│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

19 kwietnia 2012

John Williams & John Etheridge: Together and solo, 16.04.2012

W dniach 16-25 kwietnia na sześciu koncertach w Polsce gościmy dwóch spośród bezwzględnie Największych Gitarzystów Świata: Johna Williamsa i Johna Etheridge występujących w ramach wspólnego projektu pod szyldem: ''Together and solo''. Trasa koncertowa obejmująca Poznań, Wrocław, Lublin, Warszawę, Gdańsk i Kraków odbywa się pod patronatem miesięcznika ''JazzPRESS''.

[more]

John Williams urodził się w 1941 roku w Melbourne. W 1952 roku przeniósł się wraz z rodzicami do Wielkiej Brytanii, gdzie zdobył wykształcenie muzyczne w zakresie gitary i fortepianu (Royal College Of Music) i już od 1958 roku rozpoczął profesjonalną karierę jako gitarzysta klasyczny. Mimo, iż Williams zasłynął przede wszystkim w świecie muzyki klasycznej, interpretując dzieła takich kompozytorów jak: Rodrigo, Paganini, Bach czy Haydn oraz samodzielnie komponując miniatury utrzymane w stylistyce klasycznej muzyki gitarowej, znany i ceniony jest także przez miłośników jazzu i rocka. Wspólpracował m.in z Petem Townshendem (The Who), oraz słynną wokalistką jazzową Cleo Laine (album: ''Best Friends'', 1976). Pod koniec lat 70-tych ogromną popularność zdobyła grupa Sky, specjalizująca się w muzyce będącą fuzją rocka progresywnego, jazzu i muzyki klasycznej. W zespole tym Williams grał m.in. wraz z Herbie Flowersem i Kevinem Peekiem, a najsłynniejszymi utworami zespołu były rockowa transkrypcja: ''Toccaty'' J.S.Bacha, oraz 20-minutowa suita ''When Opposites Meet''. Najsłynniejszym utworem z solowego dorobku John Williamsa wydaje się: ''Cavatina'' Stanleya Myersa specjalnie opracowana przez kompozytora na życzenie gitarzysty. ''Cavatina'' w wykonaniu WIlliamsa została wykorzystana jako temat w nagrodzonym pięcioma Oscarami filmie Michaela Cimino: ''Łowca jeleni'' (1978) z Robertem de Niro i Meryl Streep. John Williams nagrywa dla wytwórnii Sony Classic, a w 2006 roku ukazała się jego płyta nagrana w duecie z gitarzystą jazzowym Johnem Etheridge: ''Places Between'', niezwykle gorąco przyjęta zarówno przez miłośników muzyki klasycznej jak i świat jazzu.
Właśnie z Johnem Etheridge artysta po raz pierwszy w roku bieżącym odwiedził Poznań grając sześć koncertów w ramach tournee po największych miastach Polski pod hasłem: ''Together and solo''.

John Etheridge urodził się w 1948 roku w Londynie i już w wieku 13 lat, zafascynowany z jednej strony Hankiem Marvinem (The Shadows) i Django Reinhardtem, a z drugiej Peterem Greenem, Jeffem Beckiem i Jimi Hendrixem, założył swój pierwszy zespół. Po kilku latach pojawił się na krótko w składzie progresywnej formacji Warhorse, a następnie w zespole Soft Machine, z którym nagrał trzy albumy (''Softs'' i ''Rubber Riff'', 1976 oraz: ''Alive & Well Recorded in Paris'', 1977). Przełomowym momentem w postrzeganiu muzyki było dla Etheridge'a spotkanie z Johnem McLaughlinem, od czasu którego jego stylistyka poczęła oscylować wokół muzyki jazzowej. W drugiej połowie lat 70-tych współpracował ze światowej sławy skrzypkiem Stephane Grapelli koncertując na całym świecie niemal non stop przez kilka lat. Na początku lat 80-tych dołączył do reaktywowanej na krótko grupy Soft Machine, po czym stworzył wraz z D.Heckstallem-Smithem (ex- Colloseum) formację Dick Heckstall-Smith & John Etheridge Group nagrywając pod tym szyldem dwa gorąco przyjęte albumy (''Uprising'', 1990 i ''Obsession Fees'', 1992). W latach 90-tych równolegle z prowadzeniem własnych formacji i nagrywaniem płyt pod własnym nazwiskiem, współpracował z Nigelem Kennedy biorąc m.in. udział w głośnym projekcie: ''A Tribute To Jimi Hendrix'' oraz nagrywając ze skrzypkiem albumy: ''Stone Free'' (1993), ''Kafka'' (1996) i ''Kennedy Experience'' (1998). Kilka lat temu nawiązał współpracę z mistrzem gitary klasycznej: Johnem Williamsem, nagrywając płytę: ''Places Between'' (2006) i koncertując z projektem: ''Together and solo'', z którym w 2012 roku odwiedził Polskę.

Poznański koncert duetu John Williams & John Etheridge był pierwszym koncertem w Polsce w ramach trasy ''Together and solo''. Dwaj wybitni światowej sławy muzycy postrzegający gitarę w nieco odmienny sposób stworzyli doskonały program będący z jednej strony ich wspólną wypadkową będącą efektem starcia się stylistyk, z drugiej: okazją przedstawienia swoich solowych recitali. Koncert podzielono bowiem na części.
Pierwszy set gitarowego występu był okazją usłyszenia obu Mistrzów grających duety. W repertuarze znalazły się kompozycje m.in. Sonny'ego Rollinsa, Abdullaha Ibrahima, Charlesa Mingusa ("Goodbye Pork Pie Hat") ale też napisany specjalnie dla duetu przez samego Paula Harta temat: ''Ludwig's Horse'', będący żartobliwym hołdem dla Beethovena.
Obaj gitarzyści doskonale bawili się podczas wspólnego występu, robiącego chwilami wrażenie spotkania dwóch przyjaciół z gitarami. Niezwykłym było obserwowanie obu gitarzystów podczas gry, wzajemne ich reakcje, uśmiechy, gesty... Pomiędzy poszczególnymi utworami słuchaliśmy też opowieści (głównie Williamsa), dotyczących każdej z wykonywanych kompozycji. Słuchając obu gitar w wygodnym fotelu Poznańskiej Filharmonii odnosiłem wrażenie iż to jednak Etheridge bardziej uległ stylistyce Williamsa, w zaledwie subtelny sposób przemycając jazzowe nutki w interpretacje takich utworów jak: ''Preludium'' J.S.Bacha czy przedstawioną raczej w formie transkrypcji jazzu na muzykę klasyczną: ''Goddbye Pork Pie Hat'' Mingusa.

Swoim jazzowym ambicjom John Etheridge dał upust w drugiej części koncertu podczas swego solowego recitalu. W tym przypadku mieliśmy już do czynienia z typową elektryczną gitarą jazzową, wspomaganą efektami elektronicznymi. Zawiłe i rozbudowne strukturalnie solówki gitarzysta wygrywał z wielką energią co chwila korzystając z przystawek obsługiwanych stopami. Usłyszeliśmy jego własne kompozycje: ''Strange Comforts'' i ''Places Between''.
Nadszedł czas na ''zmianę warty'' na scenie. Kolejny set programu to solowy recital Johna Williamsa, który oczarował nas niesłychanymi interpretacjami m.in. ''Fugi'' i ''Allegra Es-dur'' J.S.Bacha oraz utworami opartymi na ludowych melodiach z Wenezueli ("Como llora una estrella", "Aire Totumo de Guarenas"). Nie zabrakło też własnych miniatur Williamsa jak: ''Open End'' czy ''Prelude to a Song''.
Wspaniała muzyka poparta doskonałą komunikatywnością obu gitarzystów sprawiła, iż podczas ostatniej, finałowej części poznańskiego koncertu, publiczność zgotowała Panom ''standing ovation''. Podczas wielkiego finału ze sceny popłynęły dźwięki kompozycji Williamsa: ''Hello Francis'' i ''Song without Words''.
Doskonały wieczór, który poprzez swą specyfikę zatarł jakiekolwiek granice stylistyczne i pokoleniowe słuchaczy. Szkoda tylko, iż do pięknej, przestronnej Auli UAM dotarło zaledwie około 100 osób. Przyczyną tego były zapewne ceny biletów obowiązujące podczas całego tournee: ''Together and solo'' (200-250 zł!), oraz fakt iż koncert w Poznaniu przypadł w poniedziałek.
Po koncercie miałem okazję zamienić kilka słów z samym Johnem Williamsem, który gdy pokazałem mu mój egzemplarz winylowej płyty ''Best Friends'' (1976) nagranej w duecie z Cleo Laine nie krył wzruszenia i wyznał iż to jedna z ulubionych jego płyt. Poznałem też jedną ciekawostkę dotyczącą okładki longplaya ''Cavatina'', którą podsunąłem Mistrzowi do podpisu. Na jej rewersie umieszczono czarno-białe zdjęcie gitary z dłońmi na niej grającymi. John Williams powiedział iż to nie jego dłonie są na tej gitarze, lecz wykorzystano fotografię zupełnie innego (nieznanego) gitarzysty. Ileż to rzeczy dowiedzieć się można podczas krótkiej rozmowy o płytach jakie od zawsze były mi bliskie!

Przed koncertem, oraz w czasie przerwy w foyer Poznańskiej Filharmonii mieliśmy okazję zapoznać się z ciekawą ekspozycją projektów okładek płyt Johna Williamsa, jakie wyszły z pracowni jednego z najsłynniejszych grafików, plakacistów i projektantów okładek Rosława Szaybo. Artysta ten poza okładkami albumów J.Williamsa stworzył na przestrzeni wielu lat okładki płyt takich artystów jak m.in. Janis Joplin, Santana, Elton John czy Roy Orbison.
Koncert odbył się pod patronatem miesięcznika ''JazzPRESS''.

John Williams & John Etheridge: ''Together and solo'', 16.04.2012, Poznań -Aula UAM
muzycy:
John Williams - gitara
John Etheridge - gitary

__________________________________________________________________

PRIVATE COLLECTION

  

 JOHN WILLIAMS: Cavatina /LP 1979 (1971), Cube Records/
str.1: Bach Changes; Theme From Z; Cavatina; Spanish Trip (Canarios); Because; Raga Vilasakhani Todi
str.2: Woodstock; Good Morning Freedom; Nuages; Sarabande; New Sun Rising (House Of The Rising Sun)

Gitara Johna WIlliamsa towarzyszy mi od wielu lat i doprawdy nie mogę się nadziwić jakim rozpoznawalnym od razu sposobem gry dysponuje ten gitarzysta. Johna WIlliamsa, słucham jeszcze od lat 70-tych, kiedy to wraz z Herbie Flowersem wchodzil w skład formacji Sky. Miałem okazję spotkać się i zamienić parę słów z Mistrzem podczas jego pobytu na koncertach w Polsce wraz z Johnem Etheridge. John Williams gdy pokazałem mu mój egzemplazr winylowej płyty ''Best Friends'' (1976) nagranej w duecie z Cleo Laine nie krył wzruszenia i wyznał iż to jedna z ulubionych jego płyt. Natomiast na rewersie okładki longplaya: ''Cavatina'' umieszczono czarno-białe zdjęcie gitary z dłońmi na niej grającymi. John Williams powiedział iż nie jest to jego zdjęcie jakie wykorzystano w projekcie -tzn. iż nie jego dłonie są na tej gitarze.  Ileż to rzeczy dowiedzieć się można podczas krótkiej rozmowy o płytach jakie od zawsze byly mi bliskie!
''Cavatina'' to longplay z 1971 roku. Płytę wydała wytwórnia Cube, a wznowiona została w 1979 roku przez Sonet Grammofon. To muzyka melodyjna, sentymentalna... może bardzo romantyczna chwilami, ale ta gitara, ten sposób interpretacji zachwycić powinien chyba każdego. To krótkie utwory zagrane w dość tradycyjny sposób z towarzyszeniem dużej orkiestry oraz takich muzyków jak choćby legendarny Rick Wakeman na instrumentach klawiszowych czy Kenny Wheeler na trąbce, wyśmienity Ray Cooper przy perkusjonaliach i Herbie Flowers na gitarze. Na gitarze gra tu też Chris Spedding znany miłośnikom progresywnego rocka.
Repertuar tego longplaya zawiera zarówno kompozycje J.S.Bacha (''Bach Changes'') i Mikisa Theodorakisa (''Theme From Z''), jak i beatlesowskie ''Because'' (Lennona i McCartneya) czy ''Woodstock'' Joni Mitchel.


Płyta odtworzona w audycji ''LongPlay'' w RadioJAZZ.FM w dniach 17.04 (strona 1) oraz 24.04.2012 (str.2).

 Cleo LAINE and John WILLIAMS: Best Friends /LP 1976, RCA/
str.1: Feelings; Time Does Fly; Killing Me Softly with His Song; Before Love Went Out of Style; My Day Has Started With You; Wave
str.2: Eleanor Rigby; Awake My Love; If; Charms; Sleep Now; He's So Beatiful

Wspaniała płyta i doskonały duet dwóch jakże zdawałoby się różnych artystów. Na gitarze klasycznej -legendarny John Williams (to ten Pan od słynnej ''Cavatiny'', który utworzył później gitarową grupę Sky, a następnie poświęcił się muzyce klasycznej), a na wokalu legendarna Cleo Line (to z kolei ta sama Pani, którą możemy znać z ''Porgy And Bess'' w wersji z Rayem Charlesem). Płytę wydała wytwórnia RCA a zatytułowana jest ''Best Friends''. Ta tytułową przyjaźń Artystów naprawdę słychać na tej płycie; mocny choć dramatyczny częstokroć głos Cleo Laine doskonale harmonizuje z charakterystycznym stylem gry Johna Williamsa. Poza tym uwagę zwraca bogata aranżacja każdego z nagrań i wyśmienita orkiestracja samego Paula Harta oraz udział w nagraniach kwintetu smyczkowego .
Wielkim atrybutem płyty jest dobór repertuaru, który tak idealnie wpasowuje się w stylistykę zarówno gitarzysty jak i wokalistki. Rozpoczynający płytę: ''Feelings'' to jedna z najlepszych znanych mi wersji tego brazylijskiego standardu Morrisa Alberta.
''Killing Me Softly with His Song'' znana z wykonania Roberty Flack, w interpretacji Cleo Laine nabiera jeszcze większej dramaturgii i niezwykle porusza.
Kończąca pierwszą stronę albumu, utrzymana w klimacie beztroskiego feelingu adaptacja: ''Wave'' -A.C.Jobima, przywodzi z kolei skojarzenia z nastrojem fiesty jaki na dwóch pierwszych płytach Return To Forever tworzyła Flora Purim.
Charakterystyczny, przejmujący głos i pełne dramaturgii interpretacje to cechy stylu Laine, tak doskonale sprawdzające się również w beatlesowskim: ''Eleanor Rigby'' ozdobionym dyskretnymi dźwiękami klarnetu Johna Dankwortha. Klarnet jest szczególną ozdobą kilku nagrań na płycie jak choćby nostalgicznej ballady: ''If'' czy zakręconej klimatycznie, przepięknej: pieśni: ''Sleep Now''.
Ostatnim utworem na płycie jest słynna ''Cavatina'' Stanleya Myersa, która jest zarazem najsłynniejszym utworem z repertuaru Johna Williamsa. Tym razem jednak jest to wersja wokalno -instrumentalna, do której słowa napisała specjalnie z myślą o tym albumie Cleo Line.
Wspaniała płyta, a zarazem jeden z wielu niewystarczająco docenionych albumów wspaniałych lat 70-tych.

----------------------------------------------------------------------------

Całkiem niedawno (13 marca) miałem okazję usłyszeć na żywo innego spośród Wielkich Gitarzystów Ala Di Meolę (czytaj: RELACJA Z KONCERTU), a w ostatnich dniach dopiero zapoznać się z jego najnowszą płytą.

 AL Di MEOLA: Pursuit of Radical Rhapsody /CD 2011, Telarc/
Siberiana; Paramour's Lullaby; Mawazine Pt 1; Michelangelo's 7th Child; Gumbiero; Brave New World; Full Frontal Contrapuntal; That Way Before; Fireflies; Destination Gonzalo; Bona; Radical Rhapsody; Strawberry Fields; Mawazine Pt 2; Over The Rainbow

Ostatnia propozycja jednego z Największych Gitarzystów Świata to muzyka będąca nawiązaniem do projektu World Sinfonia. Wśród 15 nagrań wypełniających krążek znajdziemy poza kompozycjami Ala Di Meoli również ponadczasowy amerykański standard: ''Over The Rainbow'', oraz beatlesowskie: ''Strawberry Fields''
Pomimo udziału w nagraniach bandeonisty Fausto Beccalossi, Gitarzysta tym razem odszedł nieco od stylistyki tanga, z jaką kojarzyć możemy go z ostatniego okresu fascynacji Astorem Piazzolą. Poza wspomnianym wirtuozem akordeonu: F.Beccalossim, w nagraniach udział wzięli: wyśmienity gitarzysta Kevin Seddiki (znany m.in. dzięki wspaniałej płycie: ''Il Sentiero''), i perkusista Peter Kaszas -obaj znani z marcowych koncertów w Polsce, a także Gumbi Ortiz i Victor Miranda. Specjalnymi gośćmi na płycie byli natomiast m.in. Charlie Haden, Peter Erskine, Gonzalo Rubalcaba, Barry Miles i Mino Cinelu oraz kwartet smyczkowy.
Jazz, flamenco, blues a nad tym wszystkim unosząca się aura geniuszu Jednego z Największych Mistrzów Gitary, jakim od wielu lat jest Al Di Meola.

skład:
Al Di Meola - gitary, instr.perkusyjne, inst.klawiszowe
Fausto Beccalossi - akordeon
Kevin Seddiki - gitara
Gumbi Ortiz - instr.perkusyjne
Peter Kaszas - instr.perkusyjne
Victor Miranda - kontrabas
oraz:
Charlie Haden - kontrabas
Peter Erskine - perkusja
Gonzalo Rubalcaba - fortepian
Barry Miles - instr.klawiszowe, orkiestracja
Mino Cinelu - instr.perkusyjne
Sturcz String Quartet -skrzypce, wiolonczela

dystrybucja płyty ''Pursuit Of Radical Rhapsody'': Dream Music

----------------------------------------------------------------------------

 SANTANA: All That I Am /CD 2005/
Hermes; El Fuego; I'm Feeling You; My Man; Just Feel Better; I Am Someboddy; Con Santana; Twisted; Trinity; Cry Baby Cry; Brown Skin Girl; I Don't Wanna Lose Your Love; Da Tu Amor

Po gigantycznym sukcesie płyty: ''Supernatural'' (1999), który przywrócił niejako Santanę po latach posuchy, artysta postanowił ''kuć żelazo póki gorące''. Ukazał się dwupłytowy zestaw złożony ze starszych nagrań ''The Ultimate Collection'' (2000) a po trzech latach od premiery: ''Supernatural'' wydał niemal jej bliźniaczą kopię pod postacią albumu: ''Shaman'' (2002), po niej (uwaga!) krążek z remiksami starszych nagrań: ''Ceremony'' (2003) a po kolejnych dwóch -płytę sporządzoną dokładnie według tej samej receptury co dwie ostatnie z premierowym materiałem: ''All That I Am''.
Jak można było się spodziewać dwie kolejne następujące po: ''Supernatural'' płyty, nie dorównały jej -co więcej: każda kolejna wydaje się być coraz bledszym jej cieniem.
Receptura, według której sporządzone zostały te trzy płyty (nazywane przez wielu wręcz: Trylogią Santany) była prosta: napisać kilkanaście mniej lub bardziej chwytliwych utworów, zaprosić kilka młodszych gwiazd, które z chęcią wspomogą legendarnego gitarzystę i rozreklamować produkt. Dzięki takiemu postępowaniu udało się na przełomie wieków dość spektakularnie wzniecić przygasłą gwiazdę Santany i pozyskać wielu nowych słuchaczy, głównie z młodszego pokolenia. To do nich bowiem skierowane były podczas kampanii reklamowych tych krążków ''krzyczące'' z plakatów takie choćby nazwiska jak: Wyclef Jean, Everlast, Dido, P.O.D., Mary J.Blige czy Sean Paul. Aby płyty jednak były jeszcze bardziej uniwersalnymi muzakami dla każdego, dodano też kilka nazwisk zasłużonych artystów z różnych ''półek'' jak: Placido Domingo, Steven Tyler czy Kirk Hammett.
O ile w przypadku płyty: ''Supernatural'' recepta ta sprawdziła się wyśmienicie, tak w przypadku już trzeciej w ten sposób spreparowanej płyty -konwencja ta zdecydowanie się przejadła. Dlatego sprytni doradcy Carlosa poradzili mu aby w przypadku następnej płyty dodać do przepisu kolejny składnik -dzięki czemu otrzymaliśmy po pięciu latach album: ''Guitar Heaven'', gdzie zebrano standardy muzyki rockowej i zaproszono kolejnych gosci. Dlaczego aż po pięciu latach? Dlatego iż w międzyczasie wydano jeszcze płytę złożoną w dużej części z zebranych z ''trylogii'' nagrań, zatytułowaną: ''Ultimate Santana'' (2007) i aby nikt nie miał wątpliwości że i ten album musi kupić -dodano jedno nowe nagranie (duet z Tiną Turner) -więc trzeba było i ten produkt sprzedać.
O ile w ''Supernatural'', ''Shaman'', obie składanki, płytę z remixami i kilka singli CD wydanych w tych latach zaopatrzyłem się jako stary fan Santany dość szybko -w przypadku: ''All That I Am'' zbuntowałem się niejako: ''O nie Mistrzu! Zejdź z ceny''. No i stało się: ''All That I Am'' nabyłem w cenie ''nice price''.
Płytę otwiera: ''Hermes'' mogący chwilami kojarzyć się z klimatami tak doskonałych nagrań jak: ''Jin-Go-La-Ba'' z doskonałego pierwszego albumu (''Santana'', 1969). Choć to stare patenty, to miło posłuchać doskonałych perkusjonaliów, bogatej aranżacji i przede wszystkim: Tej Gitary.
Niestety: ''El Fuego'' nie jest już tak ciekawym nagraniem. Pomimo, iż i ten utwór jest swego rodzaju mieszanką rocka, jazzu i muzyki etnicznej (a więc tym za co Santanę uwielbiam) odnoszę wrażenie iż jest to kolejna kopia kolejnej kopii któregoś z wcześniejszych utworów.
Bardzo przebojowe: ''I'm Feeling You'' to typowy produkt ''trylogii'': ładny dziewczęcy głos (M.Branch), znane (z ''Game Of Love'' z płyty: ''Shaman'') motywy i ''przygrywający'' dziewczynie Santana. Wieje nudą.
Niestety najgorsze miało dopiero nadejść! ''My Man'' to po prostu koszmarek nie wiadomo do kogo skierowany. Do młodzieży słuchającej hip-hopu, r'n'b? Chyba też nie -oni mają już swój krąg idoli i chyba nie zachwycą się nagle wujkiem Carlosem.
Steven Tyler swoim charakterystycznym głosem odśpiewuje utwór, który mógłby pretendować do miana jednego ze słabszych przebojów Aerosmith. Mimo to jest to jeden z jaśniejszych momentów tej płyty, no i ...kolejny wielki przebój z tej płyty (''Just Feel Better'').
''I Am Somebody'' to doskonałe nagranie do dyskotek i tam chyba jedynie może się sprawdzić dzięki tanecznemu beatowi i prymitywnej, natrętnie powtarzanej melodii.
Lepiej jest w przypadku: ''Con Santana'' (cokolwiek zabrzmiałoby po poprzednim koszmarku -zrobiłoby takie wrażenie), ale i tu Santana nie wybiega poza schematy ''trylogii'', w efekcie czego: łatwo jest pomylić ten utwór z poprzednimi utrzymanymi w tym klimacie.
W umiarkowanym tempie osadzony jest bluesujący: ''Twisted'' -świetny klimat i groove, doskonale sprawdza się wokal Anthony'ego Hamiltona... To doprawdy fajny kawałek!
Mistrzostwem jest instrumentalny: ''Trinity'' zagrany przez Santanę na trzy gitary wraz z Kirkiem Hammettem i Robertem Randolpem! Ach gdyby cała płyta tak brzmiała! Doskonałe dialogi Santany z gitarzystą Metalliki, a do tego pedal steel guitar Randolpha. Mogliby grać tak jeszcze dobrych kilka minut (ba! nawet do końca płyty), tymczasem nagranie wycisza się po 3 i pół minuty! Wielka szkoda.
Niestety w ''Cry Baby Cry'' zostajemy sprowadzeni na ziemię, choć może trafniejszym byłoby określenie: spadamy z bólem. Nie mam nic przeciw dobremu rapowi (choć Sean Paul nie należy do moich faworytów), ale słucham przecież płyty Carlosa Santany! Litości!
Według trylogicznego schematu sporządzone zostały: ''Brown Skin Girl'' i "I Don't Wanna Lose Your Love" (mam wrażenie że słucham po raz kolejny tego samego utworu).
Dobrze że końcówka płyty nie pozostawiła mnie w takim klimacie, gdyż odłożyłbym ją do pudełka z prawdziwym niesmakiem. Tymczasem na otarcie łez jest: ''Da Tu Amor'' ze świetnymi dęciakami, doskonałą partią basu i pełną energii solówką gitarową... no i te perkusyjne przeszkadzajki! Trzeba tak było od razu!
Ogromnie cieszy mnie, iż wyeksponowana do bólu konwencja zespołu Carlosa Santany przejadła się już chyba nawet tym najmniej wymagającym masom. Dzięki temu być może Santana wróci do tego dzięki czemu odkryto go na Woodstock w 1969 roku i pokochano na całym świecie.

 NOMY ROSENBERG TRIO /CD 2009, Big Bear Records/
Swing 48; My Bossa; Lulu Swing; All Of Me; Claire de Lune; Summertime; Topsy; Miro Tata Miner; My Melancholy Baby; Si Tu Savais; Out of Nowhere / Hungaria; Reily; Santana; Notu Swing; Them There Eyes

Holenderski gitarzysta Nomy Rosenberg jest praprawnukiem słynnego Django Reinhardta, który niewątpliwe stał się spadkobiercą talentu i umiejętności swego legendarnego dziadka. Mimo młodego wieku (urodził się w 1984 roku) miał już jak dotąd sposobność występowania u boku takich artystów jak: Eric Clapton, George Benson, Willie Nelson czy Stevie Wonder. Po takich ''praktykach'' dopiero, gitarzysta zdecydował się na własny projekt jakim było założenie własnego tria, o instrumentarium opartym na brzmieniu dwóch gitar i kontrabasu. Do projektu zaprosił swych holenderskich kolegów: Ringo Steinbacha i Amonda van Den Berga a efektem ich współpracy jest debiutancka płyta, nagrana w październiku 2008 roku w Amsterdamie a wydana w roku następnym przez brytyjską wytwórnię Big Bear Records.
Jak łatwo się domyslić płytę wypełniają utwory w bardzo dużym stopniu nawiązujące do stylistyki Reinhardta, określanej mianem: ''gypsy jazz''. Ponadto trzy spośród piętnastu tracków na płycie to jego kompozycje (''Swing 48'', ''Claire de Lune'' i ''Out of Nowhere / Hungaria'').
Niespodzianką na płycie jest sięgnięcie po standard George'a Gershwina: ''Summertime'' i ukazanie go w trochę zapomnianej juz dziś cygańsko -jazzowej stylistyce.
Dwa utwory Nomy napisał wraz z towarzyszącym mu gitarzystą Ringo (''Reily'' i ''Santana''). Kompozycje te są dowodem na to, iż pomimo że stylistyka spod znaku Django Reinhardta zdaje się robić dziś wrażenie wyjątkowo niemodnej -można i dziś tworzyć w tej konwencji i nadal odkrywać wiele jej nieznanych dotąd barw.
Podczas słuchania tych nagrań zachwyca niebywała wirtuozeria każdego z instrumentalistów, robiących wrażenie (zapewne również ze względu na swe pochodzenie) mających temperament do takiej właśnie stylistyki muzycznej w krwiobiegu. Ekwilibrystyczne wręcz popisy Rosenberga z wtórującą mu gitarą rytmiczną R.Steinbacha i kontrabasem A.van Den Berga robią niezwykłe wrażenie i wciągają już od pierwszych dźwięków.
Niezwykle uroczo brzmi dość popularna kompozycja kuzyna Nomy'ego -Stochelo Rosenberga: ''Miro Tata Miner'' -to prawdziwa perełka na płycie!
W dwóch nagraniach Triu Nomy Rosenberga towarzyszy grający w autentyczny, cygański sposób na skrzypcach: Jelle van Tongeren (''All Of Me'' i wspomniane: ''Summertime'').
Doprawdy warto zagłębić się w dźwięki tej muzyki, tak dalece odbiegającej stylistycznie od kierunku w jakim ewoluować poczęła muzyka jazzowa na przestrzeni dziesięcioleci i dać się porwać czarowi brzmieniu jakie w ostatnich latach tak rzadko gości na nowych płytach.

skład:
Nomy Rosenberg - guitar
Ringo Steinbach - guitar
Amond van Den Berg - kontrabas
gościnnie:
Jelle van Tongeren - skrzypce

  zdjęcia i skany okładek oraz mat.organizatora: R.R.