[more]
Zespół BONEY M. był pierwszą grupą, którą zainteresowałem się pod kątem kolekcjonerstwa płyt. Byłem wówczas... hmm... dzieckiem, kiedy z zapartym tchem słuchałem ,,Studia Stereo'' nadawanego wówczas w Pr.II Polskiego Radia wyczekując na jakiegoś nowego singla jaki nada Bogdan Fabiański (pamiętam że kiedy pojawiał się nowy singel tego zespołu, Pan Bogdan nadawał go w całości -tzn. oba nagrania z obu stron płytki: jedno za drugim). W czasach gdy zagraniczne płyty były w Polsce towarem nieosiągalnym, była to prawdziwa gratka dla mnie czekającego z palcem na klawiszu ,,pauza'' magnetofonu by zarejestrować sobie kolejne nowości na kasecie. Pamiętam radiową premierę płyty ,,Oceans Of Fantasy'' w roku 1979 nadaną w dwóch audycjach: str.A dziś, str.B: w następnej audycji za tydzień (przypominam, iż były to czasy, gdy w radio nadawano całe płyty).
W ogóle ten 1979 rok był wyjątkowy jesli chodzi o moją przygodę z BONEY M.:
- ,,Oceans Of Fantasy'' była pierwszym longplayem tej grupy jaki nabyłem za poważną kwotę, zaoszczędzoną z kieszonkowego kosztem wyrzeczeń jak oranżada, lody czy kino.
- Oprócz nadawanych w telewizyjnym ,,Studio 2'' pojedynczych utworów zespołu (pochodzących przeważnie z NRD-owskiego Friedrichstadt Palast) TV wyemitowała prawie cały koncert BONEY M. z Festiwalu Interwizji w Sopocie
- Najważniejsze! Zobaczyłem i usłyszałem po raz pierwszy (i jak się później miało okazać: ostatni raz) zespół w oryginalnym składzie! We wrześniu, w Poznaniu na Stadionie ,,Warty'' przeżyłem swój pierwszy ,,stadionowy'' koncert! Pamiętam, że publiczność od zespołu dzieliła szerokość bieżni i murawy, a pojedyncze próby pokonania tej odległości przez co odważniejszych miłośników grupy były skutecznie tłamszone przez Milicję Obywatelską. Pogonie milicjantów za nieszczęsnymi miłośnikami egzotycznej grupy disco trwały podczas całego koncertu na środku murawy, stanowiąc dla większości słuchaczy niezwykłe urozmaicenie. Pamiętam też nazwę grupy występującej przed Właściwą Gwiazdą: The BLACK BEATIFUL CIRCUS i pamiętam, że ...okropnie było słychać i że zespół wypadł raczej nieszczególnie.
W późniejszych latach zdobywałem kolejne płyty BONEY M. do swej kolekcji (wszystkie okładki na zdjęciach zamieszczonych poniżej pochodzą z mojej płytoteki), nie bacząc na fakt iż osiągając wiek ,,nie-dziecięcy'' moje horyzonty zainteresowań muzycznych wybiegały znacznie poza muzykę disco.
Kolejne wcielenie BONEY M. usłyszałem i zobaczyłem na koncercie w poznańskiej ,,Arenie'' w kwietniu 1997. Miałem nawet okazję chwilę porozmawiać z jedyną oryginalną członkinią grupy: Maizie Williams (grupa występowała wówczas jako: BONEY M. featuring Maizie Williams). Ostatnio natomiast byłem świadkiem żenującego show przed jednym z centrów handlowych tworu występującego po nazwą The Sound Of BONEY M., reklamowanego przez nieuczciwego organizatora jako występ oryginalnego zespołu.
Po latach nadal mam szacunek do oryginalnego BONEY M. -tej sztucznie spreparowanej w studio nagraniowym grupy. Oryginalne nagrania sprzed lat są mnie nierzadko pretekstem do wspomnień z dzieciństwa i pierwszych fascynacji muzycznych. ,,In-A-Gadda-Da-Vida'' poznałem najpierw w wersji dyskotekowej BONEY M., a dopiero później sięgnąłem po IRON BUTTERFLY! Zresztą tych przykładów jest więcej: ,,Sunny'' (BOBBY HEBB), ,,No Woman No Cry'' (BOB MARLEY), ,,Still I'm Sad'' (The YARDBIRDS), ,,Have You Ever Seen The Rain'' (CREEDENCE CLEARWATER REVIVAL), ,,Fever'' (ELVIS PRESLEY), ,,Love For Sale'' (COLE PORTER), ,,Heart Of Gold'' (NEIL YOUNG), ,,Two Of Us'' (The BEATLES), ,,My Cherie Amour'' (STEVIE WONDER) i wiele innych spopularyzowanych pod koniec lat 70. przez BONEY M. było pretekstem zainteresowania się oryginalnymi wykonaniami. Poza tym: pomimo, iż była to muzyka wybitnie użytkowa -brzmi dziś po latach przy obecnych przebojach tanecznych niczym Szostakowicz przy Mandarynie.
Od czasu do czasu lubię wrócić do tych nagrań i powspominać. Dziś sięgnąłem po te płyty z przykrego powodu. W wieku 61 lat zmarł Bobby Farrell -tancerz, wokalista i showman. Jedyny Prawdziwy ,,Facet z BONEY M.'', ten którego charakterystyczny taniec podczas występów zespołu najpierw podziwiano a następnie uznano za szczyt obciachu.
29 grudnia wieczorem po raz ostatni wystąpił na scenie ze swoim programem ,,Crazy Bobby Show'' w Sankt Petersburgu. Nazajutrz znaleziono go martwego w pokoju hotelowym -zmarł nagle w wieku 61 lat.