│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

02 marca 2012

Wiosenny sezon ''Ery Jazzu'' 2012

Rozmowa z Dionizym Piątkowskim w ''przeddzień'' rozpoczęcia nowego sezonu koncertowego ''Ery Jazzu''.

[more]

Dionizy Piątkowski od lat jest animatorem jazzu w Polsce a jego ,,dzieckiem'' jest ,,Era Jazzu'' -cykl koncertów ukazujących największych artystów, lub jak sam woli określać ten projekt: ,,wiecznie trwający festiwal jazzowy''. Jest autorem pierwszej polskiej ,,Encyklopedii Muzyki Jazzowej'' wydanej w dwóch tomach przez wyd. Atena w 1999 roku, a także kilku książek (m.in..,,Czas Komedy'' i ''70 lat jazzu w Poznaniu''). Dotychczas w polskiej prasie ukazało się ponad 4 tys. artykułów muzycznych i publikacji Jego autorstwa. Zrealizował cykle programów TV: ,,Black & White'' i ,,Jazzgot'', w poznańskim radio ,,Merkury'' natomiast przygotowywał i prowadził wiele audycji autorskich, a w Radio 88,4 -Jazz FM piastował stanowisko dyrektora programowego.
,,Sprowadził'' do Polski niezliczoną ilość Artystów ,,z najwyższej półki'', a ponieważ zawsze stara się towarzyszyć muzykom podczas pobytu w Polsce -z wieloma łączy go towarzyska zażyłość. Przeprowadził setki wywiadów z największymi jazzmanami świata i jest jednym z największych pasjonatów jazzu w Polsce a o jego kolekcji płyt krążą już legendy.
Spotkaliśmy się z Dionizym Piątkowskim w ''przeddzień'' rozpoczęcia nowego sezonu koncertowego ''Ery Jazzu'', w Centrum Kongresowo -Dydaktycznym Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, w którego auli wystąpić ma wkrótce kolejna wielka gwiazda: Al Di Meola.

- Za nami wspaniała ''Gala Ery Jazzu'', na której wystąpiło dwoje zupełnie odmiennych wykonawców: John Scofield i afrykańska grupa Amadou & Mariam (Warszawa, 06.10.2011), klubowe tournee bluesującej grupy The Holmes Brothers (04-08.11.2011) a także koncert świąteczny Dianne Reeves (Warszawa, 07.12.2011) . W międzyczasie ukazał się też firmowany przez ''Erę Jazzu'' dwupłytowy album świateczny, którego szczerze mówiąc nie udało mi się dostrzec na półkach sklepowych. Może powiesz coś jeszcze o tych minionych wydarzeniach, zanim zasypiesz nas wiadomościami dotyczącymi tego czym ''Era Jazzu'' zaskoczy nas tegorocznej wiosny?

- Wkraczamy jakby w nowy wymiar ''Ery Jazzu'', czyli ruszamy z koncertami wiosennymi; cała edycja: marzec -kwiecień -maj jest już ''zapięta'' i myślę że za moment wszyscy spotkamy się na koncertach.
Jesień była bardzo obfita koncertowo, czyli sporo było koncertów klubowych. Trasa The Holmes Brothers, która była taką trasą ''z przymróżeniem oka'' dla mnie, dlatego że jazzu było tam niewiele ale czasami jest taki pretekst by pokazać coś co nie jest jazzem, a raczej okolicami tej muzyki, co się chyba dobrze ''sprzedaje'' w pozytywnym tego słowa znaczeniu, w klubach. To była muzyka bardzo klubowa, bardzo naturalna, robiona przez autentycznych bluesmanów, którzy świetnie nawiązywali kontakt z publicznością. Wszyscy, którzy wychodzili z koncertów w Warszawie, Poznaniu, Krakowie czy Gdyni, którzy nie byli dotychczas ''zarażeni'' muzyką jazzową bądź jej okolicami zostali ''trafieni -zatopieni''.
Czas świąteczny był również bardzo szczególny. Od wielu lat co roku gramy koncert ''Christmas'', który jest dla nas bardzo ważny. W tym roku gościliśmy Dianę Reeves, która odśpiewała swój świąteczny album i ''powaliła na kolana'' całe Palladium. Udało jej się stworzyć coś co doprawdy rzadko zdarza się w przypadku takich ''christmasowych'' imprez; stworzyła atmosferę swego rodzaju nici porozumienia  między publicznością a zespołem i popłynęła taka ciepła, świąteczna muzyka.
Album: ''Era Jazzu -Wish You A Merry Christmas'' okazał się bestsellerem, dlatego że  w sprzedaży był tylko przez parę dni; jak się okazało że już go nie ma to zbliżyły się święta. Obięcuję że płyta będzie na kolejne święta wznowiona, Universal mi także obiecał że nakład będzie zdecydowanie większy i płyta w 2012 roku trafi już wcześniej do sprzedaży niż tuż przed samymi świętami.
W tej chwili myślę przede wszystkim o naszych projektach wiosennych, ale już edycja jesienna ''Ery Jazzu'' jest precyzyjnie dopracowywana. Myślę że w ciągu najbliższych tygodni zostaną podpisane już pierwsze umowy.
Rozpoczynamy jak zwykle w marcu; początkowo miał być jeden ''koncert z Gwiazdą'', którą w tym roku będzie Al Di Meola.  Di Meola jest bywalcem polskich estrad i ''Ery Jazzu''. Zapraszałem go już kilkakrotnie z najróżniejszymi pomysłami, od projektu sprzed wielu lat kiedy grał z Dino Saluzzi, poprzez koncerty z Orkiestrą Agnieszki Duczmal, jazz rockowe koncerty w Sali Kongresowej... Teraz przyjeżdża z nową edycją swojej World Symphony. Początkowo rozmawialiśmy tylko o koncercie w Warszawie, później okazało się że artysta nie ma ochoty przylecieć z Syberii (wcześniej gra w Rosji) na jeden koncert do Polski, więc przekonałem go że może zagrajmy drugi koncert, a jak już zakontraktowałem drugi, okazało się że jest dzień wolny między jednym a drugim -więc artysta zagra też trzeci koncert. Spotykamy się 12 marca w Warszawie (''Palladium''), 13 marca w Poznaniu (Centrum Kongresow -Dydaktyczne Uniwersytetu Medycznego) i na finał 14 marca w łódzkiej ''Wytwórnii''.
Sam projekt jest bardzo ciekawy bo po pierwsze: nawiązujacy do tego co Al Di Meola robi w ramach ''World Symphony'' już przez wiele lat, po drugie: pretekstem jest też nowa płyta, która ukazała się całkiem niedawno. Meola jest nastawiony bardzo pozytywnie do polskiej publiczności, a nasza publiczność zawsze przyjmuje go entuzjastycznie. Bilety sprzedają się jak przysłowiowe ''ciepłe bułki'' bo tak właśnie w Polsce postrzegany jest Al Di Meola -jako wielki, niezwykle płodny artystycznie i bardzo popularny jazzowy artysta. To taki nasz jazzowy idol, podobnie jak Pat Metheny czy Chris Botti, którzy funkcjonują w znacznie szerszym ''obiegu'' niż stricte jazzowy. Serdecznie zapraszam na te koncerty, gdyż one pokażą też jak Al Di Meola po latach się zmienia, jak podąża bardziej w stronę muzyki, która staje się coraz bardziej odległa od tego typowego dla niego jazzowego tanga. Szuka inspiracji m.in. w muzyce The Beatles, co jest taką nowomodą jazzową. Całkiem niedawno Meola podczas rozmowy powiedział mi że skoro nagrał już dwa utwory Lennona i McCartney'a na ostatniej płycie, przymierza się do zarejestrowania całej płyty z piosenkami beatlesów -pewnie będzie to wielki bestseller. Dyskografia Meoli jest tak ogromna i różnorodna; od albumów kiepskich jak nagrana z pewnym rosyjskim wokalistą plyta jaka była chyba nagrana na zasadzie potrzeby danej chwili, po albumy wspaniałe jak te nagrane przed laty, ale również te powstałe z reaktywowaną grupą Return To Forever. Jest wielkim artystą i przesympatycznym muzykiem, który kocha Polskę i chce grać dla naszej publiczności.

zdjęcia udostępnione przez ''Erę Jazzu'':

      

- Czego możemy się spodziewać od ''Ery Jazzu'' po tak mocnym akcencie jakim będą koncerty Ala Di Meoli?

- Miesiąc po koncertach Ala Di Meoli pojawi się trio Medeski Martin and Wood -trio absolutnie nr 1 w Ameryce, które zbudowało swoją filozofię brzmienia jako nowoczesny, elektryczny jazz. Medeski Martin and Wood pojawia się w najróżniejszych konfiguracjach, zarówno jako trio jak i zespół współpracujący z Johnem Scofieldem. Myślę że wspólne albumy ze Scofieldem bardzo ''wywindowały'' na piedestał zespół w Ameryce. Oni funkcjonują trochę na zasadzie czegoś w rodzaju dzisiejszego Weather Report, czyli wielkiego zespołu który jest doskonale znany muzykom, krytykom i publiczności jaka słucha uważnie muzyki jazzowej, lecz nie jest  to zespół komercyjny. Ma swoją określoną publiczność, którą zyskał dwoma różnymi sposobami podejścia do muzyki; Medeski Martin and Wood to zespół bardzo elektryczny, ale z drugiej strony nagrywający też płyty bardzo akustyczne. Rozmawiając z Medeskim zaproponowałem aby stworzyć w Warszawie sytuację jaka dotąd nie miała miejsca: pierwsza część koncertu będzie koncertem akustycznym, druga będzie bardzo fusion, jazz rockowa i nowoczesna. Jest to związane z ogromnym bagażem przygotowań technicznych, czyli na estradzie pojawi się cała ściana instrumentów elektrycznych, pojawią się organy Hammonda jakie Medeski sobie zażyczył dla jednego czy dwóch utworów, ale pojawi się też koncertowy fortepian akustyczny. Będzie dużo wspaniałej muzyki: 19 kwietnia -jedyny koncert w Polsce.

- Marzec: trzy koncerty Ala Di Meoli, w kwietniu Medeski Martin and Wood, a w maju?

- W maju zazwyczaj proponujemy państwu w ramach ''Ery Jazzu'' trochę rzeczy inne. W ubiegłym roku był to zespół Bollywood; czasami pojawiają się zespoły bardzo odległe od muzyki jazzowej, ale w tym roku chcę stworzyć taki pretekst i paradoks pokazywania czegoś co albo jest specjalnym projektem dla nas przygotowywanym, albo projektem jaki wymyka się kategorii ''normalnego'' jazzowego grania. Myślę że sam projekt jest na tyle sensacyjny, że pokażemy muzyków jacy nie są kojarzeni z muzyką jazzową. Grupa nowoczesnego rocka: Portishead -zespół, który jest niezwykle odległy od muzyki synkopowanej, ale dwóch muzyków tego zespołu, zmęczonych ostrym rockiem zapragnęło zrealizować pomysł jazzowy. Tylko dla dwóch imprez: Festiwalu Jazzowego w Montrealu i ''Ery Jazzu'', przygotowywany jest specjalny projekt, który nazywa się: ''Portishead Jazz''. Mówię dziś o tym pierwszy raz, zdradzając tajemnicę tego przedsięwzięcia: kwartet lub kwintet jazzowy zaprezentuje absolutnie nowe oblicze muzyki grupy Portishead, ale też formacji która dziś nazywa się roboczo: Get The Blessing (lecz nie wiem czy ta nazwa ostatecznie będzię obowiązywała). Zespół, który pojawił się na dwóch koncertach w Londynie, gdzie tamtejsze media (w tym BBC) okrzyknęły te koncerty niezwykle ciekawym wydarzeniem. Sądzę że 24 maja będzie miało miejsce spore zamieszanie, bo pomysł tego koncertu kieruję do wszystkich interesujących sie muzyką jazzową (skład zespołu złożony będzie z saksofonów, trąbki, gitary basowej, kontrabasu i perksusji -czyli mocne, jazzowe granie) lecz także dla wszystkich entuzjastów grupy Portishead jacy chcą zobaczyć swych idoli w absolutnie innej sytuacji. Jest to dla mnie dość ciekawe doświadczenie, gdyż po raz pierwszy pokażę coś co nigdy dotąd nie było pokazywane, coś co nie ma jeszcze żadnej dokumentacji nagraniowej. Myślę że liczy się pomysł, bo to jest coś ciekawego z czym wychodzą muzycy zmęczeni tym co robią na codzień, czyli zarabianiem ogromnych pieniędzy i graniem dla tysięcy osób. Przypomnę że  grupa Portishead występowała bodaj w ubiegłym roku w Poznaniu na Festiwalu Malta i zgromadziła kilkadziesiąt tysięcy fanów. Jestem trochę przerażony tym co może mieć miejsce w klubie Palladium, ale adresujemy tą wspaniałą muzykę, czyli: ''Portishead Jazz'' dla tych wszystkich wybrańców jacy pojawią się na tym koncercie.
Latem oczywiście ''Era Jazzu'' ma wakacje; rozpoczynamy nasze granie pomysłami jesiennymi -większość rzeczy jest już przygotowywana.
Chcę zaprosić Dino Saluzziego z nowym projektem z Anją Lechner na wiolonczeli -czyli coś pomiędzy jazzem, argentyńskim tango a muzyką klasyczną.
Rozmawiamy po moich podróżach po Wietnamie z artystą, który jest bardzo popularny w Europie: Nguyen Le -gitarzysta, który ze swoją muzyką w Polsce się jeszcze nie pojawił. Myślimy o projekcie koncertu: czy będzie on bliższy muzyce Jimiego Hendrixa (bo taki projekt ma Nguyen), czy muzyce jazzowej -to się dopiero okaże. Być może odbędzie się taka klubowa trasa koncertowa w listopadzie.
W grudniu, jak co roku zagramy nasz: ''Christmas Concert''. Dziś jeszcze trudno mi powiedzieć kto będzie gwiazdą, ale te wszystkie nasze świąteczne koncerty były tak dotychczas zbudowane, że nawet jeśli nie była to gwiazda pierwszej wielkości (jak choćby zespół: Friend 'n' Fellow), to zawsze publiczność była zauroczona wspaniałą muzyką i świątecznym klimatem.
W grudniu też pojawi się wspomniany album płytowy: ''Era Jazzu - Wish You A Merry Christmas''
.

- Wybiegłeś bardzo daleko w przyszłość. Tymczasem przed nami dopiero wiosenny sezon koncertowy, a najbliższe wydarzenie to koncerty w Polsce Al Di Meoli. Nie pierwszy raz już zapraszasz Di Meolę do Polski na koncerty. Jakim partnerem jest Al Di Meola na zasadzie współpracy w sensie organizacyjnym?

- Współpracuję z Di Meolą od blisko dwudziestu lat, zrealizowaliśmy razem już chyba kilkanaście koncertów w Polsce i za granicą. Dla mnie Al jest takim fajnym kumplem, ale jednocześnie: kłopotliwym kumplem. Jest to artysta, który w ogóle nie kontroluje zegarka, stwarza często przedziwne logistyczne problemy. On się mnie trochę jednak ''boi'', bo znając potęgę ''Ery Jazzu'' zdaje sobie sprawę że w tym przypadku nie może stworzyć takiej sytuacji jaka miała miejsce choćby na Festiwalu w Pradze, kiedy to zamiast o godzinie dwudziestej, wyszedł na estradę o drugiej w nocy a publiczność czekała. Taka sytuacja w naszym przypadku zdarzyć się nie może. Miałem ciekawą przygodę z Al Di Meolą, kiedy wynajęliśmy dla niego prywatny samolot, jaki musiał przywieźć go z Berlina do Wrocławia, gdyż artysta zaspał na któryś z samolotów gdzieś po drodze i nie miał połączenia. Lubię z nim pracować, gdyż jest niezwykle interesującym muzykiem, artystą który nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Mimo że te perturbacje związane z przelotami okazują się niejednokrotnie trudne i jest zmęczony, gdy wchodzi na estradę jest zupełnie innym człowiekiem i przekazuje to co najlepsze w swej muzyce. Pięć czy sześć lat temu zrobiliśmy koncert w Sali Kongresowej; bardzo go prosiłem wówczas abyśmy zrobili podobny koncert jaki wcześniej miał miejsce we Wrocławiu. Chciałem aby zagrał koncert energetyczny i rockowy, gdyż publiczność w Polsce nie zna Al Di Meoli -rockmena. Bardzo się zapalił do tego pomysłu, ale okazało się że jego ciągoty jazzowo latynoskie w kierunku tanga wzięły górę i koncert, podczas którego publiczność zgotowała mu owacje na stojąco i tak zakończył się Piazzolą. Taki jest Al Di Meola. Trudno jest mi  podpowiadać artyście co ma zagrać, ciekawe jest jednak to że Meola za każdym razem otacza się innym zestawem muzyków. Są to muzycy, którzy grają w zasadzie na jego skinienie; Al Di Meola był inicjatorem wielkiego powrotu na scenę Return To Forever -rzecz wydawałoby się niemożliwa do zrealizowania. Jego telefon kontaktowy jest na tyle mocny, że wystarczyło wystukać kilka numerów: do Chicka Corea, Stanleya Clarke'a czy Lenny'ego White'a, aby to wszystko zawiązać. Trasa koncertowa reaktywowanego Return To Forever (która także objęła Polskę) oraz płyta nagrana na żywo, okazała się wielkim światowym sukcesem. Hasło: Return To Forever dzięki temu się odrodziło i ostatnia płyta (nagrana już bez Di Meoli) została nominowana do tegorocznych Grammy.
Al Di Meola jest trudny, lecz każdy artysta ma swoje fanaberie. Jeden jest tak piękny i posłuszny jak choćby John Scofield, który jest bardzo przewidywalny, a drugi jak Di Meola: jest nieprzewidywalny. Wielu z państwa, którzy przyjdą na nasze koncerty, zapewne z ulgą patrząc na zegarek stwierdzą że jest godzina dwudziesta a Al Di Meola jest na estradzie -myślę że nie będzie żadnych poślizgów. Artysta odbywa od początku marca taką dość uciążliwą trasę po Rosji, gdzie jest od wielu lat uwielbiany i każdorazowo grywa tam po dwa -trzy tygodnie. W tym roku jego trasa jest dość niepokojąca, gdyż przemieszcza się on coraz bardziej na wschód i kończy ją gdzieś na Syberii, więc powrót do Europy zajmie mu prawie dwa dni. W Warszawie pojawić się ma już dzień przed koncertem, więc możemy być spokojni o to że 12 marca w Palladium o dwudziestej pojawi się na estradzie.

- Repertuarowo Al Di Meola jest nieprzewidywalny. Jakiego instrumentarium natomiast spodziewać się możemy na koncertach?

- Al Di Meola nagrał swoją ostatnią płytę w dość ciekawym zestawie -zaprosił do współpracy m.in. pianistę Gonzalo Rubalcabę i Charligo Hadena. Szczerze mówiąc nie lubię takich płyt, które tworzone są z nagrań dokonanych w różnych składach. Wypadkową składu na koncertach przygotowywanych w tym roku przez Di Meolę jest trzon skłądu jaki brał udział we wszystkich nagraniach z płyty: ''Pursuit Of Radical Rhapsody''. Na estradach w Polsce pojawi się Al Di Meola grający oczywiście na gitarach w towarzystwie drugiego gitarzysty, akordeonisty (bandoneonisty) i perkusisty -czyli nieco inny skład niż ten do jakiego gitarzysta nas dotychczas przyzwyczaił. Meola zrezygnował tym razem z towarzystwa fortepianu, od czasu marokańskich koncertów artysta zbliżył się bardziej do muzyki etnicznej, pojawił się też bandoneon, jako jeden z nadrzędnych instrumentów. Podczas ostatniej naszej rozmowy wyjawił jednak, iż latem tego roku planuje koncerty w duecie z Gonzalo Rubalcabą przy fortepianie -to dobry pomysł, ale bardziej filharmoniczny w klimacie.
Myślę że wiosenne koncerty w Polsce będą ukazaniem tego co Al Di Meola tworzy pod hasłem: World Symphony. Gitarzysta jest świetnym improwizatorem, wspaniałym showmanem a wszystkie jego działania sceniczne pozbawione są jakiejś przykładnej, matematycznej logiki: artysta wychodzi na scenę i po prostu się świetnie bawi razem z publicznością. Zespół jaki ma w tej chwili Di Meola jest zespołem sprawdzonym, gdyż od nagrania płyty poprzez koncerty amerykańskie i w Kanadzie (w lutym br.około 20 koncertów) grają cały czas razem. Końcówka tej olbrzymiej trasy obejmującej Stany Zjednoczone, Kanadę i Rosję, będzie miała miejsce w Polsce w ramach ''Ery Jazzu''. Wydaje mi się iż kwartet jaki pojawi się na koncertach w Warszawie, Poznaniu i Łodzi ''zawojuje'' Polskę na dobrych kilka miesięcy.

- Dziękuję serdecznie za rozmowę i mam nadzieję, iż ponownie rozmawiać będziemy o ''Erze Jazzu'' wspominając wyśmienite wydarzenia koncertowe tegorocznej wiosny i poznając szczególy kolejnego sezonu koncertowego.

- To ja dziękuję. Serdecznie zapraszam na wszystkie koncerty z etykietą: ''Era Jazzu'', bo to zawsze jest gwarancja wielkiej sztuki. Jak sami państwo zapewne zauważyli: ja szukam zawsze rzeczy dziwnych, tajemnych, lecz staram się aby poprzeczka nigdy nie była poniżej poziomu jaki ja nazywam właśnie: wielką sztuką.

CZYTAJ TEŻ:

* ,,Razem robimy ten jazz'' (1) -Dionizy Piątkowski


* ,,Razem robimy ten jazz'' (2) -Dionizy Piątkowski


* Dionizy Piątkowski -najbliższe plany Ery Jazzu (1)


* Dionizy Piątkowski -najbliższe plany Ery Jazzu (2)

PRIVATE COLLECTION

  


 MEDESKI MARTIN & WOOD: Friday Afternoon In The Universe /CD 1995, Gramavision/
The Lover; Paper Bass; House Mop; Last Chance To Dance Trance (Perhaps); Baby Clams; We're So Happy; Shack; Tea; Chinoiserie; Between Two Limbs; Sequel; Friday Afternoon In The Universe; Billy's Tool Box; Chubb Sub; Khob Khun Krub (Thai for ''Thank You'')

Trio Medeski Martin & Wood utworzone zostało w 1991 roku przez Johna Medeski (instr.klawiszowe), Billy'ego Martina (perkusja) oraz Chrisa Wooda (bas). Pierwszy album zespołu: ''Notes From Underground'' (1992) nagrany został wraz z sekcją dętą: Thomas Chapin (saksofon) i Bill Lowe (puzon). Płyta była pierwszą z kilku nagranych dla niezależnej oficyny wydawniczej Gramavision Disc zanim grupa związała się z kultową Blue Note, a następnie powołała do życia własną wytwórnię płytową Indirecto.
Pierwsze trzy płyty tria z okresu poprzedzającego współpracę z jednym z najsłynniejszych gitarzystów jazzowych świata: Johnem Scofieldem (jako kwartet: Medeski Scofield Martin & Wood), ukazują wczesne brzmienie formacji jakie miało okazać się swego rodzaju wyznacznikiem nowej estetyki muzyki improwizowanej w kolejnych latach, opartej na połączeniu fusion, modern jazzu i awangardy.
Najdoskonalszym dokonaniem pierwszego okresu działalności tria wydaje się być trzeci album Medeski Martin & Wood: ''Friday Afternoon In The Universe'', którego tytuł postrzegany jest przez miłośników jazzu jako trawestacja: ''Friday Night In San Francisco'' -tria: J.McLaughlin -A.DiMeola -P.DeLucia.
Płytę otwiera funkujący temat: ''The Lover'', podczas którego ulegamy już od pierwszych sekund niezwykłej mocy brzmienia zarówno każdego z instrumentalistów indywidualnie, jak i sile opartej na wzajemnym, wyczuwalnym od razu wspaniałym porozumieniu muzyków. Doskonale brzmi perkusja Billy'ego Martina swingująco nadającego rytm, wyśmienicie ''pląsa'' kontrabas Chrisa Wooda, a solowe partie organowe Johna Medeskiego ujmują lekkością i swobodą w tworzeniu partii melodycznych.
Na albumie zawarto improwizowane fragmenty, będące przykładem zabawy instrumentalistów dźwiękami, tworzące częstokroć coś w rodzaju zakręconych dźwiękowo uwertur do poszczególnych kompozycji (''Paper Bas'', ''Baby Clams'', ''Tea'', ''Between Two Limbs'', ''Billy's Tool Box'' i kończący płytę żart dźwiękowy: ''Khob Khun Krub'').
''House Mop'' to zdecydowanie bardziej zakręcony melodycznie niż: ''The Lover'' utwór, ozdobiony przeróżnymi efektami dźwiękowymi oscylującymi na granicy awangardy.
''Last Chance To Dance Trance'' jest wyjątkowym popisem wirtuozerii Wooda, któremu z początku zdaje się zaledwie ''przygrywać'' w niemal dancingowo -knajpianym stylu Medeski na organach, by po kilku minutach uraczyć nas akustyczną fortepianową solówką godną najwspanialszych pianistów jazzowych.
Najbardziej chyba zakręconą kompozycją jest: ''We're So Happy'' podczas słuchania której mamy początkowo do czynienia ze swoistym chaosem (czy wręcz kakofonią), z jakiej instrumentaliści budują dopiero konstrukcje i schematy melodyczne. Ten najdłuższy (ponad 8 minut) na płycie utwór jest chyba zarazem jednym z najtrudniejszych w odbiorze fragmentów płyty dla miłosników tradycyjnych form jazzowych.
Króciutki: ''Shack'' robi wrażenie swobodnej improwizacji opartej na funkującym rytmie i mistrzowskiej wirtuozerii Medeskiego.
"Chinoiserie" oparte jest na luźnym brzmieniu jazzowego tria o zaskakującym słuchacza perkusyjnym finale Billy'ego Martina. Jest to przykład bardzo tradycyjnego i akustycznego grania, w którego stylistyce trio Medeski Martin and Wood wydaje się być składem doskonałym. Osobiście uważam, iż w takiej właśnie konwencji grupa lśni najjaśniejszym blaskiem, dlatego właśnie twierdzę iż: ''Chinoiserie'' jest prawdziwą perełką trzeciego albumu formacji. Rzecz doskonała!
Bardzo zaakcentowana rytmika: ''Sequel'' wspierana niesłychanie ''głębokim'' basem towarzyszy nam podczas organowych popisów Medeskiego. Pozorny chaos i swoisty bałagan dźwiękowy są w rzeczywistości tym co konstruuje i scala całą kompozycję, sprawiając iż słuchacz zdaje się być niemal osaczony niezwykłością tego utworu.
Niepokojący klimat tytułowej kompozycji buduje kontrabas, na którego tle słyszymy leniwie sączące się dźwięki organów. To z kolei najbardziej progresywny utwór w tym zestawie, który choć oparty na estetyce awangardy jazzowej; odwołuje się do brzmień psychodelicznej muzyki rockowej przełomu lat 60-tych i 70-tych.
Ostatni ''pełnowymiarowy'' utwór albumu to wobec ogromu wspaniałości, jakie było nam dane usłyszeć w ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut -niczym szczególnym nie wyróżniające się nagranie (''Chubb Sub'').
Myślę iż po album: ''Friday Afternoon In The Universe'' poza miłośnikami jazzu (których do płyty nie trzeba przekonywać), sięgnąć mogą z powodzeniem również miłośnicy progresywnej muzyki rockowej pierwszej połowy lat 70-tych, do której w swej estetyce (szczególnie w pierwszym okresie działalności) niejednokrotnie Panowie: Medeski, Martin i Wood nawiązywali.

Medeski Martin & Wood wystąpią w ramach ''Ery Jazzu'': 19 kwietnia 2012 w Warszawie (''Palladium'').

zdjęcia udost.przez D.Piątkowskiego, skan okładki: R.R.