''International Trio without Piotr Wojtasik'' -pod taką ''roboczą'' nazwą wystąpili w Poznaniu trzej muzycy: John Betch (USA), Stefan Weeke (Niemcy) i Viktor Toth (Węgry).
[more]
Koncert miał być występem kwartetu naszego czołowego trębacza Piotra Wojtasika, który uległszy dzień wcześniej urazowi kręgosłupa nie mógł dotrzeć do Poznania. Na szczęście ''kontuzja'' nie okazała się groźna, lecz Muzyk zmuszony był odwołać swe najbliższe koncerty. Kwartet złożony z muzyków różnych narodowości pod wodzą P.Wojtasika planuje nagrać wspólnie płytę, a sobotni koncert w klubie ''Blue Note'' miał zwiastować miłośnikom jazzu muzykę jakiej oczekiwać możemy na planowanym krążku.

Do prezentacji zaplanowanego programu nie doszło, natomiast wszyscy którzy zdecydowali się mimo to spędzić ten wieczór w klubie -mieli okazję być świadkami jedynego w swoim rodzaju, spontanicznego występu pozostałych trzech instrumentalistów, których żartobliwie zapowiedziano jako: ''International Trio without Piotr Wojtasik'' (zamiast planowanego: Piotr Wojtasik International Quartet). Przed wyjściem muzyków na scenę, Piotr Wojtasik pojawił się ...telefonicznie w klubie, wyjaśniając z ubolewaniem zgromadzonej na sali publiczności przyczynę swej nieobecności, dziękując za przybycie i obiecując jak tylko będzie to możliwe, zagranie w ''Blue Note''.
Trzeba przyznać, iż dzięki tej niecodziennej sytuacji mieliśmy możliwość uczestniczenia w koncercie niepowtarzalnym i pełnym niespodzianek.
Najbardziej doświadczonym i zarazem najstarszym z muzyków jacy wyszli tego dnia na scenę był amerykański perkusista John Betsch -w latach 70-tych członek m.in. formacji Maxa Roacha, Henry Threadgilla i Archie Sheepa, a w latach 90-tych współpracujący m.in. ze słynnym saksofonistą Stevem Lacy, z którym nagrał wspólnie cztery albumy. To on właśnie przejął obowiązki leadera podczas tego wyjątkowego koncertu, często również podchodząc do mikrofonu między utworami i opowiadając wiele anegdot związanych z poszczególnymi kompozycjami. Podczas solówek oraz improwizowanych partii, zachwycał niebywałym wręcz warsztatem nasyconym estetyką amerykańskiego brzmienia. Program koncertu oprócz repertuaru jaki zaplanowany był na planowany występ z Piotrem Wojtasikiem, złożony był też w dużej części z klasycznych utworów Johna Coltrane'a, których interpretacja przyprawiała o dreszcze najbardziej wymagających jazz fanów.
Grający na saksofonie altowym, młody węgierski jazzman: Viktor Toth doskonale radził sobie z zawiłymi strukturalnie partiami, a niejednokrotnie pozwalał sobie na fantazyjne ''wędrówki'' improwizacyjne. Mimo młodego wieku, muzyk ma na swym koncie gorąco przyjęte występy zarówno w Europie jak i USA, a płyta kwartetu którego jest leaderem (nagrana wraz z Hamidem Drakem w składzie): ''Tartim'' okrzyknięta została na Węgrzech ''jazzową płytą roku''.
Równie wspaniale zaprezetował się (zdaniem pań -również świetnie poruszający się na scenie :) ) niemiecki kontrabasista: Stefan Weeke, znany już na polskiej scenie dzięki współpracy z Maciejem Fortuną. Ten nazwany przez: ''Oxford Time'': ''wirtuozem o ciepłym brzmieniu'' instrumentalista jest zdobywcą m.in. pierwszej nagrody na brukselskim festiwalu: ''Jazz Contest '94'', oraz współpracownikiem takich choćby artystów jak: Joe Lovano, Carla Bley czy Dave Liebman.

Podczas pełnego spontaniczności, tak niezbędnej w przypadku wyjątkowych koncertów jazzowych (a tak wyraźnej tego wieczora!) na scenie pojawiła się gorąco przywitana przez poznańską publiczność młodziutka trębaczka: Iwona Witek, jaką niedawno mieliśmy okazję usłyszeć podczas koncertu: ''Jazz w Akademii'' w poznańskiej Auli Nova. Dzięki kilkunastu minutom jej obecności na scenie -cieszyliśmy się wyjątkowym brzmieniem ...wyjątkowego kwartetu.
To kolejny przykład niezwykłej atmosfery jaką potrafi stworzyć klub ''Blue Note''. Świadkiem podobnych eventów byłem ostatnio podczas koncertów m.in. Seamusa Blake'a -gdy na scenie pojawił się niespodziewanie z trąbką: Maciej Fortuna, czy podczas występu Tria Wojtka Karolaka (wówczas na scenę wszedł jak gdyby nigdy nic ...Andrzej Olejniczak!).
Tu wszystko się zdarzyć może!
Myślę że wszyscy, którzy zapewne przed koncertem poczuli się rozczarowani nieobecnością Piotra Wojtasika -wyszli tego wieczoru mimo wszystko zachwyceni wyjątkowym koncertem.
Piotrowi Wojtasikowi życzymy szybkiego powrotu do formy, gdyż w ten sobotni wieczór stracił doprawdy wspaniały koncert. Poznańscy miłośnicy jazzu z kolei: czekają na wyśmienitych jazzmanów ponownie, tym razem już jako: ''International Quartet''.

fot.udost.przez organizatora:
PRIVATE COLLECTION
Janusz ZDUNEK + Marienburg: Miasto Nic /CD 2008, Okno Records/
Autonaprawa; Miasto; Marsz; Coda; Naprawa obrazów; Jass Yass; Nic
Janusz Zdunek to kompozytor i trębacz, twórca eksperymentalnego tria Syfon, oraz od 1997 roku muzyk grupy Kult. Jednym z jego solowych projektów jest Marienburg -zespół pod którego szyldem w roku 2007 ukazała się debiutancka płyta: ''Pop Dom'', a rok później omawiana w tym miejscu: ''Miasto Nic''. W składzie formacji znaleźli się oprócz lidera grającego na trąbce i organach, także: Ireneusz Kaczmar (gitara basowa), Rafał Baca (perkusja), oraz grający na klarnecie basowym: Mariusz Godzina.
Płyta jest mieszanką chilloutu, jazzrocka, jazzu i brzmień klubowych, a wypełnia ją siedem kompozycji Zdunka.
Album rozpoczyna się leniwie snującą się: ''Autonaprawą'', podczas której trąbka lidera z zastosowaniem bardzo dużego efektu pogłosu wygrywa delikatne partie na tle archaicznie i uroczo brzmiących organowych dźwięków i transowego rytmu perkusji.
Podobne jest w klimacie: ''Miasto''; tu jednak duża rola przypada partiom klarnetu basowego tworzącego specyficzny klimat kompozycji. Świetnie słucha się w środkowej części tego nagrania, przekomarzania się trąbki Zdunka z klarnetem Godziny. Te swego rodzaju dialogi instrumentów odwołują się do najlepszych jazzowych tradycji; podane jest to jednak w yassowo -chilloutowym sosie, którego klimat niestety nie rzuca mnie na kolana.
Świetne partie trąbki rozbrzmiewają w: ''Marszu''. Gdyby sekcja rytmiczna od czasu do czasu zagrała mniej mechanicznie, a efekty elektroniczne nie były aż tak eksponowane -byłby to pewnie całkiem niezły utwór, ocierający się dzięki zastosowaniu w specyficzny sposób organów o psychodelię.
Niemal rockowo brzmi: ''Coda'', ale i tu poza wspaniałymi impresjami trąbki i charakterystycznymi organami -trudno w cokolwiek głębiej się zasłuchać, a pewne fragmenty utworu robić mogą wrażenie fascynacji lidera estetyką dźwiękową tworzoną przez Kult. Na szczęście po 4 minutach pojawia się klarnet i pierwsze (!) na płycie wychodzące poza schemat akompaniamentu rytmicznego partie basu.
Doczekałem się też w piątym utworze (''Naprawa obrazów'') soczyściej brzmiącej perkusji, gdyż gdyby w pierwszych czterech nagraniach Rafała Bacę zastąpić automatem pekusyjnym -utwory te niewiele by straciły. Niestety jak jest jedno -nie ma drugiego; tu z kolei partie basu robią wrażenie mechanicznych i bez wyrazu.
Fajnie i free jazzowo rozpoczyna się: ''Jass Yass'' -doprawdy niespodzianka! Sekcja dęta grająca chorusowo zawiłe linie melodyczne przechodzi w rozchodzące się improwizacyjnie impresje, do tego fantastycznie budująca klimat perkusja! To najlepsze fragmenty płyty i zarazem ...najkrótszy utwór na płycie. Szkoda...
Jest jeszcze na tej płycie: ''Nic'' (to tytuł utworu) -monotonny i dłużący się chwilami, na siłę eksponujący efekt wah-wah, tym razem ukazujący w środkowej swej części estetykę free ...raczej w karykaturalny sposób.
To nie jest płyta zła; jest tu doprawdy wiele fajnych pomysłów i rozwiązań. Zabrakło tylko pewnie tego czegoś... Tego co sprawiałoby, iż miałbym ochotę posłuchać tej płyty raz za razem -od początku.
Mając na uwadze kto podsunął mi ten krążek, zapewne sięgnę po niego wkrótce ponownie, zastanawiając się co przeoczyłem i czego nie usłyszałem w odpowiedni sposób.
IMAGINATION QUARTET: Imagination Quartet /CD 2011 Anaconda/
Diversions; Light In The Blind Alley; Rain And Cigarettes; Question; Yellow Snow; Maybe This Is Invention; Ewu; Grow Up; Bazyliszek; Star Wars; Morning Things
Zespół Imagination Quartet powstał w 2009 roku. Od tej pory ma na koncie wiele koncertów, w tym m.in. na takich festiwalach jak: ''Jazz Juniors'' czy: ''Dreszer Jazz Festival''. W roku 2010 kwartet odbył swą pierwszą trasę koncertową, natomiast w kwietniu 2011 roku zespół zarejestrował materiał na swą pierwszą długogrającą płytę zatytułowaną po prostu: ''Imagination Quartet'', która ukazała się w listopadzie. Płyta stanowi swego rodzaju podsumowanie dwóch pierwszych lat istnienia formacji. Wypełnia ją 11 kompozycji autorskich z przewagą tych napisanych przez gitarzystę projektu: Michała Sołtana. Gitara i saksofon tenorowy Damiana Pińkowskiego wspomagane są przez sekcję rytmiczną: Dariusz Świtalski (bas) i Maciej Dziedzic (perkusja).
Jak łatwo się domyślić gitara i saksofon w dużym stopniu decydują o charakterze muzyki Imagination Quartet. Przestrzenne brzmienia gitarowe kontrastują z oscylującym niejednokrotnie ku estetyce free partiom saksofonu, a niemal rockowo brzmiąca gitara basowa poparta jest wdzięcznymi dźwiękami perkusji. Tym co stanowi o sile muzyki tworzonej przez czwórkę młodych instrumentalistów jest niezwykła energia bijąca z utworów i swego rodzaju świeżość dostrzegalna podczas słuchania tej płyty. Mimo słyszalnej swobody w konstruowaniu interpretacji poszczególnych kompozycji, mamy do czynienia z nienaruszalnością pewnych form, co czyni propozycję Imagination Quartet niezwykle spójną i przemyślaną.
Solowa partia saksofonu otwierająca całość w najdłuższym na płycie utworze: ''Diversions'' (blisko 11 minut) jest doskonałym wprowadzeniem w świat IQ. Rozbudowany w swej strukturze utwór jest doskonale skonstruowany i stanowi niesamowity wręcz popis możliwości D.Pińkowskiego. Swą konstrukcją: ''Diversions'' przenosi nas z klimatów niemal free jazzu w funkujący finał ''udekorowany'' świetną solówką gitary na tle transowo brzmiącego basu.
''Light In The Blind Alley'' to z kolei nastrojowa ballada zbudowana wokół ''leniwych'' tematów saksofonu i łkającej gitary. W tle miotełki i subtelne partie basu. Perełka!
Również w ''leniwym'' klimacie utrzymany jest: ''Rain And Cigarettes'' zwieńczony jednak pełną żaru solówką perkusyjną w drugiej części.
Perkusja wraz z basem rozpoczyna: ''Question'', tu jednak już mamy do czynienia z bardziej ''zakręconą'' melodyką a nawet eksperymentami dźwiękowymi. Zmienne tempo kompozycji i potęga improwizacji, to niewątpliwa domena tego utworu.
''Yellow Snow'' to jedna z dwóch samodzielnych kompozycji perkusisty M.Dziedzica na płycie (drugą jest kończąca album: ''Morning Things'').
Najmniej przekonuje mnie na płycie ponad 8-minutowy: ''Maybe This Is Invention''. Choć i tu nie można młodym instrumentalistom odmówić oryginalności i wirtuozerii, z wyjątkiem może saksofonu, który w konfrontacji z poprzednimi utworami brzmi jakby szablonowo i bez charakterystycznej dla wcześniejszych nagrań z płyty fantazji.
Zdecydowanie lepiej jest w: ''Ewu'', gdyż mamy tu do czynienia ze świetnymi popisami sekcji rytmicznej i ciepłym akustycznym klimatem.
''Grow Up'' z kolei oparty na dość prostej linii melodycznej urzeka improwizowanymi solówkami zarówno gitary jak i saksofonu tenorowego.
Niejednokrotnie płyta porywa brawurowymi solówkami dialogujących ze sobą Sołtana i Pińkowskiego, jak choćby w: ''Bazyliszku'', gdzie gitarzysta olśniewa brzmieniem i sposobem gry, mogącym kojarzyć się z estetyką ''bardziej agresywnego Scofielda'' (choć zwykło porównywać się styl Michała raczej do Billa Frisella). Słuchając natomiast partii saksofonu nie mogę wyjść z podziwu wobec młodego wieku Damiana w stosunku do warsztatu jakim dysponuje.
Sekcja rytmiczna często zdecydowanie przykuwa uwagę słuchacza doskonale skonstruowanymi partiami (jak choćby w: ''Star Wars''), a kończące płytę: ''Morning Things'' to niebywały popis M.Dziedzica i D.Pińkowskiego oscylujący najbardziej chyba na tym krążku w okolicach free jazzu. Niepotrzebnym jednak wydaje mi się kilkunastosekundowy żart młodych muzyków kończący album, który psuje trochę nastrój na koniec, ale to chyba taki nowy trend jakiego nie rozumie stary zgred piszący ten tekst (podobne ''zabiegi'' zastosowali też na swych płytach ostatnio: Wierba & Schmidt Quintet i Meagre Quartet).
Z ogromną ciekawością śledził będę dalsze poczynania Imagination Quartet... z ciekawością, a jednocześnie niepokojem, gdyż po tak doskonałym debiucie trudno może być młodym muzykom przeskoczyć tak wysoko zawieszoną poprzeczkę. Ale w młodym polskim jazzie tkwi ogromna siła, więc miejmy nadzieję że zostaniemy po raz kolejny zaskoczeni!
Skład:
Michał Sołtan - gitara
Damian Pińkowski - saksofon
Dariusz Świtalski - bas
Maciej Dziedzic - perkusja
fot. i skany: R.R.+ mat.organizatora
