock, którego zdecydowanie bardziej cenię z okresu poprzedzającego jego fascynację elektroniką.
Skład:
Herbie Hancock - instrumenty klawiszowe
Bill Laswell - gitara basowa
DST - turntable, gramofony
Pete Cosey  - gitara
Michael Beinhorn - instrumenty klawiszowe
Daniel Ponce - perkusja
Sly Dunbar - instrumenty perkusyjne
Dwight Jackson Jr., Bernard Fowler, Roger Trilling, Nicky Skopelitis - wokal

Herbie HANCOCK: The Imagine Project /2LP's 2010/

Czytaj TUTAJ

skany okładek:R.R.