* Cuban Latin Jazz
Powstały w 2017 roku na Ukrainie międzynarodowy kwartet The Cuban Latin Jazz, to formacja bezprecedensowo łącząca w swej muzyce jazz, salsę, rytmy latynoskie i afrokubańskie. Twórcą zdecydowanej większości repertuaru grupy jest urodzony na Kubie kontrabasista Roland Abreu, który do 20 roku życia mieszkał w Hawanie. Pozostali muzycy grupy to: ukraiński saksofonista Taras Bakovskyi (uczeń samego Piotra Barona, znany z współpracy z m.in. Frankiem Parkerem, Vitoldem Rekiem i Marcusem Stricklandem), oraz muzycy o polskim rodowodzie: pianista Paweł Kukuła i perkusista Dominik Jaske. The Cuban Latin Jazz nagradzany był jak dotąd podczas takich krajowych festiwali jak Jazz nad Odrą, Tarnów Jazz Contest, czy Blue Note Poznań Competition, a pierwszy album zespołu: "Juntos Por Siempre", ukazał się nakładem wytwórni V-Records.
From Cuba to Ukraine; Siete por Cuatro; Anoranza; Angelica; Balatka; Inspiration.
Taras Bakovskyi - saksofon; Paweł Kukuła - fortepian; Roland Abreu - kontrabas; Dominik Jaske - perkusja; oraz: Alexis Herrera Estevez - timbal, bongo; Elio Rodriguez Luis - congas
Ogromną popularność przyniosły grupie występy z programem opartym na repertuarze projektu Buena Vista Social Club z udziałem specjalnych gości, cenionych od lat kubańskich artystów.
Jednak pierwsza płyta The Cuban Latin Jazz to nie covery znanych kubańskich przebojów, gdyż wydanie takiego albumu nie miałoby najmniejszego sensu. "Juntos Por Siempre" to z wyjątkiem dwóch utworów (odkurzonej kompozycji przedwcześnie zmarłego w 1992 roku pianisty Emiliano Salvadora "Angelica", oraz "Anoranzy" współczesnego muzyka z Hawany, Yadasny'ego Portillo), materiał przygotowany przez Rolanda Abreu (w jednym przypadku: "Siete por Cuatro", wraz z saksofonistą składu Tarasem Bakovskyim).
Autorski repertuar The Cuban Latin Jazz to muzyka instrumentalna zawierająca w sobie elementy rumby, mamby, danzon i bolera, ponad wszystko jednak nasączona jazzem, pełna improwizacji i porywających partii solowych poszczególnych instrumentów.
Każdy z utworów robi wrażenie opartego na dźwiękach kontrabasu lidera, jednak nieoceniona rola przypada partiom saksofonu tenorowego, zarówno prowadzącego główne linie melodyczne, jak nadającemu muzyce The Cuban Latin Jazz, zdecydowanie jazzowego charakteru. Rozbudowane partie Tarasa Bakovskyiego, pełne są nawiązań do estetyki wielkich mistrzów instrumentu.
Zasiadający przy fortepianie Paweł Kukuła umiejętnie łączy w swej grze południową estetykę z rozwiązaniami nawiązującymi do największych mistrzów jazzowej klawiatury. Szczodrze serwowane w poszczególnych utworach solówki fortepianu, są jednym z najcenniejszych elementów muzyki The Cuban Latin Jazz (choćby kapitalne partie podczas "Angelica", stylowy wstęp do przejmującej ballady "Balatka", czy szaleńcze partie w zamykającym płytę "Inspiration").
Bardzo ważna rola w muzyce grupy, opartej na bardzo silnie zarysowanym rytmie, przypada perkusiście składu Dominikowi Jaske, wspieranemu przez gościnnie biorących udział w nagraniach kubańskich muzyków grających na kongach, bongosach i timbales.
Na pierwszy rzut oka, projekt zrealizowany przez związanych z wrocławskim środowiskiem muzycznym artystów pod tak sugestywną nazwą, może wydać się co najmniej podejrzany. Odrzućmy jednak ewentualne uprzedzenia; The Cuban Latin Jazz na swym autorskim albumie, w najmniejszym stopniu nie starają się niczego nie naśladować. Grupa dysponuje własnym, wypracowanym stylem i niepowtarzalnym, brzmieniem w którym elementy kubańskie niezauważalnie łączą się z inspiracją nieśmiertelną jazzową klasyką i europejskim sposobem postrzegania improwizacji.
Jednak pierwsza płyta The Cuban Latin Jazz to nie covery znanych kubańskich przebojów, gdyż wydanie takiego albumu nie miałoby najmniejszego sensu. "Juntos Por Siempre" to z wyjątkiem dwóch utworów (odkurzonej kompozycji przedwcześnie zmarłego w 1992 roku pianisty Emiliano Salvadora "Angelica", oraz "Anoranzy" współczesnego muzyka z Hawany, Yadasny'ego Portillo), materiał przygotowany przez Rolanda Abreu (w jednym przypadku: "Siete por Cuatro", wraz z saksofonistą składu Tarasem Bakovskyim).
Autorski repertuar The Cuban Latin Jazz to muzyka instrumentalna zawierająca w sobie elementy rumby, mamby, danzon i bolera, ponad wszystko jednak nasączona jazzem, pełna improwizacji i porywających partii solowych poszczególnych instrumentów.
Każdy z utworów robi wrażenie opartego na dźwiękach kontrabasu lidera, jednak nieoceniona rola przypada partiom saksofonu tenorowego, zarówno prowadzącego główne linie melodyczne, jak nadającemu muzyce The Cuban Latin Jazz, zdecydowanie jazzowego charakteru. Rozbudowane partie Tarasa Bakovskyiego, pełne są nawiązań do estetyki wielkich mistrzów instrumentu.
Zasiadający przy fortepianie Paweł Kukuła umiejętnie łączy w swej grze południową estetykę z rozwiązaniami nawiązującymi do największych mistrzów jazzowej klawiatury. Szczodrze serwowane w poszczególnych utworach solówki fortepianu, są jednym z najcenniejszych elementów muzyki The Cuban Latin Jazz (choćby kapitalne partie podczas "Angelica", stylowy wstęp do przejmującej ballady "Balatka", czy szaleńcze partie w zamykającym płytę "Inspiration").
Bardzo ważna rola w muzyce grupy, opartej na bardzo silnie zarysowanym rytmie, przypada perkusiście składu Dominikowi Jaske, wspieranemu przez gościnnie biorących udział w nagraniach kubańskich muzyków grających na kongach, bongosach i timbales.
Na pierwszy rzut oka, projekt zrealizowany przez związanych z wrocławskim środowiskiem muzycznym artystów pod tak sugestywną nazwą, może wydać się co najmniej podejrzany. Odrzućmy jednak ewentualne uprzedzenia; The Cuban Latin Jazz na swym autorskim albumie, w najmniejszym stopniu nie starają się niczego nie naśladować. Grupa dysponuje własnym, wypracowanym stylem i niepowtarzalnym, brzmieniem w którym elementy kubańskie niezauważalnie łączą się z inspiracją nieśmiertelną jazzową klasyką i europejskim sposobem postrzegania improwizacji.
* The Art Of Live
Pochodzący z Jamajki smooth jazzowy gitarzysta, kompozytor i producent Norman Johnson to nie tylko ceniony za Oceanem sideman, nagrywający wraz z takimi muzykami jak perkusista Steve Gadd, pianista Bill Mays, czy basista Harvie Swartz, ale też muzyk mający w swą biografię wpisaną współpracę m.in. z Dave'm Brubeckiem i Jerry Bergonzim. Od roku 2010 Norman Johnson publikuje również w pełni autorskie albumy, wydawane przez zacną wytwórnię Pacific Coast Jazz. "The Art Of Life" to już trzecia po "If Time Stood Still" (2010) i "Get It While You Can" (2013), płyta firmowana przez gitarzystę własnym nazwiskiem. Sześć utworów zamieszczonych na 25-minutowym krążku to zestaw melodyjnych i przebojowych utworów zarówno instrumentalnych, jak nagranych z udziałem wokalistów: Graysona Hugha, Atli DeChamplain i June Bisantz.
Slide; Sing On; The Art Of Life; Old Skool; It's You; Summer Dance..
Norman Johnson - gitara, gitara basowa, chórki, programowanie; oraz: Grayson Hugh, Atla DeChamplain, June Bisantz - wokal; Chris Herbert, John Mastroianni, Bill Holloman - saksofon; Jeff Holmes - trąbka; Steve Davis - puzon; Mitch Chakour - fortepian, organy; Alex Nakhimhovsky - fortepian; Matt Dwonszyk - gitara basowa; Ed Fast - perkusja; Polly Messer, Lisa Marien - chórki
W grze Johnsona dostrzeżemy liczne nawiązania do estetyki jego ukochanych gitarzystów, których dorobkiem od lat się inspiruje: Earla Klugha i George'a Bensona. Wszystko to jednak na "The Art Of Life" przepuszczone jest przez osobisty styl jamajskiego muzyka i podane w czysto użytkowej, relaksującej, czy wręcz przebojowej smooth jazzowej konwencji. Jednak i w tej muzyce, nie roszczącej sobie pretensji do postrzegania jej jako ambitne jazzowe dokonanie, miłośnicy wyszukanych gitarowych brzmień dostrzegą niewątpliwe możliwości Normana Johnsona, w zakresie zachwycających kreacji zarówno w konwencji bluesa, muzyki latynoskiej, czy nawet akustycznej ballady.
Myślę że i taki rodzaj jazzu, sprawić może od czasu do czasu prawdziwą frajdę zwolennikom wysublimowanych brzmień. Tym bardziej, iż "Art Of Life" to album wyprodukowany na najwyższym z możliwych poziomie i nagrany z udziałem całej rzeszy doskonałych muzyków. Bogaty aparat wykonawczy i ciekawe aranżacje oparte na żywych instrumentach sprawiają, że na nowej płycie Normana Johnsona zdecydowanie nie mamy do czynienia z syntetycznym, sztucznie preparowanym "plastikowym" brzmieniem charakterystycznym dla większości dzisiejszych smooth jazzowych produkcji.
Niepokoi mnie jednak tendencja zmierzająca do ogranicznia czasu płyt do dwudziestu kilku minut, co coraz częściej dostrzegam w przypadku nowych płyt z USA. Wynika to zapewne z faktu, iż tradycyjna płyta CD już od pewnego czasu przestała funkcjonować samoistnie, stanowiąc dziś raczej rodzaj gadżetu promocyjnego i artykułu sprzedawanego jako pamiątka z koncertu danego wykonawcy. Sprawia to iż niektóre płyty robią wrażenie po prostu zbioru kilku najnowszych utworów, będących aktualną wizytówką artysty, a nie starannie przygotowanej koncepcyjnie całości w formie albumu. Mam nadzieję, iż tendencja ta jest chwilowa i muzycy którzy jej ulegli, już wkrótce ponownie traktować będą swoje płyty jako prawdziwą formę artystycznego wyrazu.
Myślę że i taki rodzaj jazzu, sprawić może od czasu do czasu prawdziwą frajdę zwolennikom wysublimowanych brzmień. Tym bardziej, iż "Art Of Life" to album wyprodukowany na najwyższym z możliwych poziomie i nagrany z udziałem całej rzeszy doskonałych muzyków. Bogaty aparat wykonawczy i ciekawe aranżacje oparte na żywych instrumentach sprawiają, że na nowej płycie Normana Johnsona zdecydowanie nie mamy do czynienia z syntetycznym, sztucznie preparowanym "plastikowym" brzmieniem charakterystycznym dla większości dzisiejszych smooth jazzowych produkcji.
Niepokoi mnie jednak tendencja zmierzająca do ogranicznia czasu płyt do dwudziestu kilku minut, co coraz częściej dostrzegam w przypadku nowych płyt z USA. Wynika to zapewne z faktu, iż tradycyjna płyta CD już od pewnego czasu przestała funkcjonować samoistnie, stanowiąc dziś raczej rodzaj gadżetu promocyjnego i artykułu sprzedawanego jako pamiątka z koncertu danego wykonawcy. Sprawia to iż niektóre płyty robią wrażenie po prostu zbioru kilku najnowszych utworów, będących aktualną wizytówką artysty, a nie starannie przygotowanej koncepcyjnie całości w formie albumu. Mam nadzieję, iż tendencja ta jest chwilowa i muzycy którzy jej ulegli, już wkrótce ponownie traktować będą swoje płyty jako prawdziwą formę artystycznego wyrazu.
* Resonance
"Resonance" to debiut fonograficzny perkusisty Dave'a Rudolpha z Florydy, w roli lidera własnego kwintetu. Artysta jest aktywnym muzykiem od 1994 roku, będąc cenionym muzykiem sesyjnym, oraz biorąc udział w rozmaitych muzycznych projektach jak m.in. The Valerie Gillespie Ensemble, Thick as Thieves, czy La Lucha. Muzyk do tej pory znany jako ceniony sideman, do składu Dave Rudolph Quintet pozyskał do współpracy czterech znakomitych muzyków: saksofonistę tenorowego Zacha Bornheimera, gitarzystę LaRue Nickelsona, pianistę Pablo Arencibię i kontrabasistę Alejandro Arenasa.
Atonement; Those Clumsy Words; Lonely Train; The Vine; Bounce; Resonance; Night Squirrel; Whimsy; Brushstrokes.
Zach Bornheimer - saksofon; Larue Nickelson - gitara; Pablo Arencibia - fortepian; Alejandro Arenas - kontrabas; Dave Rudolph - perkusja; oraz: Whitney James - wokal
Na płycie znajdziemy dziewięć oryginalnych kompozycji perkusisty, w których znajdziemy liczne nawiązania do twórczości takich muzyków jak m.in Kenny Wheeler, Wayne Shorter, Michael Brecker, Pat Metheny czy Bill Frisell.
Uwagę zwraca tętniący specyficznym pulsem temat "The Vine", stanowiący nie tylko genialny popis Zacha Bornheimera przy saksofonie, ale też wyjątkowe partie pianisty składu Pablo Arencibii podsycane perkusyjnym "żarem" Rudolpha.
Pomiędzy pełnymi energii, dynamicznymi utworami, w programie "Resonance" znajdziemy też trzy ballady. Pierwszą z nich jest oparta na stylowym brzmieniu gitary Larue Nickelsona, piękna, nasycona melancholią kompozycja "Lonely Train", bardzo zarazem odległa stylistycznie od pozostałych utworów.
Pozostałe dwa tematy stanowiące rodzaj muzycznego wytchnienia, to: ozdobiona przejmującą wokalizą Whitney James, nasycona smutkiem kompozycja tytułowa, oraz robiąca wrażenie inspirowanej stylem Billa Evansa, pełna dostojeństwa, klasycyzująca "Whimsy" z kapitalnym solem kontrabasu Alejandro Arenasa.
Z kolei nad swingującym "Bounce" unosi się duch samego Theloniousa Monka, a całość zamyka "odrobina szaleństwa" w postaci zahaczających o klimaty free, improwizacji saksofonu z perkusją ("Brushstrokes").
Mieniące się rozmaitymi barwami i nastrojami utwory Dave Rudolph Quintet nawiązują zarówno do be bopu i swingu, jak nowoczesnego jazzu. Muzycy śmiało improwizują tworząc zgrany i świetnie funkcjonujący kolektyw.
Na swej autorskiej płycie perkusista z Florydy umiejętnie połączył muzyczne fascynacje i inspiracje wielkimi mistrzami, z własnym sposobem postrzegania jazzu. Powstał album, do którego najzwyczajniej chce się wracać.
Uwagę zwraca tętniący specyficznym pulsem temat "The Vine", stanowiący nie tylko genialny popis Zacha Bornheimera przy saksofonie, ale też wyjątkowe partie pianisty składu Pablo Arencibii podsycane perkusyjnym "żarem" Rudolpha.
Pomiędzy pełnymi energii, dynamicznymi utworami, w programie "Resonance" znajdziemy też trzy ballady. Pierwszą z nich jest oparta na stylowym brzmieniu gitary Larue Nickelsona, piękna, nasycona melancholią kompozycja "Lonely Train", bardzo zarazem odległa stylistycznie od pozostałych utworów.
Pozostałe dwa tematy stanowiące rodzaj muzycznego wytchnienia, to: ozdobiona przejmującą wokalizą Whitney James, nasycona smutkiem kompozycja tytułowa, oraz robiąca wrażenie inspirowanej stylem Billa Evansa, pełna dostojeństwa, klasycyzująca "Whimsy" z kapitalnym solem kontrabasu Alejandro Arenasa.
Z kolei nad swingującym "Bounce" unosi się duch samego Theloniousa Monka, a całość zamyka "odrobina szaleństwa" w postaci zahaczających o klimaty free, improwizacji saksofonu z perkusją ("Brushstrokes").
Mieniące się rozmaitymi barwami i nastrojami utwory Dave Rudolph Quintet nawiązują zarówno do be bopu i swingu, jak nowoczesnego jazzu. Muzycy śmiało improwizują tworząc zgrany i świetnie funkcjonujący kolektyw.
Na swej autorskiej płycie perkusista z Florydy umiejętnie połączył muzyczne fascynacje i inspiracje wielkimi mistrzami, z własnym sposobem postrzegania jazzu. Powstał album, do którego najzwyczajniej chce się wracać.
* 5 Miles From Town
The Ebony Hillbilies to niecodzienna formacja kultywująca tradycję amerykańskiego dziedzictwa kulturowego. W repertuarze zespołu znajdziemy utwory oscylujące wokół dixie jazzu, pop, country, bluegrassu i folku, a instrumentarium tworzą: skrzypce, banjo, gitara, cymbały, kontrabas i perkusja. Na płycie zatytułowanej "5 Miles From Town", znani z występów zarówno na ulicach Manhattanu, jak tak prestiżowych sal jak Carnegie Hall i Lincoln Center oraz programach telewizyjnych NBS, CBS czy BBC (cykliczny program "Good Morning America"), The Ebony Hillbilies proponują zestaw tradycyjnych kompozycji odwołujących się do historii amerykańskiej muzyki, oraz przedstawione w wyjątkowych interpretacjach utwory m.in. Williego Dixona i Smokeya Robinsona, ale też Mike'a Reida i Prince'a. Zespół tworzą Henrique Prince (skrzypce, wokal), Norris Bennett (banjo, cymbały, gitara, wokal), Thomas Gassaway (wokal i perkusjonalia), Allanah Salter (shaker, wokal), William "Salty Bill" Salter (kontrabas), oraz Newman Taylor Baker, Ricky "Dirty Red" i AR (perkusja, instrumenty perkusyjne).
Hog Eyed Man; Wang Dang Doodle; Darling Corey; I Can't Make You Love Me / ZYX; Carroll County Blues; Cream /I'm On My Way To Brooklyn (Yes Indeed); Another Man Done Gone (Hands Up Don't Shoot); I'd Rather Be A Nigga Than A Po' White Man; Fork In The Road; Oh What A Time!; Where He Leads Me (I Will Follow); Five Miles From Town..
The Ebony Hillbillies to muzyka pełna energii i żywiołowości. Porywające wersje takich utworów jak "Wang Dang Doodle" Williego Dixona (spopularyzowany m.in. przez Howlin' Wolfa i Grateful Dead), czy standardu country "Darling Corey" (najpopularniejszego w wersji Pete'a Seegera), nikogo nie pozostawią obojętnym.
Doskonałym przykładem adaptacji w skifflową formułę współczesnych utworów jest niesamowita wersja utworu Prince'a "Cream" (znanego z płyty "Diamonds and Pearls"), oparta na dźwiękach skrzypiec, banjo i tzw. "kowbojskiej" perkusji. Słuchając tego nagrania doprawdy trudno uwierzyć iż powstała w 1991 roku z myślą o zupełnie innej estetyce brzmieniowej.
Również w tej kategorii uwagę zwraca stylowo zaaranżowana i zaśpiewana ciepłym ujmującym głosem ballada "I Can't Make You Love Me" Mike'a Reida (nagrana przez Bonnie Raitt również w roku 1991).
Warto pamiętać że do rozwoju żadnej z dziedzin światowej sztuki, Ameryka nie przysłużyła się tak bardzo, jak dla muzyki. Propozycja The Ebony Hillbillies to próba przeniesienia rozmaitych utworów w klimat typowej tradycyjnej wiejskiej zabawy amerykańskiego Południa sprzed lat, a zarazem w formułę będącą dziś postrzeganą jako rodzaj autentycznego kulturowego dziedzictwa Ameryki.
Doskonałym przykładem adaptacji w skifflową formułę współczesnych utworów jest niesamowita wersja utworu Prince'a "Cream" (znanego z płyty "Diamonds and Pearls"), oparta na dźwiękach skrzypiec, banjo i tzw. "kowbojskiej" perkusji. Słuchając tego nagrania doprawdy trudno uwierzyć iż powstała w 1991 roku z myślą o zupełnie innej estetyce brzmieniowej.
Również w tej kategorii uwagę zwraca stylowo zaaranżowana i zaśpiewana ciepłym ujmującym głosem ballada "I Can't Make You Love Me" Mike'a Reida (nagrana przez Bonnie Raitt również w roku 1991).
Warto pamiętać że do rozwoju żadnej z dziedzin światowej sztuki, Ameryka nie przysłużyła się tak bardzo, jak dla muzyki. Propozycja The Ebony Hillbillies to próba przeniesienia rozmaitych utworów w klimat typowej tradycyjnej wiejskiej zabawy amerykańskiego Południa sprzed lat, a zarazem w formułę będącą dziś postrzeganą jako rodzaj autentycznego kulturowego dziedzictwa Ameryki.
teksty i skany: Robert Ratajczak
fot.: V-Records, Pacific Jazz Coast, oraz udost. przez Jazz Promo Services
fot.: V-Records, Pacific Jazz Coast, oraz udost. przez Jazz Promo Services