[more]
Oczywiście na polskich aukcjach internetowych nabyć można mnóstwo płyt gramofonowych z różnych lat: zarówno starych, oryginalnych wydań z epoki, jak i dziesiątek różnego rodzaju wznowień klasycznych albumów. Najczęściej spotykanymi na naszym ,,wtórnym rynku winylowym'' są wydania niemieckie, jako że po prostu są dla nas najbardziej dostępne ze względów zarówno geograficznych jak i finansowych. Kilku moich znajomych z poznańskich giełd płytowych, regularnie wyjeżdżało w pewnym okresie do Niemiec odwiedzając tam różnego rodzaju ,,flohmarki'' (domowe wyprzedaże na targowiskach) i przywożąc całe skrzynie z kolekcjami niemieckich fonoamatorów ochoczo przerzucających się w swych płytowych zainteresowaniach na kompakty. Najczęściej kupowali całe zbiory płyt, gdyż za cały pakiet płacili po prostu zdecydowanie niższą cenę niż wybierając niektóre tylko tytuły. Płyty te następnie trafiały (indywidualnie już wycenione) do różnego rodzaju komisów oraz na aukcje internetowe. Gust niemieckich zbieraczy nie zawsze jednak pokrywał się z gustami polskich kolekcjonerów, dlatego z każdej przywiezionej partii płyt zostawały przez nikogo u nas niechciane longplaye zupełnie w Polsce nie znanych niemieckich artystów oraz płyty z bajkami i słuchowiskami niemieckimi. Te płyty, zdesperowani sprzedawcy oddawali często za symboliczną złotówkę! Dzięki temu udało mi się kilkakrotnie trafić na ,,złotówkowe'' egzemplarze świetnych płyt CATA STEVENSA: ,,Teaser And The Firecat'' i ,,Tea For The Tillerman''! Płyty te bowiem zostały wydane w okładkach stylistycznie kojarzących się z muzycznymi bajkami wydawanymi w Niemczech i przez mniej rozgarniętych ,,importerów'' kwalifikowane były od razu do ,,złotówkowego działu''.
Dzięki różnicy między gustami Niemców a Polaków, wielu polskich zbieraczy płyt winylowych miało okazję bliżej poznać twórczość szalenie popularnej za Odrą -u nas zaś niesłusznie niedocenianej grupy BARCLAY JAMES HARVEST! W wielu bowiem ,,pakietach'' winyli przywożonych z za zachodniej granicy znaleźć można było niemalże całą dyskografię tej wspaniałej grupy. Żal natomiast było kunsztownie wydanych płyt z bajkami w języku niemieckim, słuchowisk, bądź płyt artystów z Zachodnich Niemiec, których nazwisk nawet nie jestem w stanie wymienić. Obserwując w niektórych ,,punktach sprzedaży'' te płyty, widziałem ich stopniową degenerację polegającą na tym, iż przekładane z miejsca na miejsce przez wiele rąk po prostu strasznie niszczały przemieniając się częstokroć z płyty w idealnym stanie (Niemcy na ogół te płyty szanowali) w porysowane krążki w brudnych i poszarpanych okładkach. Czasem zdarzało się, iż same czarne krążki trafiały jako dekoracja do klubów czy dyskotek, lecz w większości żywot kończyły po prostu na śmietniku.
Jak wspomniałem w poprzednim felietonie; giełdy płytowe jako takie przestały praktycznie w Polsce istnieć. Jednak i dziś trafić można na różnego rodzaju targowiskach i tzw.,,pchlich targach'' na wyprzedawane zbiory płyt winylowych.
Nasza polska kultura obcowania z płytami gramofonowymi przed laty (pomimo oczywistych trudności z dostępem do nich) niestety była na bardzo niskim poziomie, dlatego najczęściej oferowane przez ,,wyprzedających się'' Polaków płyty są w stanie bardzo wskazującym (mam na myśli zaawansowany stopień zużycia :) ). Nie jest to wyłącznie wynikiem braku dostępu do sprzętu wysokiej klasy przed laty (chociaż to również ma bardzo duże znaczenie), ale też po prostu bardzo niskiej kultury słuchających.
Zatem: wyłożone na różnego rodzaju polskich ,,flomarkach'' (obok talerzyków, obrazków, starych czajników itp.) na skrzynkach, gazetach, bądź bezpośrednio na ziemi (!) płyty są w zdecydowanej większości w fatalnej kondycji. Doprawdy trudno trafić dziś w takich miejscach na płyty z PRAWDZIWYCH polskich kolekcji. PRAWDZIWY zbieracz bowiem, zna się na płytach i chcąc upłynnić swoje zbiory nie wybierze się z płytami pod pachą na jakiś bazar czy targowisko, lecz znając indywidualną wartość każdego krążka poszuka nabywców w innym miejscu. To przykre, ale trafienie na całe zbiory dobrych płyt w dobrym stanie technicznym na ,,pchlich targach'' zdarzyć się może dziś chyba najczęściej w wypadku trafienia na osobę wyprzedającą płyty po kimś zmarłym, bądź w przypadku podobnym do opisanego we wspaniałej książce Nicka Hornby'ego ,,Wierność w stereo'', gdzie wściekła, porzucona przez partnera kobieta za bezcen wyprzedawała jego kolekcję by zrobić mu na złość.
Doprawdy nie wiem z jakim przypadkiem miałem do czynienia pewnego niedzielnego poranka...
Namówiony przez znajomych wybrałem się na coś w rodzaju polskiego flohmarktu i pośród najróżniejszych staroci z różnych dziedzin wypatrywałem tego co najbardziej mnie interesuje: płyt gramofonowych. Trafiałem na płyty w zdecydowanej większości dość sfatygowane, zastanawiając się tym samym: jaką szansę mogą mieć na upłynnienie niektóre zdarte do granic możliwości płyty w podartych i często zagrzybionych (!) okładkach, wyeksponowane w sposób odbierający im jakąkolwiek godność. Najbardziej wstrząsający obrazek to smutne oblicze MARKA GRECHUTY, spoglądające żałośnie na ew.nabywców z podartej okładki longplaya, leżącego na przemokniętej od błota gazecie, bezposrednio na ziemi i przyjmującego z pokorą obfite krople błota tryskające spod butów przechodniów.
Po brzebrnięciu przez dziesiątki ,,ekspozycji'', których wystrój kojarzyć mi się zaczął z jakimś nieznanym rodzajem sztuki abstrakcyjnej gdzie osoby stojące przy swych kramach tworzyły swoiste performance, trafiłem na płyty zachowanie w zdecydowanej większości w wyśmienitym stanie.
Do domu wróciłem (jak za dawnych czasów) z dwiema torbami pełnymi płyt gramofonowych. Oto kilka kolejnych spośród moich zdobyczy:
PRIVATE COLLECTION
The BLUE EFFECT - The JAZZ Q PRAGUE: Coniunctio (1971)
Tą płytę ,,kupiłem w ciemno''. Okładka, rok wydania i instrumentarium skłoniły mnie do zainwestowania w album nagrany przez fuzję dwóch zespołów z Czechosłowacji.
Myśląc o muzyce z krajów ,,dawnego bloku socjalistycznego'' często wspominamy o zespołach rockowych z Węgier, Jugosławii czy NRD. Tymczasem również w Czechosłowacji na przełomie lat 60. i 70. w muzyce rockowej i rockowo -jazzowej działy się naprawdę fantastyczne rzeczy (jakże odległe od późniejszych plastikowych i ciężkich do strawienia płyt z lat 80.). Wspomnę tu o longplayach takich zespołów jak: The FRAMUS FIVE (,,Blues In Soul'' -cudowny, bluesowy album nie ustępujący produkcjom z za ,,kurtyny'' -1968), The PROGRESS ORGANIZATION (płyta: ,,Barnodaj'' -1971) czy choćby owiany już legendą progresywny zespół COLLEGIUM MUSICUM (rewelacyjny dwupłytowy album ,,Konvergencie'' -1971).
Zespół The BLUE EFFECT (znany też pod nazwą MODRY EFEKT) jak dowiedziałem się już po nabyciu płyty, to kolejna grupa na początku lat 70. zaliczana do czołówki progresywnego czechosłowackiego rocka (był tam czymś w rodzaju naszego wczesnego SBB). Płyta ,,Coniunctio'' jest fuzją grupy BLUE EFFECT z grupą jazzową The Q JAZZ PRAGUE -efekt oszałamiający!
KENNY DREW: Kenny Drew (1978)
Wśród najbardziej poszukiwanych longplayów z polską muzyką jazzową znajdują się te wydane przez Polskie Stowarzyszenie Jazzowe jako płyty subskrypcyjne dla członków Klubu Płytowego PSJ. Są to w zdecydowanej części płyty nagrane w Polsce przez światowej sławy muzyków, które nie ukazały się nigdzie na świecie w innej formie jak niskonakładowa, klubowa, rozprowadzana wśród klubowiczów płyta.
Takim unikatem są nagrania ciemnoskórego pianisty KENNY'EGO DREW dokonane podczas Festiwalu Pianistów w Kaliszu (rok 1978). Podczas koncertów jazzowych dochodzi często do spontanicznych konfiguracji muzyków. W czasie trwania tego koncertu doszło do spotkania na jednej scenie KENNY'EGO DREW z polskimi muzykami (porywający, finałowy ,,Kalisz Blues'').
EWA BEM: I co z tego masz? (1986)
Nie chce się wierzyć, iż w tym roku minie 25 lat od premiery tej płyty, choć muszę zauważyć iż brzmienie bardzo wyeksponowanych instrumentów klawiszowych robi chwilami nieco archaiczne wrażenie. Taka była jednak estetyka lat 80. a EWA BEM to Artystka nigdy nie zostająca w tyle, zawsze nadążająca za rynkiem muzycznym (vide: ostatnia jak dotąd, wspaniała płyta ,,Kakadu'').
Całą muzykę na płytę ,,I co z tego masz?'' napisał Winicjusz Chróst. On też zagrał na klawiszach i gitarze w utworach opatrzonych (cóż... raz lepszymi -raz gorszymi) tekstami W.Jagielskiego. Ogromne wrażenie robi gitara W.Chrósta brzmiąca w niektórych utworach wspólnie z basem Krzysztofa Ścierańskiego doprawdy wspaniale a Andrzej Przybielski i jego trąbka (z tłumikiem a la Miles Davis) dopełnia całości.
W utworze ,,Zrobię wszystko co zechcesz'' dzięki ,,szarpanemu'' stylowi K.Ścierańskiego i zastosowaniu vocodera zniekształcającego głos EWY BEM nie mogę oprzeć się skojarzeniom z wspólnymi dokonaniami (również z lat 80.) Gerorge Duka i Stanleya Clarke. Najmniej oparła się czasowi tytułowa piosenka, której słuchając nie mogę uwierzyć, iż od czasu jej nagrania minęło ćwierć wieku!
ANNA JANTAR: The Best Of Anna Jantar
Klasyczna już dziś płyta, jeśli chodzi o polską piosenkę -12 największych przebojów ANNY JANTAR. To jedna z najlepiej sprzedających się w latach 80. płyt w Polsce!
Nic nie dorówna urokowi takich piosenek jak: ,,Tyle słońca w całym mieście'', ,,Żeby szczęśliwym być'', ,,Mój, tylko mój'', ,,Zawsze gdzieś czeka ktoś'', ,,Za każdy uśmiech'' czy ,,Staruszek świat''. Często zastanawiam się jak dalej potoczyłaby się kariera Pani Anny, gdyby nie została w tak tragiczny sposób przerwana przed ponad 30 laty. Ostatnie dokonania ANNY JANTAR świadczyły o zdecydowanym unowocześnieniu brzmienia, czego możemy doświadczyć słuchając ostatniego nagrania w tym zbiorze: ,,Nic nie może wiecznie trwać'' z BUDKĄ SUFLERA, wpasowanego w stylistykę początku lat 80., kiedy największe sukcesy odnosiły IZABELA TROJANOWSKA I URSZULA nagrywające również z tą grupą . Niedawno posiadłem też ostatni premierowy album Piosenkarki zatytułowany po prostu ,,Anna Jantar'' w zremasterowanej edycji CD, nagrany z towarzyszeniem zespołów PERFECT i właśnie: BUDKA SUFLERA (z niego oprócz wspomnianego przeboju, pochodzi też duet ze Z.Hołdysem: ,,Spocząć''). Sentymentalnie, melodyjnie, przyjemnie...
STRING CONNECTION: Live (1984)
Kolekcjoner płyt często zmuszany jest w swej pasji do różnego rodzaju kompromisów. Spotkało to i mnie, kiedy aby zdobyć inne interesujące tytuły ,,pozbyłem się'' w ramach wymiany kompletnego zbioru płyt winylowych grupy Krzesimira Dębskiego -STRING CONNECTION. Płyty te później wielokrotnie śniły mi się i do dziś nie udało mi się odbudować tej kolekcji. Bez chwili zastanowienia więc, gdy trafiła się okazja nabycia w idealnym stanie koncertowej płyty z 1984 roku -skorzystałem z niej.
Słuchając tych nagrań po latach z analogowego nośnika śmiem twierdzić, iż muzyka ta opiera się upływającemu czasowi i brzmi nad wyraz świeżo. Ponad skrzypce Pana Krzesimira stawiam sobie jednak na tym krążku niezwykłą wirtuozerię najlepszego polskiego basisty jazzowego -Krzysztofa Ścierańskiego.
Są jeszcze wspomnienia z czasów, gdy STRING CONNECTION stawiało dopiero swe pierwsze kroki na scenie jazzowej, związane z koncertem zespołu w Klubie Prasy i Książki na poznańskich Ratajach w 1981 roku. Miałem okazję wówczas poznać osobiście K.Dębskiego i nawet wspólnie z nim obejrzeć transmisję jakiegoś ważnego meczu w TV. Nigdy nie byłem kibicem piłki nożnej i pamiętam że było to dla mnie dość kłopotliwe :) . Przepadła gdzieś pamiątkowa dedykacja od Pana Dębskiego, lecz pamiętam iż napisane tam było: ,,Robertowi w bardzo ważnym dniu -Krzesimir Dębski''. Ważnym, gdyż mecz ten był chyba ważny... tylko z kim wówczas grali Polacy i o co?
CDN