[more]
W XXI wiek Artysta wkroczył jednak w wielkim stylu; wspólna płyta z B.B.KINGIEM a ,,chwilę później'' cudowny album ,,Reptile''. Kolejne premierowe płyty to album ze standartami Roberta Johnsona (2004), wyśmienity album ,,Back Home'' (2005) i wreszcie wspólna płyta z J.J.CALE'M (2006). Albumem zatytułowanym po prostu ,,Clapton'' wydanym w roku bieżącym Muzyk odzyskał chyba wreszcie moje zaufanie :).
Kilka nazwisk z okładki? Proszę bardzo: J.J.CALE, WYNTON MARSALIS, STEVE WINWOOD...
Czekałem na edycję winylową tego wydawnictwa i ...doczekałem się po dobrych kilku tygodniach oglądania CD na półkach sklepowych dotarła wersja analogowa wydana na dwóch czarnych krążkach, w którą poznawszy uprzednio zawartość albumu zaopatrzyłem się bez wahania.
,,Travelin' Alone''. Od pierwszych taktów słyszymy że mamy do czynienia z elektrycznym brzmieniem bluesa, w którym dyskretne dźwięki organów Hammonda brzmią tak jak gdyby czas stanął w miejscu; dwie gitary i wspaniały wokal Claptona jakże odległy od prób realizowania Jego ambicji piosenkarskich kilkanaście lat temu. Jest świetnie!
Dalej jest mniej elektrycznie -za to bardziej klasycznie; ,,Rockin' Chair'' to tradycyjny fortepian, jazzowo brzmiąca gitara i chórek, a chwilami duch GEORGE'a HARRISONA i Jego kwillącej gitary.
,,River Runs Deep'' to kolejny już duet Claptona i J.J.CALE'a -utwór, który z powodzeniem mógłby znaleźć się na Ich wspólnej płycie ,,The Road To Escondido''; brzmienie smyczków w tym utworze nie psuje bynajmniej klimatu lecz potęguje wrażenie głębi i tajemniczości, natomiast ,,dęciaki'' wpasowują się cudownie w klimat... no i te ,,hammondy''! To jeden z najpiękniejszych fragmentów albumu!
Pierwszą stronę pierwszej płyty albumu kończy ,,Judgement Day'' -rytmiczny blues podszyty dźwiękami najmniejszego instrumentu dętego, od zawsze kojarzonego z bluesem -harmonijki ustnej. Fajnie i swojsko!
Na drugiej stronie kolejne cztery kawałki; pierwszy z nich (,,How Deep Is The Ocean'') to jak dotychczas -najspokojniejszy utwór zabarwiony dźwiękami fortepianu, gitary dobro, gitary jazzowej i trąbki (Marsalis)-niebezpiecznie blisko klimatów niekończącej się serii płytowej RODA STEWARTA :).
,,Mój najlepszy przyjaciel Mleczarz'' (,,My Very Best Friend The Milkman'') to kontynuacja klimatów jazzowych -tu jednak mamy do czynienia raczej z jazzem tradycyjnym -dużo dęciaków, w tym rytmiczny dźwięk puzonu, a na koniec nawet żartobliwy cytat weselny!
W kolejnym numerze na płycie (,,Can't Hold Out Much Longer'') toporne brzmienie bluesa sprowadza nas znowu do klimatów, za które kochamy Claptona, a ja mam skojarzenia z utworem ,,Hound Dog'' z albumu ,,Journeyman'' z 1989 roku.
Skojarzenia te nie opuszczają mnie w kolejnym utworze (,,That's No Way To Get Along''). Myślę że to trochę podobne albumy; pamiętam doskonale wrażenie jakie zrobiła na mnie przed 21. laty ,,Journeyman'' i uważam tą płytę za jedno z najlepszych dokonań ERICA CLAPTONA, a więc skojarzenia te traktuję jako zdecydowaną zaletę albumu ,,Clapton''.
Zmieniamy płyty na talerzu gramofonu. Drugi longplay otwiera lekki ,,Everything Will Be Allright''; nie przeszkadza, chwilami orkiestrowo brzmiący podkład, a jazzowa gitara z towarzyszeniem organów Hammonda to wyśmienity patent o czym przekonuje się coraz większa grupa wykonawców (no cóż, na ,,naszym podwórku'' wiedzą o tym od lat JAREK ŚMIETANA i WOJCIECH KAROLAK).
,,Diamenty powstają z deszczu'' (,,Diamonds Made From Rain'') to stonowany, spokojny utwór o wyjątkowo orkiestrowym brzmieniu ze wspaniałym solem Claptona i wokalem Sheryl Crow.
Klimaty dixielandowe powracają w ,,When Somebody Things You're Wonderful''. Czuję lekki przesyt tego brzmienia jazzowych trąbek na nowym albumie gitarzysty rockowego -szkoda że Clapton nie poprzestał na jednym takim utworku traktując go jako ciekawostkę.
Drugą stronę drugiej płyty, a więc ostatnią ,,odsłonę'' albumu rozpoczyna ,,Hard Times Blues'' -klasyczny blues ubarwiony tłem ,,fingerstyle'' zwieńczony wspaniałym solem.
,,Run Back To Your Side'' to ponowny wspaniały duet z J.J.CALE'm -dla mnie ,,strzał w dziesiątkę''! Uwielbian takie własnie klimaty, w których ERIC CLAPTON sprawdza się jak nikt inny... no może z wyjątkiem samego J.J.CALE'a.
Płytę kończy standard ,,Autumn Leaves'' a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż Clapton przymierza się do własnej wersji ,,The Great American Songbook''.
To jednak bardzo dobry album i daleki byłbym od stwierdzenia, iż jestem nim rozczarowany. Mam jednak nadzieję iż jazzowe zabarwienie wydawnictwa ,,Clapton'' to chwilowe zauroczenie Muzyka (podobnie jak ostatni album JEFFA BECKA: ,,Emotion & Commotion'' omawiany w tym miejscu przeze mnie kilka miesięcy temu). Chociaż... skoro ELTON JOHN odkrył w sobie duszę bluesmana (ostatnia płyta z LEONEM RUSSELEM) , może Clapton stanie się takim ...dzisiejszym RODEM STEWARTEM z gitarą? Coś nie tak jednak z moim zaufaniem do Claptona :)
http://img230.imageshack.us/img230/1024/ericclaptonclapton.jpg