Karen Edwards i Jarek Śmietana opowiadają o swej kilkunastoletniej współpracy oraz o kulisach powstawania płyt: ,,Everything Ice'', ,,Psychedelic. Music Of Jimi Hendrix'' oraz nowego albumu: ,,I Love The Blues''.
[more]

- Jarku, ostatnie Twoje płyty, to przede wszystkim hołdy... Zbigniew Seifert, Ornette Coleman... nawet standardy polskiej piosenki. To wszystko jakoś wszystkim pasowało... aż pojawił się Hendrix: wspaniała płyta ,,Psychedelic'' i wyśmienite, widowiskowe koncerty. Wielu sceptyków musiało przyznać że wbrew ogólnemu poglądowi -Hendrix okazał się być bardzo bliski muzyce jazzowej. O Hendrixie mówi się jako o największym jazzmanie wśród muzyków rockowych a Jarka Śmietanę po tej płycie nazwano w Polsce największym rockmanem wśród jazzmanów. Co o tym sądzisz?
J.Ś: Trudno mi odpowiedzieć na pytanie: kim ja jestem, bo ocena należy nie do mnie. Natomiast z pełną świadomością zrobłem płytę ,,Psychedelic. Music Of Jimi Hendrix'', ponieważ jest ona takim moim sentymentalnym powrotem do początków, kiedy to jako młody chłopak, początkujący gitarzysta byłem zafascynowany Hendrixem. Od tego zaczynałem; grałem cały ten repertuar, później dopiero zająłem się jazzem. To były lata 60-te, jazzem zainteresowałem się po usłyszeniu Charlie Parkera i później już całe moje życie zawodowe i kariera muzyczna, była karierą muzyka jazzowego. Z satysfakcją jednak mogę powiedzieć że zaczynałem od muzyki Jimi Hendrixa i tą płytą właśnie zrobiłem taki mały ukłon w stronę tych moich początków.
- Podczas mojej rozmowy z Dionizym Piątkowskim, Dioni powiedział coś takiego: ,,Muzycy jazzowi są zupełnie inni niż muzycy rockowi; są bardziej ułożeni, prowadzą trochę inny tryb życia, a na koncertach zachowują się również trochę inaczej''. Kilkakrotnie byłem świadkiem Twoich koncertów z muzyką Jimiego Hendrixa i trochę mi to nie pasuje. Oto bowiem wielki, szanowany muzyk, postrzegany jako jedna z ikon polskiego jazzu, podczas koncertów (w których uczestniczy też inna legendarna postać: Wojciech Karolak) -rozstrzaskuje z furią gitarę, po czym ją podpala wywołując reakcje publiczności w żadnym wypadku nie kojarzące się z typowym koncertem jazzowym. Czy granice między jazzem a rockiem aż tak bardzo się zatarły?
J.Ś: Nie. Nie zatarły się: jazz to jest jazz a rock to jest rock -to są dwie różne rzeczy. Ponieważ jednak myśmy się wychowali w drugiej połowie XX wieku, kiedy to w równym stopniu z jazzem dotknęła mnie też eksplozja muzyki rockowej i bluesowej, odbyło się to za mojego życia i byłoby czymś bardzo niesprawiedliwym i nienaturalnym -gdybym nie zauważył tego. Są muzycy, którzy grają tylko jeden gatunek muzyki nie widząc że wokół na świecie dzieją się różne rzeczy w muzyce, a przecież naszym ,,obowiązkiem'' jako artystów jest zauważenie tego, no chyba że jest się tylko odtwórcą. Jeśli chce się być twórcą i artystą z własną muzyką, z własnym przesłaniem, to trzeba zauważać różne rzeczy, które się obok nas dzieją i ustosunkować się do tego. To jest bardzo ważne aby nasza muzyka była przejawem tego co się dzieje w naszym życiu. To tak jak byłby koncert chopinowski a ktoś oburzony powiedziałby: ,,Przecież Chopin tak by tego nie zagrał''. Słyszałem takie rzeczy od osób zbliżonych do jury, co mnie zupełnie zdumiało, ponieważ co to znaczy: ,,Chopin by tak tego nie zagrał''? Oczywiście że tak by nie zagrał, ponieważ Chopin żył w zupełnie innym czasie. Tworzył muzykę, która jest pretekstem do tego aby muzyk mógł w niej przekazać cząstkę siebie i tak samo powinno być w jazzie. Tworzymy w współczesności i nie możemy być ślepi wzlędem tego co się wokół nas dzieje: musimy dać dowód na to że należymy do pokolenia przełomu XX i XXI wieku, a nie do pokolenia przełomu XIX i XX wieku i to jest nasza powinność jako artystów -w przeciwnym razie nie będziemy wiarygodni

- W swojej autobiografii: ,,Desperado'', Tomasz Stańko napisał coś takiego: ,,Jarek Śmietana robi projekt za projektem i nie narzeka. Wielu muzyków jazzowych natomiast rozkłada ręce i twierdzi że z jazzu nie można się utrzymać''. Czy w dzisiejszych czasach można żyć z jazzu?
J.Ś: (śmiech) Można: ja jestem tego przykładem ale jest to oczywiście związane z olbrzymią determinacją. Ja naprawdę, choć może tego nie widać: ciężko pracuję. Pracuję kilkanaście godzin dziennie, nie mam wakacji, nie mam wolnych niedziel... Czasami mam ,,przymusowy'' odpoczynek ale wówczas też staram się ten czas zapełnić. Robię bardzo dużo różnych projektów po to by utrzymać się jako artysta niepokorny, choć grający rzeczy które w moim pojęciu są bardzo komunikatywne. Nie są to jednak rzeczy, które są ,,masówką'' i sprzedają się jak ,,ciepłe bułeczki'', ponieważ moja muzyka dedykowana jest ludziom wrażliwym, ludziom o pewnym emploi jeśli chodzi o gust i zapatrywania a nie osobom, które gustują wyłącznie w muzyce ,,zabawowej'' czy biesiadnej, jaką lansują media. Nie wymagam od słuchaczy żadnego wykształcenia muzycznego, natomiast wydaje mi się iż muszą być wrażliwi. Tacy ludzie są: wywodzą się z różnych środowisk, są z różnych pokoleń -na koncertach mam wszędzie komplety i nadkomplety, bardzo dobrze sprzedają się też płyty. Oczywiście nie jest to porównywalne z gwiazdami pop -ale ja nie chcę być ,,pop'', nie chcę śpiewać tych bzdurnych tekstów i uczestniczyć w tej ,,celebracji celebrytów'' bardzo modnej w obecnych czasach. Chcę być artystą, który ma coś do powiedzenia i idzie swoją drogą. Cały czas nie narzekam na brak odbiorców, ale jest to ,,ciężki kawałek chleba'' i ciężkie życie -bardzo ciężko pracuję i całe życie utrzymuję się z muzyki. Nigdy nie grałem pewnych rzeczy tylko po to tylko by zarobić pieniądze -wszystko robiłem zawsze z względów czysto artystycznych
- Współpracujesz z najlepszymi muzykami: Wojciech Karolak, John Abercrombie, Nigel Kennedy, Karen Edwards i z wieloma, wieloma innymi, których nie będę próbował wymieniać. Czy są tacy artyści, z którymi zdarzyło się Tobie okazjonalnie -jednorazowo zagrać, a których w jakiś szczególny sposób zapamiętałeś?
J.Ś: Z każdym z muzyków z jakimi udało mi się współpracować, grałem zawsze więcej niż jeden raz. Mam pewne marzenia związane z muzykami, z którymi jeszcze nie tworzyłem zespołu. Raz zagrałem z moim wielki guru Joe Zawinulem -liderem grupy Weather Report -to była jednorazowa współpraca, natomiast z większością muzyków współpracuję dłużej. Jednym z takich artystów jest Pani Karen Edwards -wokalistka, z którą już od 15 lat od czasu do czasu współpracuję -zrobiliśmy mnóstwo rzeczy razem: zagraliśmy mnóstwo koncertów w Europie, nagraliśmy płytę dobrych kilka lat temu, teraz Karen śpiewa również na mojej jubileuszowej płycie ,,I Love The Blues''. Można więc powiedzieć iż nasza współpraca już od wielu lat trwa i się rozwija.

-Karen, jak poznaliście się z Jarkiem i jak doszło do tak owocnej współpracy, która trwa już kilkanaście lat?
K.E: Z Jarkiem spotkaliśmy się 15 lat temu na trasie międzynarodowej orkiestry po Słowacji i Czechach. Było tam mnóstwo artystów z różnych krajów: Polski, Czech, Włoch, USA, Niemiec... Śpiewałam tam dwa lub trzy utwory... Wspólna trasa trwała ponad tydzień: poznaliśmy się, polubiliśmy, przypadliśmy sobie do gustu w sensie artystycznym, konsekwencją tego było po pół roku, zaproszenie od Jarka na trasę do Polski. To ciekawe bo jestem pianistką i wokalistką, a zazwyczaj gdy w zespole jest fortepian -gitara nie jest już bardzo potrzebna, z kolei gdy w zespole jest gitara -nie jest potrzebny fortepian. W naszym przypadku bardzo fajnie się uzupełniamy: jest gitara i jest fortepian -to bardzo trudne: wielu muzyków nie potrafi się tak dopasować. Zazwyczaj te dwa instrumenty są i harmoniczne i melodyczne, czyli gitara i fortepian grają akordy. Nam się udało wspaniale dopasować bez problemów. Zazwyczaj kiedy gram swoje programy, jestem wokalistką i pianistką mającą do dyspozycji tylko sekcję rytmiczną (bas i perkusja) -to trudne być charyzmatyczną wokalistką i jednocześnie akompaniować sobie. W przypadku Jarka i mnie: Jarek przejmuje ode mnie tą ciężką rolę i mam zdecydowanie ułatwione zadanie: nie jestem aż w tak dużym stopniu odpowiedzialna za brzmienie zespołu; jest gitara, Jarek dowodzi zespołem. Dla mnie jest to bardzo komfortowa sytuacja.

-To nie jest Twoja pierwsza wizyta w Poznaniu. Jak czujesz się w tym mieście i jak wspominasz poprzednie koncerty tutaj?
K.E: Tak, nie jestem pierwszy raz w Poznaniu; bardzo lubię tu występować. Szczególnie lubię atmosferę klubu ,,Blue Note'', gdzie publiczność jest bardzo blisko sceny. Lubię ten rodzaj koncertów, kiedy słuchacze są bardzo blisko zespołu, dzięki temu jest bardzo dobry kontakt, lepsze porozumienie... Grywając na różnych scenach świata, często czuję się bardzo wyalienowana względem publiczności. Ludzie słuchają a my artyści jesteśmy jak wiszący na ścianie obraz: ktoś nas ogląda, ktoś nas widzi, lecz nie ma bezpośredniego kontaktu. Tak jest w dużych salach koncertowych i niektórych specyficznych miejscach, natomiast w klubie czuję że publiczność uczestniczy w koncercie i jest jakby po stronie muzyków. Jest to naturalne i nie wymaga żadnych sztucznych zabiegów: wychodzi się na scenę i już ma się w sensie mentalnym słuchaczy po swojej stronie. To bardzo pomaga artystom i stwarza atmosferę niezobowiązującą -takie koncerty są na bardzo wysokim poziomie. To jest coś w rodzaju: ,,zrobimy dla was coś dobrego, a wy zrobicie coś dla nas''.

-10 lat temu nagraliście wspólnie wyśmienitą płytę ,,Everything Ice'', która w tym roku została ponownie wznowiona. Po tych kilku latach muzykę tą można odbierać tak jakby została nagrana dzisiaj. Myślę, iż tak samo będzie się jej słuchało za kolejne 10 lat i kolejne. Jest to muzyka, która się nie zestarzeje. Podobnie jest z nową płytą, na której Karen Edwards jest jedną z wokalistek: ,,I Love The Blues''. Jarku, czy można tytuł tej płyty traktować jako Twoje osobiste wyznanie?
J.Ś: Tak. Pomysł płyty ,,I Love The Blues'' to jest własciwie takie credo muzyczne: moje i Wojtka Karolaka, oraz wszystkich ludzi którzy wzięli udział w jej nagraniu, a więc również Karen Edwards. Wszyscy uważamy że muzyka współczesna, ta której słuchamy w radio, bardzo często wywodzi się bluesa. Oczywiście naleciałości muzyki tzw.,,poważnej'' są również wszechobecne w zakresie bogactwa harmonii i melodii -co to tego nie ma żadnych wątpliwości. Natomiast muzyka współczesna przybrała nieco inną formę właśnie za sprawą bluesa -my się utożsamiamy z bluesem. Uważam że blues to jest taka muzyka, w której dźwięk jest tak samo ważny jak pauza; tam nie tylko dźwięki grają, tam gra też cisza -jest to muzyka dla ludzi, którzy chcą coś głębszego przeżyć. Nie tylko lawinę dźwięków, choćby najwspanialszych, zagranych przez wielkiego wirtuoza, ale również poczuć to co jest między dźwiękami -w pauzie. Blues to stwarza -stąd nasza deklaracja: ,,I Love The Blues'', bo od bluesa się wszystko zaczęło. Gospel, blues... to w zasadzie są fundamenty. Fundamenty jazzu ale także muzyki pop, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Bez tej muzyki pop wyglądałby zupełnie inaczej, jazzu pewnie w ogóle by nie było... nie byłoby rock'n'rolla, bo on też zaczął się od bluesa, od gospel... Na płycie ,,I Love The Blues'' jest trochę instrumentalnych utworów, trochę wokalnych. Jest piękny song ,,You Don't Know What Love Is'', który wykonujemy z Karen Edwards w duecie: wokal i gitara. Jest to zrobione tak trochę purystycznie: bardzo czysto, klasycznie -nagranie to stanowi taki rodzynek na płycie.
K.E: ,,You Don't Know What Love Is'' ma bardzo tradycyjne brzmienie lecz nie jest klasycznym bluesem lecz utworem o charakterze bluesa. Klasyczny Blues to dwa pytania i jedna odpowiedź, np. pierwsze pytanie: ,,Czy nie uważasz że powinnam opuścić mego mężczyznę?'', po czym pytanie się powtarza: ,,Czy naprawdę nie uważasz że powinnam wreszcie opuścić mego mężczyznę?'', a odpowiedź brzmi: ,,Chyba jednak powinnaś się nad tym zastanowić'' (śmiech). Taka jest forma bluesa: dwa pytania i odpowiedź. W ,,You Don't Know What Love Is'' inna jest konstrukcja, jest to utwór napisany podobnie jak piosenki do musicali, ale posiadający charakter bluesa -tam tekst mówi o tym co to jest blues. W związku z czym utwór idealnie nadawał się do nagrania na tej płycie, choćby ze względu na dodatkowy kolor, kolejny odcień bluesa. Blues często brzmi na zasadzie kontrastu: część tonacji jest wesoła, a część smutna -nie jest to podzielone, lecz występuje jednocześnie. Blues potrafi byc jednocześnie i wesoły i smutny -to jest ciekawe. (śpiew) Tonacja durowa jest wesoła, lecz wystarczy jedną środkową nutkę zmienić z ,,dur'' na ,,mol'' i całe brzmienie jest już inne. W bluesie coś takiego własnie występuje: śpiewa się jednocześnie wesoło i smutno, to tak jakby śpiewać o tym że jest się szczęśliwym lecz smutnym, lub wesołym lecz nieszczęśliwym. Trochę to paradoksalnie brzmi, lecz tak właśnie jest w bluesie - jak w życiu: są dni szczęśliwe i są dni smutne i okazuje się że jedne bez drugich nie mogą egzystować. Gdybyśmy w życiu mieli tylko szczęśliwe dni -byłaby to euforia, gdybyśmy mieli tylko smutne -byłoby to pogrążaniem się w jakąś otchłań, a właśnie dzięki temu że jest taki balans -wszystko nabiera kolorów i sensu. W muzyce, która pochodzi z Afryki nie jest tak jak w przypadku muzyki klasycznej europejskiej, gdzie jest 12 dźwięków i kiedy patrzymy na fortepian, te dźwięki są obok siebie. W muzyce afrykańskiej niektóre dźwięki są pominięte i jest np.pięć nut, które w zestawieniu z sobą stanowią zderzenie tej europejskości z afrykańskością -stąd się właśnie wziął początek tej muzyki: blues, jazz...
- Na płycie ,,I Love The Blues'' znalazły się nowe kompozycje, oraz kilka standardów. Chyba nie łatwo było wybrać na krążek zaledwie kilka utworów z przepastnego archiwum klasyki bluesa? Jarku, czym się kierowałeś decydując o nagraniu i umieszczeniu na płycie tego a nie innego utworu? Sentymentem? Fajnym pomysłem na nową aranżację?
J.Ś: Są to bardzo przemyślane decyzje: wszystkie te utwory to są moje ukochane bluesy, lecz nie tylko moje, gdyż jak wiesz współautorem płyty jest Wojtek Karolak -mój Przyjaciel, i razem zdecydowaliśmy o wyborze utworów, które nas fascynują. Zdradzę małą tajemnicę: my z Wojtkiem Karolakiem jesteśmy jak bracia, pomimo różnicy wieku i tego iż nie pochodzimy z tej samej rodziny. Rzadko się tak zdarza, że dwóch różnych muzyków myśli o muzyce dokładnie tak samo. Podczas naszych rozmów dotyczących repertuaru często miały miejsce takie sytuacje: mówię -,,A może byśmy wybrali ten utwór?'', a on odpowiada -,,Stary, ja właśnie o nim myślałem!''. Zdarza nam się to każdego niemal dnia, gdy razem pracujemy -czyli mamy podobne gusta i fascynacje. Na ,,I Love The Blues'' są właśnie nasze wspólne fascynacje. Jest tam ,,St. Louis Blues'' Handy'ego -po prostu klasyk, to taki archaiczny blues z początku stulecia grany przez wszystkich -myśmy ,,zrobili'' go w nowoczesnej aranżacji, jest utwór ,,Basin' Street Blues'', który grał Louis Armstrong, Miles Davis... wszyscy najwięksi wykonywali ,,Basin' Street Blues''. Jest kilka utworów nowocześniejszych jak piękny song Donny Hathaway'a: ,,I Love You More Than Never Know'', przepiękna ballada jazzowa: ,,You Don't Know What Love Is'', którą śpiewa Karen, jest utwór rock'n'rollowy Buddy Holly'ego: ,,Not Fade Away'', który gramy w sosie wręcz rockowym, są duety, jest solo (Wojciech Karolak gra bluesa w stylu Duke Ellingtona), jest blues w stylu Johna Lee Hokera: ,,His Majesty The Blues'', który śpiewa na płycie Pani Z-Star... Na płycie znajdują się więc różne kolory bluesa. Oprócz standardów są tam też nasze kompozycje: dwie moje i dwie Wojtka.

- Z Wojtkiem Karolakiem współpracujesz od wielu lat, ale przed laty biorąc pod uwagę lata was dzielące, była chyba taka sytuacja kiedy dla młodego gitarzysty stawiającego pierwsze profesjonalne kroki -Wojciech Karolak był ...idolem, mistrzem? Jak to było? Kiedy się poznaliście i kiedy wasza wspólna działalność zyskała taki wymiar jaki ma do dziś?
J.Ś: Jestem 12 lat młodszy od Karolaka, więc jestem z innej generacji i tym bardziej jest to zdumiewające jak dobrze porozumieliśmy się muzycznie. Jak ja miałem 20 lat i zaczynałem to Wojciech Karolak miał 32 lata i był już znanym, wybitnym polskim muzykiem. Był jednym z moich faworytów i tak zostało po dzień dzisiejszy: uważam Wojtka za wyjątkową postać; oprócz tego że się przyjaźnimy uważam Go za wielkiego muzyka, mocno niedocenianego w Polsce i stanowczo za mało ,,wykorzystywanego''. Ja robię co mogę by różne rzeczy z nim tworzyć gdyż jest to przeciekawy muzyk. Zawsze miałem do niego wielki szacunek, gdyż twierdzę że Wojtek Karolak to Historia Polskiego Jazzu, jest niezwykłym twórcą a ja jestem bardzo szczęśliwy że mogę z nim współpracować i mamy takie świetne porozumienie, a współpraca tak świetnie nam wychodzi -,,zrobiłem'' z nim już dwunastą płytę -tak więc jest to już spory, poważny wspólny dorobek.
- Wszystkie partie wokalne na płycie ,,Psychedelic. Music Of Jimi Hendrix'' wykonałeś sam i wypadło to wspaniale, tym bardziej jak na wokalistę -debiutanta (śmiech Jarka), na płycie ,,Everything Ice'' z kolei wersja tematu z ,,Porgy And Bess'', który śpiewacie w duecie z Karen jest po prostu powalająca. Na nowej płycie: ,,I Love The Blues'' słyszymy trzy wspaniałe głosy, ale żadnego utworu nie śpiewa Jarek Śmietana. Nie wrócisz do śpiewania?
J.Ś: Ja śpiewam dlatego że Karen mnie do tego ,,zmusiła''. Karen ,,zmusiła'' mnie do zaśpiewania na swojej płycie duetu z ,,Porgy And Bess'' Gershwina: Ona jest Bess, a ja jestem Porgy. Mieliśmy ,,zatrudnić'' wokalistę by zaśpiewał partię męską, lecz Karen powiedziała: ,,Nie, nie! Ty musisz to zrobić! Ja Tobie pomogę''. Jest to partia bardzo trudna, wręcz ekwiblirytyczna, ale w końcu jakoś to zrobiłem i nagrałem. ,,Pierwsze koty za płoty!''. Z Hendrixem było inaczej: ja kiedyś jako młody chłopak sobie podśpiewywałem -tak jak każdy, później jak się zająłem instrumentalną muzyką, kompozycją, to ,,podśpiewywanie'' wydało mi się trochę bez sensu. Poświęciłem się muzyce -czystej muzyce, i przez blisko 40 lat do tego nie wracałem. Przy płycie z Hendrixem pomyślałem jednak, że przecież ja od tego zaczynałem, przecież ja te wszystkie utwory przed laty z moimi różnymi zespołami szkolnymi, półamatorskimi śpiewałem -no to spróbuję się przymierzyć. Tutaj też Karen mi bardzo pomogła. Nagrałem te wokale i wydawało mi się że jest nieźle, dałem te nagrania Karen do korekty. Karen posłuchała i powiedziała: ,,Słuchaj, ty znakomicie śpiewasz, tylko musisz: to zmienić, to zmienić, to i jeszcze to... a jeszcze koniecznie to''. Musiałem wszystko pozmieniać pod Jej sugestie i w efekcie powstała moja wokalna płyta -ale to Jej zasługa: Ona była superviserem i korektorem na całej płycie ,,Psychedelic. Music Of Jimi Hendrix''.
K.E: Znamy z wielu telewizyjnych programów ludzi, którzy chcą śpiewać, a nie powinni. W Jarka przypadku jest odwrotnie: On potrafi śpiewać, ale gdy o tym Mu powiedziałam bronił się przed tym: ,,Nie, nie! Ja nie umiem śpiewać!''. To w Jego przypadku wręcz nienormalne że przed tym się broni, przeważnie trzeba ludzi odganiać od mikrofonu: ,,Nie! Nie próbuj śpiewać! Przestań!''. Z Jarkiem było zupełnie inaczej: musiałam długo Go do tego namawiać i przekonywać, a że wyszło wspaniale sami możecie się o tym przekonać słuchając płyty.

-Na płycie ,,I Love The Blues'' nie pojawia się głos Jarka Śmietany, wśród wokalistów znaleźli się natomiast: wspaniała Karen Edwards, niezwykła Z-Star... Pojawił się też ktoś zupełnie nowy na Twojej płycie: Bill Neal z Australii. Czy możesz przybliżyć nieco jego sylwetkę polskim słuchaczom i opowiedzieć jak doszło do waszej współpracy?
J.Ś: Z Karen znamy się już od wielu lat, więc oczywiste było iż musiała zaśpiewać na tej płycie. Druga wokalistka: Pani Z-Star to dziewczyna, która urodziła się w Trynidadzie i mieszka w Londynie -ciemnoskóra wokalistka, bardzo charyzmatyczna z dobrym bluesowym feelingiem -bardzo ciekawa postać, często z Nią koncertuję. Natomiast zupełnym odkryciem jest Bill Neal -chłopak z Australii, który ma swój zespół rockowy. To jest ciekawa historia... Poznałem Billa Neala będąc na spacerze z psem w miejscowości Myślenice, tam jest kąpielisko -wszyscy pływają, sielanka niedzielna... Spaceruję sobie z psem (mój pies nazywa się Lucy) i nagle usłyszałem jak ktoś znakomicie śpiewa i gra na gitarze. Byłem przekonany że to radio lub magnetofon ktoś włączył, ale podchodzę bliżej i widze że facet siedzi, gra na gitarze i śpiewa. ..Tak śpiewał i tak grał, że przysiadłem i siedziałem tak około godziny zasłuchany. Podszedłem do niego i zapytałem o parę rzeczy: okazało się że jest wokalistą i ma swój zespół w Australii, a do Myślenic przyjechał na wakacje ponieważ ożenił się z Polką a jego żona pochodzi z tych okolic. Długo nie trwało zanim mu powiedziałem: ,,Przyjdź do mnie do studia''. Na trzeci dzień umówiliśmy się w Krakowie, przyszedł i nagrał demo wokale, a kiedy to usłyszeli różni ludzie -nie mogli w tą historię uwierzyć. ,,Musisz zaśpiewać na mojej płycie'' -powiedziałem. Tak też się stało: przyjechał ponownie i nagraliśmy utwory na ,,I Love The Blues''. Jest niesamowity, bardzo ciekawy a i Karen uznała, iż jest idealnym wokalistą.
-Jest to muzyk znany w Australii, natomiast w Polsce, można powiedzieć, że odkrył go dla nas: Jarek Śmietana. Jest mi niezmiernie miło, iż mogłem się z Wami spotkać. Dziękuję serdecznie za rozmowę.
http://www.wrzuta.pl/embed_audio.js?key=5AOdOAxtg0F&login=w577&width=450&bg=ffffff
****************************************************
P.S

,,Śmietanka Towarzyska'' w Radio JAZZ.FM
Z wielką przyjemnością zapraszam do słuchania moich autorskich audycji w Radio JAZZ.FM we wtorki od godz.19:00 do 20:00.
W najbliższy wtorek (28.06.2011) spotkanie z Karen Edwards. W programie Karen opowie o swojej współpracy z Jarkiem Śmietana oraz wysłuchamy wspólnych ich nagrań z płyt: ,,Extra Cream'', ,,Everything Ice'' i ,,I Love The Blues''.
Na bocznej szpalcie tej strony znajduje się odnośnik umożliwiający bezpośredni odbiór Radia JAZZ.FM.
Wkrótce w tym miejscu podam też więcej szczegółów dotyczących moich cotygodniowych audycji.