│  B  │ C │ D │ E │ F │ G │ H │  J  K │ L│ M│ N │ O P │ Q │ R │  T  │  U  │   │ W  Y Z

22 czerwca 2012

Szwejk, Gaszyński i AC / DC

Po ponad dwóch latach prowadzenia tej strony-bloga, postanowiłem publikować od czasu do czasu swoje spostrzeżenia i własne opinie dotyczące również innych sfer otaczającego mnie świata niż muzyka. Jednocześnie w moim zakręconym muzycznie świecie, wiele aspektów dotyczących obejrzanych filmów czy przeczytanych książek łączy się z muzyką jakiej aktualnie słucham.

[more]

Niejednokrotnie sięgam po książkę lub film zainspirowany słuchanymi płytami, bądź odwrotnie. Przez ponad dwa lata prowadzenia tej strony powstrzymywałem się od publikacji poświęconym obejrzanym filmom, przeczytanym książkom, bądź wydarzeniom w jakich dane mi było uczestniczyć, lub jakich byłem świadkiem, które nie były związane bezpośrednio z muzyką. Od dziś chciałbym co jakiś czas dzielić się w tym miejscu również swoimi spostrzeżeniami i wrażeniami dotyczącymi zjawisk nie tylko muzycznych.
Zaczynam od literatury, tradycyjnie jednak (podobnie jak w przypadku tematów muzycznych), opierał się będę na książkach pochodzących z mojej prywatnej biblioteki. To moje krótkie i bardzo subiektywne uwagi i refleksje, z którymi wielu może się nie zgodzić, bądź polemizować.

Marek Gaszyński: ''Człowiek do wynajęcia. Wyspa''

Książka zawiera dwa opowiadania jakie można zaklasyfikować jako nowele sensacyjno - szpiegowskie. Trudno ocenić ile znajdziemy w niej wątków autobiograficznych Marka Gaszyńskiego, jednak czytając ''Człowieka do wynajęcia'' napotykamy na postaci, które dziennikarz znał osobiście i utrzymywał z nimi kontakty, jak choćby: Leopold Tyrmand, Czesław Niemen, Andrzej Jaroszewski, Jerzy Połomski, Bogusław Wyrobek, Michaj Burano czy sam Rod Stewart (przedstawiony na stronicach książki jako członek Tajnego Stowarzyszenia).
''Człowiek do wynajęcia'' składa się z kilkunastu luźno z sobą powiązanych epizodów, w których podmiotem lirycznym jest dziennikarz, będący jednocześnie wszechstronnie wyszkolonym członkiem stowarzyszenia mającego na celu naprawę świata. To z nim własnie uczestniczymy w mnóstwie przygód jakie spotykają go m.in. na festiwalu w Woodstock, Konkursie Chopinowskim, a także zwiedzając z nim świat (Londyn, Rio, Moskwa), a nawet uczestnicząc w wielkiej mistyfikacji jaką było rzekome lądowanie Neila Armstronga na Księżycu.
Fakty przeplatane są fantazją literacką, a rzeczywiste postaci sąsiadują z stworzonymi przez Gaszyńskiego fikcyjnymi bohaterami. Jedną z akcji przeprowadzonych przez dziennikarza - szpiega, bohatera pierwszego opowiadania tej książki, była operacja polegająca na odzyskaniu tajnych dzienników Leopolda Tyrmanda.
Bohaterem drugiej części tomiku: ''Wyspa'' jest kochający jazz prywatny detektyw pochodzenia polskiego, który wplątuje się w sprawy związane z urbanizacją brazylijskiej wyspy i zawiłymi, dramatycznymi losami pewnej tamtejszej rodziny. Walki wręcz, bijatyki, strzelaniny... a towarzyszy nam muzyka jazzowa, której wielkim miłośnikiem jest sprawny i wyszkolony niczym James Bond, główny bohater.


Marek Gaszyński: ''Człowiek do wynajęcia. Wyspa'' (Wydawnictwo Trio, 2008)

___________________________________________________________________

Jaroslav Hasek: ''Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej''

Wyśmienity nowy przekład kultowej powieści Haska znanej dotychczas w Polsce pod niefortunnym tytułem: ''Przygody dzielnego wojaka Szwejka''. Dlaczego niefortunnym, przekonujemy się już czytając wstęp do nowego przekładu IV tomowej powieści wydanej z okazji 50-lecia Wydawnictwa Znak. Wyjaśnienie tej kwestii przez tłumacza nie pozostawia najmniejszych wątpliwości co do faktu, iż właśnie tytuł: ''Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej'' jest tym, pod którym powieść Haska powinna funkcjonować w Polsce.
Po ten przekład powinni sięgnąć wszyscy znający wcześniejsze polskie przekłady, gdyż bezwzględnie jest to przekaz najbardziej dotychczas zbliżony do tego jaki zawarł w oryginale z 1923 roku Jaroslav Hasek. Dziw bierze, iż w 80 lat po pierwszym polskim tłumaczeniu Melchiora Wańkowicza, Antoni Kroh potrafił podejść do dzieła Haska w tak świeży i nie skażony postrzeganiem przez całe lata legendą Szwejka sposób, ukazując tym samym wiele cech powieści nie mogących być dostrzeżonymi przez czytelnika wcześniejszych przekładów.
Zapomnijcie o wcześniejszych przekładach ''Szwejka'' i sięgnijcie po ten przekład, a dostrzeżecie w postaci poczciwego bohatera wiele niezauważalnych wcześniej cech rysujących tą kultową postać, jako symbol zgoła innych wartości i ideałów. Nieprawdopodobne jak książka ta potrafiła w mojej świadomości zaistnieć na nowo. Namawiam gorąco do sięgnięcia po ten właśnie przekład, a wszystkim nie mającym dotychczas okazji czytać: ''Przygód dzielnego wojaka Szwejka'' -wręcz odradzam ich lekturę.
Na stronach: ''Losów dobrego żołnierza...'' Antoni Kroh nie poddał też swego rodzaju cenzurze szyderstwa Haska dotyczącego świętości i religii, co miało miejsce we wcześniejszych ''tłumaczeniach'', oraz dwuznaczności niektórych fragmentów, jakie wcześniejszym tłumaczom w formie dosłownej mogły wydać się zbyt wulgarne.
Pamiętajmy, iż jest to pierwsze polskie tłumaczenie tej książki w nowej polskiej rzeczywistości wyzwolonej z ram jakichkolwiek zasad obowiązujących w poprzednim ustroju, zarówno w Polsce jak i ówczesnej Czechosłowacji, gdzie pierwsze publikacje Haska również poddane były cenzurom.
''Szwejk'' w przekładzie Kroha to sięgniecie po pierwowzór powieści i przełożenie jej w sposób pozbawiony obaw o obrazę czy zniewagę wielu wartości, jakie w poprzednich dziesięcioleciach mogłyby stanąć przeciw publikacji w takiej formie.
Niejednokrotnie czytając: ''Losy dobrego żołnierza...'' wybuchałem śmiechem podobnie jak w przypadku: ''Przygód dzielnego wojaka...''. Co więcej; mimo przekazu bardziej wstrząsającego, wydaje mi się iż nawet częściej. Dla przykładu poniżej fragment będący opisem polowego ołtarza:

'' Ołtarz składał się z trzech części, ozdobionych mocno wątpliwą pozłotką, jak cała chwała Kościoła świętego.
 Nie dało się określić bez pomocy wyobraźni, co właściwie przedstawiają sceny wymalowane na owych trzech częściach. Niewątpliwie był to ołtarz, którego mogliby z równym powodzeniem używać jacyś poganie w Zambezi czy szamani Buriatów albo Mongołów.
 Pokryty jaskrawymi farbami, z daleka wyglądał jak barwne tablice przeznaczone do badania daltonistów na kolei żelaznej.
 Wyróżniała się jedna figura, nagus z aureolą i ciałem zielonkawym niczym gęsi kuper, który już brzydko pachnie i zaczyna się psuć.
 Tego świętego nikt nie dręczył. Przeciwnie, miał po obu stronach dwa skrzydlate stwory, prawdopodobnie anioły. Ale widz mógł odnieść wrażenie, że ten święty nagi mężczyzna wrzeszczy z przerażenia na widok towarzystwa, w jakim się znalazł. Aniołowie wyglądali bowiem jak fantastyczne monstra, coś między uskrzydlonym żbikiem a apokaliptycznym potworem.
 Obrazek po sąsiedniej stronie miał wyobrażać Trójcę Świętą. W gołębicy, ogólnie rzecz biorąc, malarz nie mógł niczego popsuć. Namalowany ptak mógł być równie dobrze gołębicą, jak kurą rasy białych wandotek.
 Za to Bóg Ojciec wyglądał niczym bandyta z Dzikiego Zachodu, pokazywany publicznosci w westernach, pełnych napięcia i krwi.
 Dla odmiany Syn Boży był wesołym młodzieńcem z pięknym brzuszkiem, osłonietym czymś, co przypominało kąpielówki. Robił wrażenie sportsmena. Krzyż dzierżył z taką gracją, jakby to była rakieta tenisowa.''

Jaroslav Hasek: ''Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej''
(przekład: Antoni Kroh, wyd. Znak 2009)


_________________________________________________________________

Adrian Orest: ''AC / DC. Elektryczne kangury''

Historia jednej z najsłynniejszych rockowych grup świata wszechczasów, pióra Adriana Oresta jest klasyczną biografią sporządzoną według sprawdzonej receptury.
Autor sięga do samych początków powstania AC / DC, zagłębiając się w czasy dzieciństwa braci Young (Angusa, Malcolma, ale też Alexa i George'a) i drogę jaka zaprowadziła ich do utworzenia zespołu. Kiedy w opisywanej historii pojawiają się kolejne postaci jak: Michael Browning, Bon Scott, Phil Rudd, Mark Evans, Cliff Williams, Robert John ''Mutt'' Lang, Brian Johnson, Simon Wright, Stevie Young, Rick Rubin czy Brendan O'Brien -każdorazowo autor przybliża nam ich sylwetkę indywidualnie. Nazwiska pojawiające się po raz pierwszy w tekscie wyróżnione są jako podtytuły, dzięki czemu korzystać możemy z książki po jej przeczytaniu, niczym z swego rodzaju ''encyklopedii AC / DC''. Podobnie jest z tytułami kolejnych albumów zespołu i ważnymi wydarzeniami w jego biografii.
Niestety strasznie irytują często cytowane fragmenty tekstów niektórych utworów (na domiar: zarówno w tłumaczeniu, jak i w wersji oryginalnej). Jak wiadomo, specyfika twórczości zespołu sprawia iż teksty nierozerwalnie łączą się z muzyką, co czyni je w formie drukowanej na stronach książki i wyrwanej z kontekstu utworu muzycznego, żałosnymi i grafomańskimi, wulgarnymi wierszykami, co z resztą sam autor biografii niejednokrotnie ''wytyka'' ich twórcom. Bezsensowne też wydaje się wymienianie po przecinku w podrozdziałach książki tytułów utworów, składających się na każdą płytę, gdyż dyskografię wraz z szczegółami dotyczącymi poszczególnych albumów znajdziemy w ostatniej części książki.
Pomijając te drobne uwagi, ''Elektryczne kangury'' A.Oresta napisane są w bardzo interesujący i łatwy w odbiorze sposób, co sprawia iż po książkę z powodzeniem sięgnąć mogą zarówno zaprzysiężeni fani zespołu jak i wszyscy zainteresowani współczesną pop kulturą.
Warto pamiętać iż AC / DC jest swego rodzaju fenomenem przełomu XX i XXI wieku. To zespół grający ciężką, postrzeganą przez wielu jako: hałasliwą odmianę muzyki rockowej, który jest jednocześnie swego rodzaju ikoną pop kultury, wymienianą pośród bardziej ''przystępnych'' szerokiemu audytorium: Madonny czy Michaela Jacksona. Sprzedając w samej Ameryce do tej pory ponad 71 milionów płyt -pobili tym samym w tej kategorii ''Królewską Parę Popu''). Z kolei album AC / DC: ''Back In Black'' (1980) jest drugim po albumie Jacksona: ''Thriller'' (1982)na liście płytowych bestsellerów świata wszech czasów (49 milionów sprzedanych egzemplarzy).
W książce znajdziemy też wiele ciekawostek związanych z zespołem, lecz dotyczących bezpośrednio innych muzyków, jak choćby Dweezila Zappy (syna Franka) i jego projektu związanego z 75-minutowym utworem złożonym z solówek najsłynniejszych gitarzystów świata, jaki został zarejestrowany lecz nigdy dotąd nie ujrzał światła dziennego.
Swą opowieść o AC / DC, Adrian Orest kończy tuż przed wydaniem albumu z utworami wykorzystanymi w filmie science - fiction: ''Iron Man 2'' (2010) i przed występem zespołu w Warszawie na Lotnisku Bemowo, a więc w pierwszej połowie 2010 roku, pozostawiając możliwość kontynuacji spisywania dalszych dziejów niemal 40-letniej grupy.

Adran Orest: ''AC / DC. Elektryczne kangury'' (wyd. In Rock, 2010)

opis płyty ''Iron Man 2'':

___________________________________________________

PRIVATE COLLECTION

  

 KANON JAZZU

Miles DAVIS: Kind Of Blue /CD 1959 (1997/2010)/
So What; Freddie Freeloader; Blue In Green; All Blues; Flamenco Sketches; bonus track: Flamenco Sketches (alternate take)

''Kind Of Blue'' to bezwzględnie najpopularniejsza płyta jazzowa wszechczasów, w ciągu mijających od daty jej premiery w 1959 roku odkrywana przez kolejne pokolenia. Według pobieżnych wyliczeń wynika iż do roku 2009: "Kind Of Blue" sprzedał się w nakładzie ponad 3 mln egz. Na temat płyty napisano wiele książek, takich jak choćby: ''Kind Of Blue: The Making Of The Miles Davis Masterpiece” A.Kahna i J.Cobba, czy: “The Making Of Kind Of Blue'' E.Nisensona. W tym akurat przypadku określenia takie jak: kultowa czy legendarna są najwłaściwsze. To płyta -wzorzec, to płyta -symbol, to swoisty pomnik jazzowy. To płyta, od której każdy słuchacz powinien rozpocząć swą przygodę z muzyką zwaną jazzem.
To płyta, na której Miles Davis pod wpływem kompozytora George'a Russella i muzyki afrykańskiej z Gwinei, kontynuował wprowadzone już na płycie: ''Milestones'' (1958) zmiany w zakresie stylistyki (wielu uważa iż gdyby nie ''Milestones'' -nie było by ''Kind of Blue''). Zmiany polegały na ograniczeniu w muzyce form wariacji harmonicznych na rzecz melodyki opartej na skalach.
To również pierwszy album składu Davisa nagrany z Billem Evansem przy fortepianie. Poza tą dwójką zespół Davisa tworzyli: Cannonball Adderley (sax altowy), John Coltrane (sax tenorowy) oraz sekcja rytmiczna: Paul Chambers (kontrabas) i James Cobb (perkusja). Podczas jednego utworu przy fortepianie zamiast Evansa zasiadł Wynton Kelly (''Freddie Freeloader''). Po latach okazać się miało jak niezwykłymi indywidualnościami światowego jazzu stał się każdy z tych muzyków, budując z upływem lat wokół siebie własne legendy.
Pierwsza z dwóch sesji nagraniowych: ''Kind Of Blue'' odbyła się 2 marca 1959 roku w Nowym Jorku bez wcześniejszych prób i zgrań, a materiał zarejestrowany został niemal w całości na żywo podczas pierwszego podejścia (wyjątkiem na płycie jest jedynie: ''Flamenco Sketches'' z drugiej sesji). Podobnie Miles postąpił nagrywając 10 lat młodszy album: ''Bitches Brew'' (1969).
 Tego dnia zarejestrowano trzy epokowe nagrania: ''So What''''Freddie Freeloader'' i ''Blue In Green'', które wypełniły pierwszą stronę longplaya wydanego przez Columbia.
''So What'' stało się najpopularniejszym nagraniem z tej sesji, a jednocześnie jednym z najsłynniejszych dokonań Davisa. Ta oparta na estetyce wschodnich brzmień i zabarwiona bluesem kompozycja stała się po latach nieśmiertelnym 16-taktowym standardem.
''Freddie Freeloader'' (jedyne nagranie z tej sesji z W.Kelly przy fortepianie) to utwór tchnący optymizmem, charakteryzujący się łatwo przyswajalną melodyką.
''Blue In Green'' z kolei to temat bardzo kojący swym klimatem i doskonale ''udekorowany'' wyśmienitymi solówkami zarówno samego Davisa, jak i Coltrane'a i Evansa. Według opisu na okładce, po raz pierwszy kompozytorem wszystkich  utworów wypełniajacych całą płytę jest Miles Davis, jednak jak okazało się później; ''Blue In Green'' skomponował Bill Evans. Pianista jednak nie dochodził swych praw, dlatego wszystkie kolejne edycje albumu ukazują się z pierwotnym opisem.
Drugą stronę longplaya muzycy zarejestrowali kilka tygodni później (22 kwietnia 1959), a nagrano wówczas jedenastoipółminutowy: ''All Blues'' i temat zatytułowany: ''Flamenco Sketches''.
Pierwszy z nich to mimo swej długości, drugi z ''wielkich przebojów'' całego albumu i zarazem standard grywany przez kolejne dziesięciolecia przez najwybitniejsze składy. Niby utrzymany w konwencji tytułowego bluesa, a jednak jest to utwór o szczególnej specyfice wymykającej się wszelkim zaszufladkowaniom.
''Flamenco Sketches'' (w rytmie na 6/8) natomiast stanowi zalążek pomysłu jaki Davis zrealizować miał na orkiestrowym albumie: ''Sketches Of Spain'' (1960).
Autorem tekstu opisującego zawartą na płycie muzykę jaki wraz ze zdjęciem Davisa i spisem utworów ''zapełnił'' rewers okładki płyty winylowej jest pianista Bill Evans. Stanowiło to w owych czasach swego rodzaju nouvum, bowiem dotychczas notki na okładki płyt przygotowywali krytycy i dziennikarze.
Na pierwszej edycji winylowej albumu kolejność dwóch nagrań wypełniających stronę drugą płyty była odwrotna niż na późniejszych wydaniach (płytę kończył: ''All Blues'').
Zremasterowaną edycję płyty CD uzupełnia też dodana jako bonus pierwsza wersja: ''Flamenco Sketches'' (odrzucona przez Davisa).
Wszyscy muzycy biorący udział w tych dwóch legendarnych sesjach, wydaje się iż na przełomie dziesięcioleci: 50-60 ub.wieku, byli u szczytu swych możliwości; zarówno twórczych i interpretacyjnych jak i warsztatowych.
Warto nadmienić iż dwa tygodnie po nagrywaniu sesji: ''Kind Of Blue'', John Coltrane nagrał ze swym składem kolejne arcydzieło jazzowe wszechczasów -album: ''Giant Steps'' (1959).

 
''W lata 60. wchodził (Davis -przyp.aut) w doskonałej kondycji, z niezagrożoną pozycją czołowego innowatora jazzu, mimo iż coraz mocniej nastawali na nią John Coltrane i Ornette Coleman'' (Dionizy Piątkowski: ''Jazz. Encyklopedia Muzyki Popularnej'')

skład:
Miles Davis -trąbka
Julian ''Cannonball'' Adderley -saksofon altowy
John Coltrane -saksofon tenorowy
Bill Evans -fortepian (oprócz: ''Freddie Freeloader'')
Paul Chambers -kontrabas
Jimmy Cobb -perkusja
Wynton Kelly -fortepian (''Freddie Freeloader'')

opisy innych płyt Milesa Davisa:

  

________________________________________________________________

Carlos SANTANA & Buddy MILES: Live! /LP/CD 1972 Columbia/
(str.1:) Marbles; Lava; Evil Ways; Faith Interlude; Them Changes; (str.2:) Free Form Funkafide Filth

Młodsi słuchacze mogą być zaskoczeni muzyką jaką kiedyś nagrywał Carlos Santana. Tą płytę firmuje Santana wraz z Buddy Milesem. Buddy Miles to nieżyjący już muzyk (zmarł w 2008 roku) -perkusista i wokalista, założyciel legendarnego tria Band Of Gypsys, które tworzył wraz z Jimi Hendrixem i Billym Coxem, a także nagrywający wspólnie z Johnem McLaughlinem.
Płyta nagrana została w styczniu 1972 roku na dużym koncercie open air. Koncert odbył się w Honolulu na wyspie O`ahu w kraterze wulkanu o nazwie Diamond Head powstałym ok 200 tysięcy lat temu. Istnieją nagrania tak legendarnych koncertów, że czasem aż trudno uwierzyć iz one naprawdę się odbyły... Woodstock, Monterey Pop, Newport... czy choćby: ''Friday Night In San Francisco''. Koncert jakiego z tej płyty słuchamy jest również takim własnie zjawiskiem. 12 osób na scenie: potężnie brzmiąca sekcja dęta, trzy gitary, organy Roberta Higginsa i te tak charakterystyczne dla zespołów Carlosa Santany najprzeróżniejsze instrumenty perkusyjne i perkusjonalia (sześć osób!), a mistrzem w tej dziedzinie jest sam Buddy Miles. Na pierwszej stronie longplaya (w wersji analogowej) jest całkiem...  piosenkowo; Miles bowiem pełni też tutaj rolę wokalisty. Dopiero druga część albumu przynosi prawdziwy ogrom improwizacji, wypełnia ją bowiem jeden utwór ...po prostu niezwykle improwizowany.
Santana niejednokrotnie kłaniał się w swych poczynaniach muzyce jazzowej że wspomnę tu jego włączenie się w nurt eksperymentalnego jazzu i jazz-rocka, oraz wspólne nagrania z takimi artystami jak John McLaughlin, Herbie Hancock, Billy Cobham czy Wayne Shorter. Płyta: ''Carlos Santana & Buddy Miles Live!'' była pierwszym jego albumem, który zapoczątkował ten nurt będący częścią jego muzycznych poczynań. To pierwsza płyta Santany będącą tak wielkim ukłonem w stronę improwizowanej muzyki fusion i jazzu.  Dopiero później przyszedł czas na płytę :''Love Devotion And Surrender'' z utworami Johna Coltrane'a czy album: ''Illuminations'' z Alice Coltrane.
Płytę rozpoczyna kompozycja Johna McLaughlina: ''Marbles'', połączona z improwizowanym tematem Milesa: ''Lava'' (tu przypomnienie: koncert odbywał się w kraterze wulkanu). Prawdziwa magia i niepowtarzalny klimat, muzyka wciągająca i hipnotyzująca. Nie jest to muzyka łatwa w odbiorze co może być zaskoczeniem dla słuchaczy znających Santanę z jego przebojowego oblicza. W drugiej części koncertu panowie przez blisko 25 minut po prostu najzwyczajniej w świecie improwizują! Tu nie ma jakiegoś konkretnego tytułu a całą stronę płyty umownie zatytułowano: ''Free Form Funkafide Filth'' (co mozna ...bardzo swobodnie przetłumaczyć jako: ''Wolna i Swobodna Forma Funkowa''). Jeden z tych legendarnych koncertów, w które trudno uwierzyć
.

opis innej płyty Carlosa Santany:

_______________________________________________________________________

 NOWOŚĆ !

Ed PARTYKA, nuBox & Concept Art Orchestra: Bigbandtronics -Six Movements of Sonification /CD 2012, Radioservis/
Clash of Moving Pictures; Golem; Slavonic Moments; Pace of Peace; Fantods; Different Ways

Ed Partyka to amerykański puzonista, tubista, dyrygent, aranżer i kompozytor zamieszkały od lat 90-tych w Europie. Tutaj właśnie od blisko 20 lat tworzy i nagrywa; w latach 2008-2011 w Katowicach piastował stanowisko wykładowcy jazzowej kompozycji i aranżacji.
Najnowszą jego propozycją jest płyta złożona z sześciu konceptualnych kompozycji basisty Aloisa Kotta i twórcy muzyki elektronicznej -Petera E.Eisolda, które zaaranżował na orkiestrę (The Concept Art Orchestra) i niemiecki kwartet nuBox jaki tworzą wraz z: trębaczem -Reinerem Winterschladenem i DJ Ilvibe, kompozytorzy materiału wypełniającego płytę.
 Projekt Partyki: ''Bigbandtronics'' to zupełnie nowa estetyka muzyczna, będąca wypadkową brzmienia big bandu jazzowego i muzyki klubowej. Elektronika zastosowana w nagraniach nie jest stosowana nachalnie, lecz z gracją i wyczuciem, a młodzi muzycy z Czech i Słowacji, tworzący założoną w 2010 roku w Katowicach -The Concept Art Orchestra potrafią stworzyć silne, mocne i ujmujące brzmienie nawiązujące do najlepszych tradycji światowej muzyki big bandowej. Na doskonałe brzmienie sekcji dętej jakie słyszymy podczas swego rodzaju suity jaką tworzy sześć wypełniających: ''Bigbandtronics'' utworów, niewątpliwy wpływ mają zyskujący coraz większe uznanie na młodej scenie jazzowej tacy trębacze jak: Oskar Torok, Stepanka Balcarova, Jan Jirucha czy Filip Jelinek. Doskonale radzą sobie z saksofonami: Ondrej Stveracek i Lubos Soukup, a swego rodzaju pikanterii dodają nagraniom partie gitary elektrycznej Jiriego Simeka (''Pace of Peace''), czy sola fortepianowe Vita Kristana (''Different Ways''). Dzięki udziałowi w nagraniach kontrabasisty i współkompozytora materiału: Aloisa Kotta, niejednokrotnie mamy okazję zachwycić się basowymi partiami solowymi (choćby podczas trzeciej części tej suity: ''Slavonic Movings''). Muzycy orkiestry to w większości uczniowie samego Partyki, doskonale potrafiący wyczuć zamierzenia konceptualne swego dyrygenta.
Płytę nagrano w studiach Czeskiego Radia w Pradze w dniach: 26-29 lipca 2011, a wydano w czerwcu 2012 roku nakładem wytwórnii Radioservis.

 

skany:R.R.