Od 2009 roku Akademia Muzyczna w Poznaniu rozszerzyła ofertę programową studentów: powstał Zakład Jazzu i Muzyki Estradowej, podlegający Wydziałowi Instrumentalnemu Akademii. Od tej pory co roku organizowane są koncerty: ''Jazz w Akademii'', na których swoje umiejętności prezentują zarówno studenci jak i wykładowcy. Tradycją jest też zapraszanie do udziału w koncertach wielkich gwiazd jazzu.
Po Krzesimirze Dębskim, Andrzeju Jagodzińskim i Janie Ptaszynie Wróblewskim, w tym roku zaproszenie przyjął Andrzej Olejniczak -znakomity saksofonista, przed laty tworzący wraz z Jarkiem Śmietana: Extra Ball, później wraz z Adzikiem Sendeckim: Sunship, a obecnie mieszkający w Hiszpanii i zajmujący się własnymi projektami (jak choćby kwartet: Olejniczak - Lewis - Bikoko - Vaughn).
[more]

Koncert odbył sie w doskonałej, nowoczesnej i spełniającej wszelkie europejskie standardy akustyczne Auli Nova, mieszczącej się w nowoczesnym gmachu, posiadającym własne Studio Nagrań, Laboratorium Odsłuchu oraz sale prób.
Koncert poprowadził sam Krzysztof Przybyłowicz -doskonały perkusista m.in. takich grup jak String Connection czy Classic Jazz Quartet. Ten szczególny jazzowy wieczór podzielony został na dwie części. W pierwszej odsłonie mieliśmy okazję po raz kolejny przekonać się jak uzdolnionych muzyków jazzowych młodego pokolenia mamy w Polsce i jak wielkie w związku z tym nadzieje na przyszłość możemy wiązać z podtrzymywaniem tradycji polskiej muzyki improwizowanej przez najbliższe dziesięciolecia. Poziom jaki zaprezentowali adepci Akademii niejednokrotnie śmiało mógłby konkurować z tym co znamy z profesjonalnych scen europejskich.
Młodzi muzycy pojawiali się na scenie w najróżniejszych konfiguracjach i składach sięgając oprócz znanych tematów: Pata Metheny'ego, Wayne Shortera czy Johna Coltrane'a, również po bardziej wyszukane utwory jak: ''Clutch'' -Yoko Kanno czy: ''Two Line Pass'' -Ralpha Bowena. Młodzi jazzmani potrafili w doskonały sposób przekazać cząstkę samych siebie podczas częstych improwizacji i solówek na zaskakująco wysokim poziomie. Chwilami, zamykając oczy podczas słuchania takich rzeczy jak: ''Time Line'', czy: ''Palladium'' trudno było wyobrazić sobie, iż na scenie znajdują się tak młodzi ludzie. Wyjątkowa pasja i niemal namacalne uczucie do jazzu jakim emanowali studenci wprawiała doprawdy w osłupienie zgromadzonych tłumnie w sali koncertowej miłośników jazzu.
Choć wydawać się mogło, iż większość publiczności początkowo mogła traktować pierwszą część koncertu jako swego rodzaju oczekiwanie na koncert Mistrzów -złudzenie to opadło gdyż odnosiło się wrażenie domagania się, wręcz bisów ze strony młodych instrumentalistów.
Po 10-minutach przerwy, na scenie ponownie pojawił się Krzysztof Przybyłowicz, tym razem w podwójnej roli: zapowiadającego, oraz muzyka.
Na scenie pojawiła się wyśmienita pianistka i kompozytor: Katarzyna Stroińska, która wraz z Przybyłowiczem (perkusja), Zbigniewem Wromblem (kontrabas), Maciejem Fortuną (trąbka) i Jarosławem Wachowiakiem (sax tenorowy) wykonała dwie swoje kompozycje: ''Przewrotny walczyk'' oraz temat: ''For Beny''. Wszyscy ci muzycy uzupełniani przez puzonistę Romana Betę i pianistę Wojciecha Olszewskiego towarzyszyli nam w różnych konstelacjach przez resztę wieczoru. Wśród tematów jakie rozbrzmiewały ze sceny, pojawił się m.in.: ''Yes Or No'' (Wayne Shortera). W dwóch utworach wokalnych mieliśmy okazje usłyszeć też Janusza Szroma i były to w moim odczuciu minuty nieszczególnie wpasowujące się w koncepcję całości koncertu. J.Szrom zaśpiewał: ''Byłaś serca biciem'' z repertuaru Andrzeja Zauchy, oraz: ''Tylko wróć'' (przebój z serialu: ''Wojna domowa'' znany jako: ''Tak mi źle'').
Oczywiście główną atrakcją tego wieczora okazał się koncert Andrzeja Olejniczaka, który saksofonista zadedykował zmarłemu przed kilkoma dniami: Zbigniewowi Wegehauptowi. Artyści niejednokrotnie współpracowali przy różnych projektach od wielu lat i zawsze ich wspólne poczynania oparte były na doskonałej harmonii i porozumieniu. Poznański koncert Olejniczaka był pierwszym oficjalnym występem od czasu śmierci Z.Wegehaupta. Dwa dni wcześniej Muzyk pojawił się zaledwie okazjonalnie w klubie ''Blue Note'' z Wojtkiem Karolakiem w trakcie spontanicznego i niezapowiedzianego wcześniej grania.
No cóż, już po pierwszych dźwiękach tenoru Mistrza Olejniczaka dosłownie ''wbiło mnie'' w wygodny (na szczęście) fotel i tak miało być już do końca. Jeszcze przed koncertem rozmawiając z Andrzejem, wyznałem iż po improwizowanym, krótkim występie z Karolakiem sprzed dwóch dni, dosłownie: boję się wręcz wrażenia jakie zrobić może na mnie ''pełnowymiarowy'' recital. Oj działo się!

Po raz kolejny przytoczę mój ulubiony cytat: ''Pisanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze''. Jak można opisać dźwięki docierające z przestronnej sceny w doskonałej akustycznie sali, gdy kilka metrów przede mną doskonale brzmiące chorusy gra sekcja dęta: Olejniczak - Fortuna, wspomagana puzonem, a za nimi rytmiczna: Wrombel - Przybyłowicz, na dodatek jest to: ''Central Park West'' -Coltrane'a? Co napisać o niemal bezgranicznie rozimprowizowanym: ''Nardis'' -Milesa Davisa, zagranym przez duet saksofonowo - perkusyjny Olejniczaka i Przybyłowicza? Jak opisać uczucia towarzyszące dźwiękom ''Bluesa'' -Eddie Gomeza w tymże wykonaniu? Wybaczcie, ale po prostu to trzeba samemu przeżyć a jakiekolwiek próby opisów Takich Emocji jakie towarzyszyły mi tego wieczora okazać by się mogły niemal karykaturą publicystyki. Dlatego kończąc opis tego wydarzenia z dziennikarskiej powinności wspomnę jeszcze o kompozycji autorskiej Olejniczaka: ''La ultima opor tuni dad'' -wykonanej w porywający sposób w sekstecie z pianistą: Wojciechem Olszewskim, która zakończyła koncert.
Andrzej Olejniczak w ostatnim czasie mniej obecny na polskiej scenie, reprezentuje poziom niewiarygodny w kategorii światowego saksofonu. Można jedynie żałować, iż zamieszkującego obecnie w Hiszpanii Muzyka tak rzadko gościmy na polskiej scenie jazzowej i mieć nadzieję, iż wraz z niedawnymi jego projektami w kraju, jak choćby wydana w ub.roku płyta: ''Different Choice'' z kwartetem smyczkowym czy nagranie wraz z reaktywowanym właśnie String Connection płyty: ''2012'' i zapowiadany przez poznański ''Blue Note'' koncert z Sendeckim, będziemy mieli do czynienia ze swego rodzaju come backiem tego wyjątkowego instrumentalisty i kompozytora na naszym polskim jazzowym ''podwórku''.
Koncert ''Jazz w Akademii'' odbył sie pod patronatem JazzPRESS oraz RadiaJAZZ.FM
Andrzeja Olejniczaka ponownie będzie można usłyszeć w Poznaniu podczas koncertu z okazji 14-lecia klubu ''Blue Note'': 11 lutego wraz z Władysławem ''Adzikiem'' Sendeckim (fortepian), Laurentem Vernerey (bass) i Markiem Mondesir (perkusja). Patronat nad koncertem objęło RadioJAZZ.FM.
PRIVATE COLLECTION

Andrzej Olejniczak i Krzysztof Przybyłowicz -to nazwiska związane zarówno z koncertem opisanym w pierwszej części tego wpisu jak i kilkoma płytami jakie niedawno do mnie dotarły.
Andrzej OLEJNICZAK Quartet: Live At Altxerri /CD 2004 (2003), Olej/
UMMG; Cryin' Blues; Call It A Dream; Viuda Negra; Zamora; Night And Day
Od lat Andrzej Olejniczak mieszka w Hiszpanii, tam też pod szyldem własnej wytwórnii Olej, publikuje swoje nagrania.
Jedną z płyt jakie ukazały się w Hiszpanii jest album tamże też nagrany wraz z doskonałymi ciemnoskórymi muzykami: pianistą Ivanem Gonzalezem Lewisem oraz sekcją: Jules Bikoko (bass) i Julian Vaughn (perkusja). Płyta nagrana 29 listopada 2003 w jazz clubie: ''Altxerri'' w San Sebastian przynosi blisko 80 minut doskonałej rozimprowizowanej muzyki!
Koncert wypełnia zaledwie 6 utworów, podczas których instrumentaliści w wyjątkowy sposób potrafią dać upust swym improwizacyjnym skłonnościom. Nadzwyczajne możliwości Olejniczaka znane są wszystkim miłośnikom jego twórczości, dzięki czemu panuje opinia iż aby naprawdę poznać ''Oleja'', należy posłuchać koncertu na żywo a nie nagrań studyjnych. Otóż album: ''Live At Altxerri'' nie jest niczym innym jak właśnie zapisem koncertu. Koncertu doskonałego pod wieloma względami.
Otwierający koncert utwór: ''UMMG'' to nic innego jak kompozycja Billy'ego Strayhorna (tak, tego z grupy Ellingtona) z 1959 roku. W tej wersji trwa 16 minut, a podczas jej wykonywania dzieją się doprawdy rzeczy niezwykłe; rozegrany do granic mozliwości, wyśmienity Lewis wyprawiają wraz z Olejniczakiem niesłychane rzeczy. Obaj w znakomity sposób improwizują a amerykański sound sekcji rytmicznej dodaje interpretacji niezwykłej siły.
Podobnie jest w przypadku: ''Cryin' Blues'' Eddiego Harrisa; doprawdy trudno chwilami zdać sobie sprawę z możliwości i wielkości warsztatu jakim dysponuje Andrzej Olejniczak. W trakcie utworu doskonałą solówką raczy nas rewelacyjny perkusista: Julian Vaughn. Mamy do czynienia w tej konstelacji Olejniczaka z wyśmienitymi instrumentalistami kwartetu.
W środkowej części koncertu pojawiają się trzy autorskie kompozycje leadera. Pierwszą z nich jest przesycona nostalgią ballada: ''Call It A Dream'' z rozbudowaną partią solową kontrabasu w środkowej części utworu (niepowtarzalny Jules Bikoko!). Olejniczak gra tu delikatnie, subtelnie i nastrojowo, a solo fortepianowe Louisa stwarza nastrój niezwykle kameralny -14 minut mija niepostrzeżenie!
Kolejna kompozycja to: ''Viuda Negra'' -utwór kilka lat później nagrany na klasycyzującej płycie: ''Different Choice'' (2010) wraz z kwartetem smyczkowym Apertus. Tu jednak mamy okazję poznać pierwowzór tej kompozycji w jej pierwotnym, jazzowym klimacie. Kilkuminutowa solowa impresja lamentującego saksofonu zmierza ku podstawowej linii melodycznej tej zadziwiającej klimatem kompozycji, po czym ''uderza'' wręcz sekcja wchodząc z doskonałym soundem, a Vaughn w stylu ''drum thunder'' tworzy podkład w stylu starego dobrego Arta Blakey'a. Olejniczak w jednej chwili z niskich partii przechodzi wręcz w sopran a brzmiąca tym razem bardzo klasycznie partia Lewisa ''sprowadza'' całość do pierwotnego poziomu. Mocne, akordowe uderzenia pianisty w finale rozpędzonej solówki ustępują miejsca dosadnym synkopowanym partiom fenomenalnego Vaughna, który wygrywa tu najlepsze swe solo tego koncertu: ''drum thunder''!
Ballada Olejniczaka: ''Zamora'' to najmniej przekonujące mnie minuty tego koncertu. Być może dlatego, iż pomimo że jest to przepiękna pod względem melodyki miniaturka -wykonana jest w bardzo stonowany i kameralny sposób, co tak kontrastuje z resztą zamieszczonego na tej płycie materiału. Jest tu piękne solo fortepianu, miła partia basu, a jednak sprawdza się w tym przypadku twierdzenie iż Olejniczak najlepiej brzmi w dynamicznych improwizacjach.
No to na koniec ''mam com chciał''! Nigdy nie przypuszczałbym, iż balladę Cole Portera: ''Night And Day'' można zagrać w Taki Sposób! Najpierw jest tylko kontrabas i saksofon, dołączają ''grzmoty'' Vaughna, następnie iście free jazzowe partie fortepianu... Saksofon penetruje najprzeróżniejsze rejony gamy i ...rusza całość! Całość brzmi najbardziej free spośród wszystkich sześciu nagrań tego koncertu, a z pierwowzoru Portera pozostała jedynie partia refrenowa.
Najwyższy z możliwych poziom mistrzowski!
Zdecydowanie namawiam do sięgnięcia po koncertowe dokonania Andrzeja Olejniczaka, mniej w ostatnich latach aktywnego na polskiej scenie jazzowej, lecz grywającego za granicą w najróżniejszych konstelacjach, spośród których fenomenalnym wręcz był ten kwartet i te nagrania z 2003 roku z San Sebastian.
Skład:
Andrzej Olejniczak - saksofony
Ivan ''Melon'' Gonzalez Louis - fortepian
Jules Bikoko - bass
Julian Vaughn - perkusja
Andrzej OLEJNICZAK & Apertus String Quartet: Different Choice /CD 2010, Quadrant Records/
Poise; New Romantic Expectation; Radkowi; Viuda Negra; Reminescence; Cantabile in h-moll; Music For Soprano Saxophone and String Quartet; Canzonetta; New Romantic Temptation
Niejednokrotnie muzycy jazzowi ulegają fascynacji estetyką kojarzoną z muzyką klasyczną, a niektórzy z nich (jak choćby Jan Garbarek) na długie lata znajdują w klasycznej konwencji muzyki sposób na realizację swych dokonań. Pokusie eksperymentowania uległ też nasz wyśmienity saksofonista Andrzej Olejniczak nagrywając płytę z ...kwartetem smyczkowym Apertus String Quartet. Warto od razu zaznaczyć iż album: ''Different Choices'' zawiera materiał nagrany przez saksofonistę wyłącznie ze smykami, a więc pozbawioną jakiejkolwiek innej instrumentacji. Dlatego nie jestem pewiem czy można rozpatrywać krążek z punktu widzenia (słyszenia) miłośnika jazzu, czy może raczej klasycznej muzyki skrzypcowej. Tym bardziej, iż niejednokrotnie, gdyby nie jazzowa ''natura'' słyszalna w dźwiękach saksofonów: tenorowego i sopranowego, moglibyśmy odnieść wrażenie obcowania z płytą jaka powinna znaleźć się w dziale: ''muzyka klasyczna''. Pomińmy jakiekolwiek podziały muzyczne i skoncentrujmy się raczej na emocjach jakie wywołać może przesłuchanie tego albumu.
Płyta powstała przy znacznej pomocy Krzesimira Dębskiego (4 kompozycje, plus dwie aranżacje) co mogłoby skierować nasze oczekiwania w stronę tego co Panowie wspólnie robilą na codzień na poletku muzyki jazzowej. Ponadto jedna z kompozycji zamieszczonej w programie to znana nam z płyty grupy String Connection, którą muzycy współtworzyli: ''Cantabile in h-moll''.
''Different Choice'' to jednak nie jest typowa płyta jazzowa: to płyta ujmująca innymi klimatami, niezwykle piękna i powodująca dostrzeżenie różnorodnych barw jakimi mieni się muzyka. Stosunkowo mało tu improwizacji tak charakterystycznych dla jazzu; Olejniczak gra jednocześnie w bardzo uporządkowany dla niego sposób (biorąc pod uwagę temperament jazzmana), potrafiąc jednak przekazać ogrom emocji i uczucia, jakim emanuje każdym niemal dźwiękiem.
W programie płyty oprócz kompozycji Dębskiego i Olejniczaka znalazły się też dość wyszukane utwory klasyczne: ''Reminescencja'' Marka Kussa i ''Muzyka na saksofon sopranowy i kwartet smyczkowy'' Ronana Guilfoyle'a. Płyta jest doskonale zbudowana konceptualnie; swego rodzaju uwerturą jest temat: ''Poise'', natomiast klamrą spajającą całość: ''New Romantic ...''. Impresje solowe Olejniczaka na tej płycie nie pozbawione są improwizacji, jednak odczuwa się pewne ograniczenia narzucone niejako konwencją całości. W otwierającej całość kompozycji lidera projektu, dźwięki saksofonu malują przede wszystkim piękną linię melodyczną, a partie improwizowane są zaledwie smakowitym dodatkiem do podstawowych linii.
Podobnie jest w obu częściach: ''New Romantic...'' Dębskiego. Tu jednak partie saksofonu w jazzowej manierze grają chorusy z partiami skrzypiec, a partie pełniące rolę basowych wygrywane są znakomicie na wiolonczeli. Niezwykłego ''smaczku'' i kameralistyki nadają nagraniom słyszalne przyciski saksofonu w trakcie zmian tonacji; jest to coś co zawsze powoduje ''mrowienie'' podczas słuchania (podobnie jak w przypadku słuchania dźwięków gitary klasycznej -szelest przesuwanego palca po strunach na gryfie).
Wydawać by się mogło, iż muzyka wypełniająca: ''Different Choice'' okaże się trudną w odbiorze i skierowaną raczej do wąskiego grona odbiorców. Otóż tak nie jest; płyta ''kipi'' wręcz pięknymi melodiami, a dzięki niezwykłej konstrukcji całości, tematy ''łatwiejsze w odbiorze'' ułożone są z troszkę bardziej ''zakręconymi'' w swej strukturze (jak choćby kompozycja saksofonisty: ''Radkowi'').
Doskonałe zawirowania melodyczne mają miejsce w trakcie: ''Viuda Negra''; skrzypce i wiolonczela brzmią barokowo, wiolonczela nadaje niejako rytm, a saksofon ''opowiada'' na tym tle niezwykłe wręcz historie.... Doprawdy muzyka ta niezwykle pobudza wyobraźnię!
Olejniczak sięgnął też po dwie kompozycje dość wyszukane: utwór angielskiego wiolonczelisty Marka Kussa oraz muzykę napisaną przez irlandzkiego gitarzystę Ronana Guilfoyle'a.
Znany z płyty String Connection (''Live'', 1984) temat: ''Cantabile in h-moll'' brzmi w tej wersji doskonale. Kompozycja ta pierwotnie napisana była przez Krzesimira Dębskiego z myślą właśnie o skrzypcach. Nic dziwnego, iż temat w interpretacji Olejniczaka z kwartetem smyczkowym brzmi tak doskonale. Ponadto dodana tu została wspaniała impresja skrzypcowo -saksofonowa na koniec, nie znana rzecz jasna z wersji pierwotnej. Olejniczak tym samym odkrył zupełnie nowe oblicze tego tematu, ukazując jego piękno i ogromny koloryt, dzięki nowej estetyce i sposobowi interpretacji.
Najtrudniejszym w odbiorze jest chyba dość skomplikowana strukturalnie: ''Canzonetta''.
Natomiast skoczny i niesforny: ''New Romantic Temptation'' kończący całość to temat, który doskonale sprawdziłby się jako ilustracja filmowa. To kompozycja Krzesimira Dębskiego oparta na estetyce jego dokonań w zakresie muzyki filmowej i ilustracyjnej.
''Different Choices'' to płyta dla prawdziwych koneserów piękna, urzekająca zarówno brzmieniem i melodyką jak i ciszą; muzyka z pogranicza jazzu i muzyki klasycznej, nagrana rewelacyjnie także pod względem jakości technicznej. Okazja do zadumy i refleksji, ale także do zasłuchania się w niewyobrażalną wręcz wirtuozerię zarówno Andrzeja Olejniczaka jak i towarzyszącemu mu kwartetowi Apertus.
Warto pamiętać, iż Olejniczak przed laty miał do czynienia z muzyką takich kompozytorow jak: Mozart i Weber jako klarnecista kwintetu, dlatego zapewne w tak doskonały sposób potrafił zrealizować ten specyficzny i kameralny projekt.
Skład:
Andrzej Olejniczak - saksofony
Apertus String Quartet:
Joanna Łuczak - skrzypce
Marta Kaliska - skrzypce
Joanna Krysiska-Gwarda - altówka
Maria Katarzyna Filipiak - wiolonczela
STRING CONNECTION: 2012 /CD 2011, Polskie Radio SA/
Istrian Sideways; Croatia On My Mind; El Juguete; Das Salzperlspiel; Obsession; Saranjeet Kaur; Cien kilos de papas; O czym marzą dziewczyny
Na początku lat 90-tych drogi muzyków tworzących formację String Connection w jej różnych wcieleniach rozeszły się. Chociaż dochodziło w połowie lat 90-tych do okazjonalnych koncertów w różnych wcieleniach zespołu -String Connection nie funkcjonował na zasadzie stałych koncertów i regularnie nagrywanych płyt. Również po nowym albumie nagranym z okazji 30-lecia założenia formacji nie powinniśmy się spodziewać poza (również okazjonalnymi) występami z okazji wydania tej płyty jakiegoś swoistego wielkiego powrotu String Connection na scenę jazzową. Każdy z muzyków jacy wzięli udział w nagraniu: ''2012'' podąża obecnie swoją własną ścieżką, realizując się indywidualnie i budując swą indywidualną markę. To raczej spotkanie starych przyjaciół po latach, którzy postanowili w wolnej chwili skorzystać z możliwości stworzenia czegoś wspólnie sprawiając tym samym frajdę sobie samym, ale przede wszystkim nam -pamiętającym jak ważnym zjawiskiem był zespół dla polskiej muzyki jazzowej w latach 80-tych.
Mamy tu do czynienia z elektrycznym obliczem zespołu (a więc z gitarą basową Ścierańskiego zamiast kontrabasu Wrombla i elektrycznym piano Skowrona).
To co może być z jednej strony zarzutem w stosunku do nowego materiału jednej z najgłośniejszych polskich grup jazzowych ubiegłego wieku, może być też atrybutem jej nowej propozycji. W międzyczasie bowiem polski jazz przeszedł niejedną metamorfozę, a obecna ''nowa kadra'' radzi sobie znakomicie. Mamy obecnie tak wybitnych muzyków z następnego pokolenia, w konfrontacji z jakimi nowa propozycja String Connection postrzegana może być jako drętwa i pozostająca nadal w XX wieku. Tak charakterystyczne jazzowe skrzypce, jakie zawsze były domeną brzmienia String Connection, doczekały się w międzyczasie wielu młodych polskich wirtuozów z Adamem Bałdychem na czele. Przybyły nam całe rzesze doskonałych pianistów (Jaskułke, Wyleżoł, Raminiak i inni) tak doskonale sprawdzających się w różnych tworzonych projektach. Również w dziedzinie sekcji rytmicznych czy dętych w polskiej muzyce w ostatnich latach na scenie jazzowej dokonalo się wiele pozytywnych zmian.
A jednak obcując z tą całą nową falą polskiego jazzu, zarówno jeśli chodzi o młode pokolenie instrumentalistów, jak i nowe trędy jakimi ulegli niektórzy ''weterani'', uważam iż nowy album ''starego'' String Connection jest właśnie dzięki swego rodzaju archaizmowi stylistycznemu bardzo ciekawą pozycją fonograficzną dla wszystkich tych, którym być może brakowało dotąd na polskich płytach XXI wieku tego ''ducha lat 80-tych'' jaki przepadł. To nie znaczy, iż płyta brzmi tak jakby nagrano ją przed dwudziestuparu laty. Nic podobnego! Album brzmi niezwykle nowocześnie i godnie dla muzyki jazzowej drugiego dziesięciolecia XXI wieku najwyższej próby. To raczej estetyka kompozycji i sposób ich interpretacji nawiązuje jednoznacznie do minionych lat. W latach 80-tych String Connection był swego rodzaju objawieniem a zarazem jedną z nielicznych formacji potrafiących zatrzeć granice pomiędzy rockiem a jazzem. Zespół pojawiał się niejednokrotnie na wspólnych koncertach z grupami zaliczanymi wówczas do nurtu Muzyki Młodej Generacji a reakcje publiczności nie odbiegały często od tych jakich mogliśmy być świadkami podczas rockowych imprez. Analogicznie; podobnie jak od zespołów rockowych, uważanych za stricte młodzieżowe przed 30-laty i łamiących pewne konwenanse wytyczając nowe nurty, nie oczekujmy od String Connection by i dziś była formacją burzącą mury i wydeptujacą nowe ścieżki jak było przed laty. To muzyka dla słuchaczy, którym estetyka ''starego'' String Connection jest ciągle bliska i chętnie sięgną po to co kojarzy się z tą marką.
Nie jest to płyta bez wad;
''Istrian Sideways'' otwierajacy całość brzmi bardzo akademicko w kategoriach estetyki muzyki improwizowanej i jakby zbyt ''czysto'', a solówki zarówno Olejniczaka jak i Skowrona pozbawione są najzwyklejszej spontaniczności. Ten klasycyzujący niemal swym klimatem utwór przypomina mi brzmieniowo dokonania Classic Jazz Quartet Krzysztofa Przybyłowicza z pogranicza jazzu i tradycyjnej muzyki rozrywkowej.
Jedyna kompozycja Olejniczaka w zbiorze (''El Juguete'') rozczarowuje monotonią potęgowaną przez natrętną wręcz chwilami partię basu, a gdy zaczyna robić się fajnie i nasz doskonały saksofonista zaczyna wygrywać wyśmienite parte -utwór się kończy.
Kompletnym nieporozumieniem jest piosenka Jacka Cygana umieszczona na końcu albumu a zaśpiewana przez zaproszoną Annę Jurksztowicz. Już po pierwszym przesłuchaniu płyty, stwierdziłem iż nie mogę traktować jej inaczej niż swego rodzaju ''bonus track'' (w dodatku zupełnie nie pasujący do całości i pochodzący ''z zupełnie innej bajki'').
To tyle, a poza tym jest bardzo fajnie!
W swoich kompozycjach dla String Connection, Krzesimir Dębski niejednokrotnie kłaniał się muzyce ludowej, puszczając przy tym przysłowiowe ''oczko'' w stronę słuchacza. Takim właśnie utworem jest na ''2012'': ''Croatia On My Mind'' ze swojskimi pokrzykiwaniami i ukłonem w stronę muzyki bałkańskiej. Prawdziwą ozdobą tego nagrania jest jednak niesamowita partia klarnetu basowego ''obsługiwanego'' przez Olejniczaka, potrafiącego w jednej chwili przejść z dolnych partii w niemal pisk, oraz pełna improwizowanych dźwięków solówka Skowrona na archaicznie i stylowo brzmiącym Piano Fendera.
Wyśmienity: ''Das Salzperlspiel'' ozdobiony piękną partią Olejniczaka, oparty na funkującej rytmice może kojarzyć się z estetyką smooth jazzową, ale pamiętajmy iż zanim ten termin stał się niemal symbolem złego smaku w muzyce improwizowanej był kiedyś zjawiskiem dość interesującym. To właśnie nagranie jest dowodem na to że może być fajnie, a nawet tanecznie i można tego jednocześnie posłuchać z zainteresowaniem również w skupieniu. Świetne partie Skowrona, przygrywający na hammondach (nie tylko na skrzypcach) Dębski... To jeden z najfajniejszych utworów płyty.
Już od samego początku: ''Obsession'' słychać, iż jest to kompozycja Krzysztofa Ścierańskiego. Oparty na partiach basowych utwór zbliżony jest w stylistyce do punktu w jakim obecnie znalazł się Muzyk. Gdyby nie wyśmienite improwizacje Olejniczaka, możnaby ulec złudzeniu, iż słuchamy któregoś z nagrań przewidzianych na nową płytę wyśmienitego projektu basisty: The Colors.
Bardzo etnicznie brzmi: ''Saranjeet Kaur'' wzbogacony mantryczną melodeklamacją Anny Jurksztowicz. To również doskonały popis zarówno Olejniczaka jak i Dębskiego i Skowrona. Jest fajny podkład Ścierańskiego i Przybyłowicza, elektroniczne efekty potęgujące egzotykę tematu i ...rozkoszny, leniwy klimat mogący sprawić utratę rachuby czasu podczas słuchania.
''Cien kilos de papas'' z kolei, dzięki zastosowaniu imitacji brzmienia akordeonu i rytmicznemu rytmowi samby, wprowadza na koniec ciekawe urozmaicenie. Tu również słuchamy wyśmienitej solówki fortepianowej i doskonale funkujących partii basu.
Tak. To zdecydowanie stare dobre String Connection, mogące być zarówno postrzegane jako nie nadążające za nowymi trendami w jazzie, jak i jako wierne swej niezmiennej estetyce. Czyż nie za to świat kocha od 50 lat The Rolling Stones?
Płyta została opatrzona komentarzem Dionizego Piątkowskiego a ukazała się pod patronatem RadiaJAZZ.FM.
Skład:
Krzesimir Dębski - skrzypce, instr. klawiszowe
Andrzej Olejniczak - saksofony, klarnet
Janusz Skowron - fortepian
Krzysztof Ścierański - gitara basowa
Krzysztof Przybyłowicz - instr.perkusyjne
gościnnie: Anna Jurksztowicz - śpiew
zdjęcia i skany: R.R. oraz materiały org.koncertu
